piątek, 6 stycznia 2012

ANDRZEJ KOPEĆ: Cały Bagdad budowali Polacy razem z Niemcami (z archiwum)

Sumin. Dziwne, na ogół płaskie i obszerne zabudowania. Na bramie jako ozdoba satelitarny talerz. Za hangarem stalowy szkielet wieży - widokowej? Widać, że mieszka tu jakiś konstruktor. I rzeczywiście.

Andrzej Kopeć pochodzi z Łańcuta. W latach 50. mieszkał w Gdyni, w Gdańsku ukończył Politechnikę. W 1962 roku "wylądował" jako mgr inż. mechanik w Starogardzie...
- Na początku zajmowałem się konstrukcjami. Budowałem Fabrykę Mebli Okrętowych "Famos" - opowiada. - Potem byłem dyrektorem technicznym w "Elektronie". Jestem wynalazcą. Mam parę patentów...

















Rozmawiamy już o latach 70. i 80., kiedy to w "Elektronie pracowało... 1200 ludzi, a naszym starogardzkim prezentem i dumą były wielkie latarki. Co po tych czasach zostało?
- Rozkręcałem ten zakład. Jeździłem po maszyny do Włoch, Anglii i Szkocji. Wtedy za granicę wyjeżdżało się zawsze z przedstawicielami z Warszawy i ze specjalnymi paszportami. Były socjalistyczne, kapitalistyczne, służbowe, prywatne... Potem stan wojenny przekręcił całe moje życie.

Napiętnowany
Przed stanem wojennym pojechał z córką do Niemiec po samochód. Tam się dowiedział, że w Polsce jest stan wojenny. Córka została, on po kilku miesiącach wrócił do Starogardu. Może niepotrzebnie.

- Wróciłem i miałem problemy ze znalezieniem pracy. Zostałem napiętnowany. Na szczęście znałem faceta, który był kierownikiem kontraktu w Bagdadzie. Postawili tam zakład baterii. Wyjechałem dzięki znajomościom w Warszawie. Przed wyjazdem musiałem powiedzieć, że jestem ustawiaczem maszyn. Pracowałem W Bagdadzie w latach 1984 - 1986 jako szef utrzymania ruchu. Trzeba było robić okresowe remonty, przeglądy i utrzymywać sprawność maszyn. Irakijczycy nie mają talentu do maszyn. Za to dobrze opanowują języki.



W Iraku jak w piecu
W tamtych latach w Iraku pracowało 14 tysięcy Polaków.

- Pierwszy szok przeżyłem na lotnisku. Z klimatyzowanych pomieszczeń wyszliśmy na zewnątrz jak do pieca. Mieliśmy willę, dwa samochody, rower, beczkę paliwa. To paliwo na wypadek ucieczki na pustynię przed Irańczykami, bo wtedy toczyła się wojna iracko-irańska. W polskiej ambasadzie przeszliśmy szkolenie, jak się zachowywać. Trudno się dziwić. Irakijczycy są bardzo zadziorni. Tam nawet nie wolno pytać o kobiety, o żonę. Przestrzegał nas przed tym też sekretarz partii Baas w zakładzie. Zaprosił nas do domu, opowiadał. Mówił, że lepiej się w miasto nie zapuszczać, a już w ogóle w pojedynkę. I - jak ktoś chce wyruszyć samochodem - zawsze musi mieć w kieszeni ze 100 dolarów, bo policjant karze nawet za drobne przewinienie. Dokumentów czy prawa jazdy też nie można było nosić. Jak ktoś miał przy sobie, policjant zabierał dokumenty i nie oddawał. A jak samochód się popsuł, należało brać taksówkę i jechać do domu.
Takie to były rady.
I nie daj boże z kobietami. Raz spotkała ich - pana Andrzeja i jego kolegów - Arabka. Prosiła, żeby któryś z nich wziął ją za żonę. W ten sposób chciała się wydostać z Iraku. Byli zszokowani. Każdy miał na nią ochotę, taka ładna. Ale to było niebezpieczne. Jeżeli Arabka powie, że ktoś ją molestował, to już nie wypuszczą.



Jak żyją
Zaproszenie do domu Araba to rzecz niezwykła. Andrzej Kopeć był zaproszony raz.
- Pewien Arab chorował na kamicę nerkową - opowiada. - Pomagałem mu. Był bardzo wdzięczny. Zaprosił mnie do swojego domu. Musiałem to zgłosić w ambasadzie. Pojechaliśmy w kilka osób, bo tak trzeba. Z drobnymi prezencikami. Arab wyjątkowo przedstawił żonę. Weszła z zakrytą twarzą, potem odkryła. Rozdawaliśmy słodycze i cukierki... Rodziny są tam wielodzietne. Ci bogaci mieli po cztery żony. Z tym że musieli mieć 20 tysięcy dolarów na żonę, żeby zabezpieczyć jej byt. Jeżeli któryś miał cztery żony, to każda z nich musiała mieć osobny pokój. Każda z nich w swoim czasie pełni swoją rolę. Ale homoseksualizm też był u nich bardzo widoczny. U nas o tym się w ogóle nie mówiło, a tam chodzili publicznie...

Budowaliśmy Bagdad

Cały Bagdad budowali Polacy razem z Niemcami. Polacy robili infrastrukturę, przede wszystkim szosy. Przy drogach powstawały wspaniałe obiekty. Mogli sobie pozwolić na taką budowę, bo to bogaty kraj.

- Gdzie nawiercą dziurę, tryska ropa - opowiada dalej pan Andrzej. - Ale tam są ogromne kontrasty. Pałace Saddama? W te rejony, gdzie je postawiono, nie można było dotrzeć. Cała obsługa musiała być arabska. Widziałem te pałace. Bajka. Podobnie lotnisko w Bagdadzie. Coś wspaniałego. Klimatyzacja, rękawy. A przeciętni ludzie mieszkają w domach ulepionych z gliny, w zasadzie w norach. Nieprawdopodobne obszary biedy. I ten niesamowity kult Saddama. Był wszędzie, nawet oblepiono nim autobusy.



Gabloty wojenne

- Przy bramie zakładu, gdzie pracowałem, stały gabloty z tekstami typu: "Nasz pracownik zginął ku chwale ojczyzny na froncie irackim". W sumie mieliśmy ponad trzydziestu zaginionych. Jak się dowiedzieli, że ktoś zginał, podnosił się straszny lament. Ale w tym zakładzie zatrudniano bogatszych... Żeby nie wyjeżdżali na wojnę.

Chodziłem po Babilonie
Jak się tam zamieszka, nawet na krótko, człowiek musi się zainteresować historią. Bo to bardzo ciekawy kraj, pod względem historycznym najciekawszy na świecie. Ruiny miasta Babilon - podpiwniczenia na wysokość 1,5 metra, brama Isztar i inne miejsca. Ruiny miasta Ur z cegły wypalonej na słońcu - tu urodził się Abraham. Albo szałas i gablota z fragmentem drewna. I mówią ci, że to jest kawałek drzewa z raju, bo stąd pochodzą Adam i Ewa.
- Chodziłem po Babilonie. Mam parę okruszyn cegły babilońskiej sprzed 5 tysięcy lat. Tam kwitła cywilizacja, kiedy w naszej Europie chodzili po drzewach. Niedaleko Bagdadu jest panorama arabska. Pokazuje wejście plemion arabskich i podbicie Sumerów.
Gdzie podziała się energia tamtych ludzi? Nie mają jej Arabowie, dzierżący w ręku 33-oczkowy lub więcej różaniec i odmawiający przymiotniki na temat Allacha: "O Allachu najmądrzejszy, najukochańszy itd..."

Kiedy Kopeć przyjechał do Polski na urlop, zdobył odpowiednią literaturę. Żeby wiedzieć, gdzie się poruszać i co zobaczyć. Szkoda, że ten kraj na długie lata nie będzie dostępny dla turystów. Zresztą - czy kiedykolwiek był?

Wymyślił firmę

Po powrocie do Polski Kopeć wygrał konkurs na dyrektora Państwowego Ośrodka Maszynowego Rudno ("uważało się, że powinno się pracować w firmie państwowej"). Tam przepracował dwa lata i nastała nowa Rzeczpospolita. W nowej rzeczywistości wymyślił firmę elektroniczną. Sprowadzał od córki z Niemiec mikroprocesory i telefony. Na konkretne zamówienia. Prowadził firmę 8 lat.

- Na początku firma przynosiła pieniądz na jakieś życie, ale dla mnie to był handel. Więc sobie odpuściłem. Córka radziła sobie sama. To były trudne czasy. Żeby przesłać informację faksem, musiałem jechać do Gdańska. Potem kupiłem ziemię od Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej Nowa Wieś w Suminie. Prezes zapytał: "Czy pan kupi to całe chaziajstwo?". Wymienił kwotę. Ja jak Arab dawałem połowę tego. Zgodzili się, ale w gotówce. Zamknąłem firmę, wycofałem pieniądze i im zapłaciłem.



Baza marzeń

Tu była baza Spółdzielni Kółek Rolniczych. Teraz rozumiemy, dlaczego takie obiekty. Do tego Andrzej Kopeć kupił jeszcze ziemie od odchodzących na emeryturę rolników. W sumie ma teraz 60 hektarów. Za pieniądze zarobione w Bagdadzie. Ziemie na terenie gmin Lubichowo i Zblewo.

- Po co to wszystko? Przygotowywałem się agroturystyki. Kurs mam skończony, pobudowałem świetlicę. Mam osiem bryczek, koniki miałem... Marzy mu się urządzenie szlaku turystycznego - start w Rokocinie od Hubertusa, do Sumin, z Sumina do Radziejewa, wokół Jeziora Sumińskiego, gdzie jego paradne bryczki i konie woziłyby gości. Marzy mu się przystań jachtowa nad Jeziorem Szteklińskim, skąd można przepłynąć kanałem do Jeziora Borzechowskiego łodzią typu "Wenus". A nad Jeziorem Sumińskim obiekty widokowe i nowa szkoła z krytym basenem. Bo co to dzisiaj jest wielkiego - kryty basen? A ten pałacyk, w którym mieści się szkoła, można by adaptować na muzeum czy coś w tym rodzaju.

Marzenia inżyniera, człowieka, który jadł chleb z niejednego pieca i wiele widział. Czy są do zrealizowania? Póki co, konstrukcja (po silosach) do wieży widokowej już stoi.
Tadeusz Majewski
2005 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz