środa, 8 grudnia 2004

Malownicze Piece

Są trzy tak malownicze miejscowości w naszym powiecie - Wielki Bukowiec (gm. Skórcz), Pogódki (gm. Skarszewy) i właśnie Piece. Łączy je bardzo ciekawa zabudowa.

W tych miejscowościach rozmaite budynki, nieraz z powodu ukształtowania terenu, stoją jakby jedne na drugich. W Piecach zaskakuje zwłaszcza obejście Szwedowskich. Tu na pierwszym poziomie stoi murowany dom, dalej widac poukładane drewno, nad tym przytulone do ostrej skarpy szałerki, klatkę na króliki, gołębnik, do którego dochodzi się po stromych schodach, a już zupełnie wysoko, na samej skarpie - dwie wielkie stodoły. Śliczny widok dla fotografa. A jak się do tego jeszcze doda startujące w niebo stado gołębi...
Na piętrze murowanego domu z 1939 roku mieszka Sylwester Szwedowski z żoną Magdą i dziećmi - Dominiką i Szymonem. Dół zajmują rodzice pana Sylwestra. Przy domu, podobnie jak i przy innych we wsi, od kilku lat cały czas coś się robi, więc wygląda całkiem przyzwoicie. A mieszkanko na piętrze zaskakuje kameralnością i wykorzystaniem każdego kąta.
Wnętrze urządził gospodarz. Jest z zawodu budowlańcem, ale obecnie pracuje w 12-osobowej spółce leśnej w Piecach, która pielęgnuje lasy.
- Jeszcze niedawno pracownicy leśni mieli jednoosobowe firmy - mówi Szwedowski. - To jednak nie było dobre. Wiadomo, z powodu zbyt wysokiego ZUS-u. Obecnie ten ZUS jest niższy. Ponadto spółka, zrzeszająca pilarzy i drwali ma duży park maszynowy i może obsługiwać teren dwóch leśnictw, a taki jest teraz wymóg. My operujemy na terenie Czechowa i Gajów. Mamy 8-godzinny dzień pracy z wolnymi sobotami. Chociaż ostatnio nie bardzo jest co robić, tyle w tym roku wycięli drzew. Dzisiaj na przykład zbieraliśmy szyszki na nasiona. Takie było zapotrzebowanie.
Czechowa czy Trzechowa? - pytamy, bo to się nieraz myli.
- No właśnie, z jednej strony wsi jest Czechowo, z drugiej Trzechowo.

Podobnie jak Czarnylas i Czarny Las w gminie Skórcz. Powinno się to ujednolicić... Panie Sylwestrze, jest tu niezwykle kameralnie, podobnie na podwórku. I są gołąbki. Skąd to zamiłowanie? Po tacie, dziadku?
- Nie. Gołębie odziedziczyłem po starszym bracie, który zginął na motorze. Zajmuję się nimi od 12. roku życia. Mam ponad czterdzieści - sportowe, garłacze, mewki, widyngi. A kilka egzemplarzy jest bardzo ciekawych.
A w zawodach bierze pan udział?
- Za drogo. Od dwóch lat od każdego gołębia płaci się lotowe. A są przecież jeszcze koszty utrzymania ptaków. Daję im pszenicę i kukurydzę. 50-kilogramowy worek kosztuje 40 złotych, a ja potrzebuję półtora worka pszenicy miesięcznie. Bardziej mi się podobają gołębie ozdobne niż pocztowe. W gołębniku i jak chodzą po podwórku, pusząc się barwami. Mam kilka ciekawych egzemplarzy.
Zastanawiamy się, co takiego magicznego jest w hodowli gołębi, że pomimo tylu związanych z techniką atrakcji, jakie nam proponuje dzisiejszy świat, są jeszcze hodowcy i to wielu.
Dla pana Sylwestra to wielka frajda odpoczywać przy ptakach, zwłaszcza jak chodzą po na podwórku. Czasem z synem siedzą i trzy godziny. Poza tym jest ten dreszcz emocji, kiedy rodzą się nowe.
- No bo zawsze jest wielka zagadka, jakiego teraz będzie koloru, jaka wyjdzie krzyżówka.
O - właśnie to. Taki hodowca, zwłaszcza krzyżujący rozmaite odmiany zwierząt, zapewne ma odrobinkę tej radości, jaką przeżywa w swojej nieskończoności Stwórca, tworząc rozmaite byty materialne.

Ale ludzi, którzy potrafią się cieszyć naturą - dotykiem żywego zwierzęcia, widokiem jesiennego lasu - jest coraz mniej. Matrix, fikcyjny świat, tworzony przez technikę, zwycięża. Również w Piecach?
- To prawda. Kilkanaście lat temu było tu gdzieś prawie trzydziestu hodowców gołębi. Zostało niewielu. Ale te moje gołębie nie zginą. Mój synek ma do nich zamiłowanie. A jak ktoś ma do czegoś zamiłowanie, to tak szybko z tego nie zrezygnuje. On, kiedy widzi, że ktoś obcy zbliża się do gołębnika, krzyczy "tata, nie sprzedawaj!".
Wspinamy się po bardzo stromej, wyłożonej płytami dróżce do gołębnika. Im jesteśmy wyżej, tym ładniejsze są te Piece.
- Mam jeszcze cztery króliki... - napomyka po drodze Sylwester Szwedowski.
Tekst i foto Marek Grania

1. Sylwester i Magda Szwedowscy i ich dzieci Dominika i Szymon w przytulnie urządzonym mieszkaniu.
2. Przystajemy zdumieni przed podwórkiem Szwedowskich. Budynki i szałerki piętrzą się tutaj jakby jeden stał na drugim.







Na podstawie materiału zamieszczonego w Tygodniku Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz