czwartek, 24 maja 2012

GRZEGORZ OLLER. Mapa życia

W informatyce istnieje takie określenie - mapowanie. Oznacza ono podłączenie jakiegoś zasobu do innego w celu wzrostu wydajności użytkowania. Na przykład zmapowany dysk sieciowy widoczny jest w systemie naszego komputera jako zwyczajny dysk z kolejną literą. Ale nie tylko dyski można mapować. Takim zasadom podlegają pamięci, wejścia IO, adresy IP itp. Pojęcie to oczywiście zaczerpnięte jest z życia codziennego, jednakże oznacza coś więcej niż posługiwanie się mapą w celu dotarcia do jakiegoś miejsca....
Oznacza przejęcie w użytkowanie. Wydaje się, że takie przejęcie jest możliwe, ponieważ dotyczy ono wiedzy i świata wirtualnego. W świecie ożywionym takie przejęcia nie istnieją. No bo jak tu przejąć cały Starogard w użytkowanie? A może jednak... Przecież żyjąc w tym mieście znamy jego zakamarki. Dzięki mapie w naszej pamięci użytkujemy wiele zasobów otoczenia. Wiemy, gdzie znajdują się urzędy, budynki użyteczności publicznej, miejsca wypoczynku, kultury, pamięci wydarzeń historycznych albo którędy najszybciej trafić do domu.



Informatyka wykorzystuje również pojecie filtra. Mapując dysk można na przykład wyszukiwać pliki jednego typu - z określoną datą lub zawierające konkretne dane (np. określone słowa). Filtrowanie przy tworzeniu map okazuje się zbawienne. Bo czy możecie wyobrazić sobie mapę, na której jest wszystko? Ulice, chodniki, parkingi i budynki z całym ich wyposażeniem to tylko drobiazg. Do tego linie energetyczne, łącznościowe, wodno-sanitarne. A co z wszystkim, co zmienia swoją postać jak przyroda lub porusza się jak ludzie, zwierzęta, samochody. A pogoda? A co z pojęciem historii? Jakby wyglądała mapa, na której jest cała historia Twojej miejscowości?

Podobnym zjawiskom podlega nasze postrzeganie otoczenia. Mapujemy je, oswajamy. Jednakże jesteśmy zbudowani inaczej niż komputery, które od razu mają swoją maksymalną wydajność. Nasza wydajność rośnie. Uczymy się poznawać świat. To tak, jakby na początku naszego życia filtr był nałożony na wszystko. W miarę uczenia się znaczeń i relacji zaczynamy dostrzegać nowe przedmioty, zjawiska, ludzi. Na jednolicie zamalowanej karcie naszej pamięci zaczynamy dostrzegać coraz to nowe kontury opowiadające o sprawach, które dla nas są ważne.



W naszych umysłach i sercach rodzą się nasze własne mapy, przesiane przez nasze własne filtry. Gdyby spojrzeć na taką mapę, to okaże się, że dużo można o właścicielu powiedzieć. Niemal wszystko, co jest związane z działaniem i odrobinę o intencjach. O takiej mapie życia można powiedzieć, że jest najszczerszą wypowiedzią każdego o sobie samym, prawda? W sercu człowieka pozostają sprawy najbardziej wartościowe, zmapowane poprzez wartości będące podstawą wszystkich wyborów. Gdyby wyobrazić sobie, że mamy dostęp do takiej mapy, to do czego ona nam sie przyda? To jest pytanie o nas samych. Na ile jesteśmy rozwinięci i dojrzali, aby wiedzieć, jak skorzystać z takiej gotowej mapy. Zilustruję tę myśl językiem informatyki: samo posiadanie wglądu do określonego zasobu, np. bazy danych albo dysku, nie oznacza, że będziemy w stanie z niego skorzystać, ponieważ możemy nie posiadać właściwego sprzętu, oprogramowania albo wiedzy.

W poprzednim wstępniaku do "ZA" pisałem o zgodności języków w celu porozumienia. Z wykorzystaniem map życia jest podobnie. Mnóstwo ludzi mówi o swoich "mapach życia", ale nie są zrozumiani. Być może to jest sprawa języka? "Zielony Autobus" jest miejscem, gdzie możecie spodziewać się języka zgodnego z Waszym, bo opowiadanego przez rówieśników. Również zawartość "map życia", filtry użyte do umieszczenia w nich zdarzeń są własnością osób o doświadczeniu podobnym do Waszego. Zapraszam Was do spotkania z nimi. Do wzbogacenia Waszych map o mapy innych. Wszystkie mają wartość bezcenną.
Grzegorz Oller
(wstępniak do 3 numeru "Zielonego Autobusu")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz