Jest już człowiek, który chce kupić ostatni wolny pałac w powiecie starogardzkim.
Ostatni wolny pałac
- Najwięcej pałaców było w gminie Smętowo. Stał prawie w każdym z 12 sołectw. Obecnie została połowa. - Pałac w Rynkówce to wzór rekonstrukcji obiektu. Znajdował się w takim stanie, że już go przekreślono - wylicza wójt gminy Jerzy Zieliński. - Nadawał się, tak można było sądzić, tylko do rozbiórki. Ale człowiek może wszystko. Pałace przestały istnieć ma we Frący, w Lalkowkach i w Smardzewie w okresie PRL-u. Z większych pozostały w Smętówku, w Smętowie, Kopytkowie, Starej Jani, Leśnej Jani (5). Obiekt w Smętówku został sprzedany lokatorom, którzy utworzyli wspólnotę i dbają o niego w miarę możliwości. Tylko ten pałac i w Smardzewie były w gestii gminy. Jeden z dwóch obiektów pałacówych (mówimy o resztówce) w Smardzewie został sprzedany trochę niefortunnie, gdyż nabywca sprzedał komuś innemu, ten ktoś następnemu i tak to się tam zmienia jak pogoda. Drugi obiekt nabyli mieszkańcy. Reszta pałaców należała do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, obecnie Agencji Nieruchomości Rolnych. Do niedawna istniał problem dwóch pałaców, zarządzanych przez Agencję, a mianowicie w Kopytkowie i Leśnej Jani. Jako wójt, przedstawiciel samorządu, nie miałem i nie ma mam wpływu na to, komu i za ile to jest sprzedawane.
Dzisiaj to już płacz nad rozlanym mlekiem, ale zapytajmy: czy nie sądzi pan, że to jednak gminy powinny być właścicielami takich obiektów?
- Jak najbardziej. Decyzje powinien podejmować samorząd. Jeżeli mamy kreować politykę gospodarczo-społeczną, to te obiekty powinny się znajdować w gestii gminy.
Strasznie długo sprzedawano zespół pałacowo-parkowy w Kopytkowie. A ma wspaniałe atuty - kapitalny, kilkuhektarowy park, wielkość, położenie przy przyszłym zjeździe z autostrady A-1.
- To się za długo wlokło i w międzyczasie pałac ulegał dewastacji. Dzisiaj trzeba tam włożyć dużo wysiłku i środków finansowych, ponieważ sporo zostało zdewastowane, a wilgoć naruszyła drewniane stropy. Dlaczego to trwało tak długi? Agencja ogłosiła przetarg. Pojawili się potencjalni nabywcy. Agencja wybrała jedną z trzech ofert. Byłoby już po wszystkim, ale okazało się, że konserwator zabytków miał w stosunku do osoby, która wygrała przetarg, obiekcje. Gmina monitowała, żeby szybciej sprzedali w związku z zapytaniami na sesji Rady Gminy, kiedy wreszcie ta sprzedaż pałacu będzie sfinalizowana.
Za ile ten pałac został sprzedany?
- Nie wiem, to pytanie do Agencji.
Słyszeliśmy o kwocie ok. 200 tys. Cóż, to śmiesznie mała kwota, mniejsza niż kosztuje przyzwoity dom jednorodzinny. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że taki pałac z parkiem to wielki odkurzacz pochłaniający pieniądze, przynajmniej przez pierwsze lata renowacji. Ale to pytanie zadaliśmy w innym celu. Chodzi o to, czy tego nie mogła przejąć, poprzez gminę, wieś?
- Niech te pałace idą za symboliczną złotówkę, byleby ich właściciele byli wiarygodni. Co do wsi jako właściciela. To byłby za duży ciężar dla wsi. Poza tym w grę wszedł konserwator zabytków. Oni musieliby, odnawiając pałac, dostosować się do wymogów konserwatora zabytków. Inna sprawa, że to nie jest tak, że nagle mieszkańcy się skrzykną i razem podejdą do wspólnej własności. W pewnym okresie powstał pomysł, żeby tam urządzić dom pomocy społecznej. Wówczas dyrektorem DPS-ów na szczeblu wojewódzkim był Gałęziak, który miał wielką siłę przebicia. Ale konserwator nie wyraził zgody. Zresztą konserwator od początku widział w tym miejscu coś, co wiąże się z kulturą, jakąś galerię, muzeum, a nie DPS.
I w końcu pałac w Kopytkowie został sprzedany. A ten w Leśnej Jani? Ostatni wolny pałac w powiecie?
- Niedawno przyjechał do nas profesor z Chicago. Jest zdecydowany rozmawiać z Agencją na temat nabycia tego zespołu pałacowo-parkowego. Pojechaliśmy z nim na rekonesans. Był pod wielkim wrażeniem obiektu i parku. Dalsza droga wiedzie przez Agencję. Oby była mu życzliwa.
Pałace pałacami. Według nas dużo większą wartość mają parki, które dotąd teoretycznie stanowiły jakąś wielką wartość sołectw. Istnieje obawa, że jacyś ludzie kupią, ogrodzą, odizolują park od wsi.
- Profesor się nie odizoluje. Pytał, jacy ludzie tu mieszkają, czy gmina jest bezpieczna, czy wieś bezpieczna. On nie zrobi getta. On ma świadomość, że ludzie tego potrzebują.
Może przy pałacu, parku będzie jakaś praca? Jest pan rolnikiem. Ile pana zdaniem potrzeba osób, by park w Kopytkowie doprowadzić do porządku, a potem go utrzymywać.
- Przy dzisiejszych urządzeniach mechanicznych dwie osoby.
Tygodnik Kociewiak - środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz