Wcześniej w Ogródku grali bluesa i reggae. Przez prawie dziesięć dni tu i tam ryczały harleye, którym chyba dla szpanu zdejmowano tłumiki. Ale ten ryk to też pewien rodzaj muzyki. Megabas, może megaburczybas.
W Kaliskach wójt uparł się na szlachetną imprezę bezalkoholową i po raz kolejny poniósł porażkę. Słaba frekwencja sprowadziła "Leśne Spotkania" do rangi gminnego festyniku. Inna sprawa, że może taki był i plan. Kto w końcu powiedział, że przy drodze do zbawienia muszą stać butelki po Specjalach?!
Kulminacja sierpniowych wydarzeń miała miejsce w sobotę i niedzielę w Osieku. Kto nie chciał uruchomić swoich cielesnych podzespołów, zwanymi kośćmi i pojawić się na Kałębiem osobiście, mógł sobie pooglądać Gospel na żywo w Plusie, a dzień później w II Programie TVP. (Na żywo leciało, ciało leżało.)
W niedzielę przez Osiek przewinęło się z kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt tysięcy ludzi i kilka tysięcy samochodów. Wiele rejestracji z dalekich stron Polski i zza granicy. Samych osobowych dwuśladów przy przecież krótkiej ulicy Kwiatowej naliczyłem ponad trzysta. Tak więc mnóstwo dwuśladów przy ulicach, na parkingach, autobusy, motory, konie, rowery, nogi (też dwuślad).
Mnóstwo ludzi przed kościołem, gdzie odbywał się Jarmark Św. Rocha, mnóstwo w tym czasie w Amfiteatrze Łąkowym, gdzie odbywał się msza. Mnóstwo łaziło pomiędzy jednym a drugim.
Na jarmarku oprócz owoców, ciuchów itp. sprzedawano karabiny i pistolety, na szczęście z tworzywa sztucznego. Czy to dobry towar w takim miejscu?
W i wokół amfiteatru zebrali się ludzie z różnych bajek - harleyowcy w czarnych skórach, szwedzcy rycerze z Gniewu, konni z jazdy polskiej, strażacy, księża, chórzyści w długich tunikach, trampy z plecaczkami, gwiazdy polskiego gospelu. Dobrze, że w tym dniu zabrakło Czarnych, bo wrażenie miszmaszu pogłębiłoby się jeszcze bardziej.
Do całego tego niespójnego zgiełku obrazów dodajmy jeszcze kilka: Piastów sprzedających pajdy chleba, dzieciaki, którym pomyliła się ta impreza z Nowym Rokiem, bo walili z petard po ulicach, wszędobylskie samochody, reklama np. KGHM, przewoźne urządzenia sanitarne tojtoj, komórki przy uszach podczas mszy, baloniki na drucikach i mnóstwo, mnóstwo nieraz dziwacznych szczegółów. Zabrakło rapującej Miszyki Mickey i śpiewającego gospel Longina Pastusiaka, żeby obraz był bardziej surrealistyczny.
Adam Zieliński
Tekst na podstawie Tygodnika Kociewiak wychodzacego ze środowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz