wtorek, 24 sierpnia 2004

Kleszczewo. Uwłaszczeni po PGR-ze

W ubiegłym roku pisaliśmy o problemach mieszkańców osiedla popegeerowskiego z ciepłem. Z powodu braku pieniędzy osiedle rozstało się z dostawcą ciepła z kotłowni olejowej i przeszło na własne ogrzewanie, na ogół etażowe. W tym reportażu piszemy między innymi o tym, jak na tym wyszli
Osiedle jak osiedle. Biedne, ale dumne. Jego mieszkańcy wprost pytają: "I gdzie tu Arizona?". Tak dopiekł ten film. Skrzywdził. Bo zamiast prawdy o 15-letnich perypetiach takich osiedli, których zwyczajnie po zmianie ustroju pozbawiono szans, pokazał przejaskrawioną ohydę. No i gdzie ta Arizona? - pytamy sami siebie, widząc niektóre ocieplane ściany, wymienione okna i przy dwóch blokach ładne płyty na schodach wiodących do drzwi wejściowych.
Rozstanie z firmą
Osiedle w minionym sezonie grzewczym przeżyło koszmar. Chodziło o ciepło. Ciepłe kaloryfery, ciepłą wodę.
Rozmawiamy przy jednym z bloków. Dwie panie, przedstawicielki blokowej wspólnoty, jeden pan. Irena Podwojewska Burczyk krótko przypomina, o co chodziło.
Kiedyś ogrzewanie szło z kotłowni węglowej, której resztki stoją na osiedlu. Po jej unieruchomieniu wszystko, co było wartościowe, poznikało. Pobudowano kotłownię olejową. Agencja Własności Rolnej przekazała ją gminie, gmina dała w dzierżawę firmie prywatnej. Każdy z lokatorów miał z nią podpisaną indywidualną umowę. W bloku, przy którym rozmawiamy, jedna z lokatorek nie płaciła, o czym reszta nie wiedziała. Nie było tego dużo, niecały tysiąc PLN. W innych blokach zaległości były większe. Właściciel firmy zaproponował, żeby umowy podpisywały wspólnoty i żeby wspólnoty zapłaciły zaległości za niepłacącą lokatorkę. W myśl zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Umowa miała być podpisana na 10 lat. Mieszkańców nie było na to stać. Właściciel firmy powiedział, że jak zadłużenie nie zostanie spłacone, nie będzie ogrzewał. I tak zrobił. Na to prawie wszyscy odeszli od firmy i założyli swoje ogrzewanie, na ogół etażowe. Każdy sobie radził, jak mógł. Ludzie brali pożyczki. W rezultacie, nie licząc pieniędzy wydanych na nowy system grzewczy, ogrzewanie teraz jest tańsze. Szkoda tylko, że ci, którzy otrzymywali z Urzędu Gminy dotację na ciepło, ją stracili.
Dużo taniej
Aniela Rekowska jest przewodniczącą wspólnoty w tym bloku. Za ciepło, ciepłą wodę i ścieki płaciła firmie około 450 zł. Po odjęciu kosztów ciepłej wody za samo ciepło wychodziło około 300 zł. Ma duże mieszkanie, M-5, 73 m2. Przeróbka systemu grzewczego kosztowała ją około 3 tys. zł. Ile ją kosztowało ciepło po odcięciu się od ciepłowni olejowej? - Dwa i pół miesiąca kosztowało tyle, ile teraz kosztuje ogrzewanie przez cały sezon.
Pani Aniela kupiła na zimę 4 metry sześcienne drewna (40 - 50 zł m3), niecałą tonę węgla, brykieciki - 10 woreczków i sporo zaoszczędza. Sama sobie grzeje wodę. Oczywiście to mało wygodne, zwłaszcza dla ludzi starszych, ale znacznie tańsze. Drogo było tym, którzy znaleźli się w pułapce - firma ich odcięła, a oni nie przebudowali systemu. Może z braku pieniędzy, może z niewiary, że jednak do czegoś takiego dojdzie. Jedna rodzina w bloku grzała się przez zimę piecykiem elektrycznym. Ma teraz zapłacić duże pieniądze. I odcięli im prąd. Nie ma zmiłuj - chciałoby się powiedzieć. - Cholerne nie ma zmiłuj dla ludzi, zwłaszcza dla ludzi biednych, przez 15 lat kapitalizmu niechcianych. Chociaż podobno były jakieś pieniądze na pomoc. - Agencja oddając infrastrukturę do Urzędu Gminy dała 15 miliardów złotych. Gdzie one są? - pytają panie. Ciekawe, gdzie. Albo gdzie są pieniądze z demontażu kotłowni węglowej? Może ktoś wyjaśni?
Temat Podolskiego
Zbigniew Podolski ma dla nas inny temat. Chce nas koniecznie zaprowadzić do miejsca, gdzie kiedyś była pegeerowska oczyszczalnia ścieków. Do tego, co z niej zostało, prowadzi kanaliza z osiedla. Podobno jest z azbestu. Według Podolskiego ścieki w każdej chwili mogą się cofnąć do mieszkań. A na obiekcie po oczyszczalni z pompy wali do góry, potem na pole, polem do Jeziora Kleszczewskiego. - Łapię ryby w tym jeziorze - opowiada pan Zbigniew. - Są przez te ścieki miękkie i napuchłe. Na patelni robi się je dwa razy krócej niż zdrowe. No to idziemy, nie bardzo wierząc, że ścieki walą prosto do jeziora. Wszak w Unii to jest niemożliwe.
Wizja
Na szybką wizję, którą organizuje Podolski, idzie z nami też pani Aniela. Resztówka po popegeerowskiej oczyszczalni stoi od osiedla z pół kilometra, może bliżej. Śmierdzi już z daleka. I słychać szum. Pan Zbigniew wspina się na byłą oczyszczalnię i triumfalnie pokazuje na wylot rury fi 110. Faktycznie - z rury pod dużym ciśnieniem wlatuje brunatna ciecz. Robimy zdjęcia. Nagle rura milknie. - O, przymknęli. Zobaczyli, ze tu idziemy i zamknęli.
Ale dowód rzeczowy jest. Zdjęcia.
- I my płacimy za ścieki? Za co? Za to, że się je wylewa do jeziora? - pytają później chyba retorycznie inni mieszkańcy osiedla. Pytanie zasadne: czy płacą tylko za przepływ ścieków starymi rurami do jeziora, czy też za ich "oczyszczanie"?
Siłownia
Rozmawiamy z innymi mieszkańcami osiedla. Mieszka tu w 10 blokach 180 rodzin. - Teraz bardzo nam zależy na kotłowni. Nasza młodzież urządziła sobie tam siłownię, z czego jesteśmy zadowoleni. Chodzi o to, żeby nie powykradali i oddali do użytku mieszkańcom - mówią. - Teraz trzeba pilnować, żeby gmina nie sprzedała, ale jak to zrobić? - dodają. I nie wierzą. - Piece w kotłowni węglowej, zanim były wykradzione, to wpierw wyremontowali za grube pieniądze. Żebyśmy nie dbali o ten budynek kotłowni, to by już dawno legła w gruzach. Nie wierzą też w kanalizację, która miała do nich dotrzeć ze Zblewa przez Pinczyn. Nie wierzą też w zespołowe działanie, kiedy mówimy, żeby powołali jakiś osiedlowy samorząd. Bo tylko jakaś reprezentacja będzie miała coś do gadania. Kiwają głowami. Kiedy uwierzą w siłę zespołowego działania, przestaną być niechcianymi, zapomnianymi i łupionymi dziećmi transformacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz