Jakby tak popatrzeć na dzieła, jakie tworzyli ludzie w swojej historii, to widać, że znakomita większość z nich była poświęcona Bogu. Czy zdaniem Księdza Biskupa w człowieku jest jakiś 6 zmysł, który przekazuje mu, że Bóg istnieje i który każe mu Go szukać?
- Człowiek jest istotą tak złożoną, że na pewno stanowi sam dla siebie tajemnicę. Każdy z nas ma mniej czy więcej. Nie ma człowieka, który może powiedzieć, że przyswoił sobie wszystko. Każdy ma swoje zdolności, jakby specjalnie dla niego. Niby jest taki sam jak każdy inny, ale coś tam potrafi innego. Jeden ma talent rzeźbiarski, drugi malarski, kompozytorski i tak dalej. Jednak wspólną rzeczą dla każdego wierzącego człowieka jest poszukiwanie ostatecznego sensu życia.
Niektórzy są na to nieczuli. Takie wyciszenie umiejętności w zakresie życia religijnego może dotknąć ludzi. Większość jednak pyta o to, co może mnie spotkać na końcu życia, kiedy odejdę, co z przemijalnością. Jesteśmy z biegiem czasu coraz bardziej osamotnieni. Człowiek jako człowiek staje wobec swojej ułomności, niemocy, uświadamia sobie w życiu, że należy oczekiwać Tego, co ukaże drogę i pokaże wyjście.
I w pewnym momencie historii pojawił się Chrystus. Po ukrzyżowaniu miał prędko wrócić, tymczasem minęło 2000 lat... Dlaczego akurat Chrystus?
- Jeden naród miał przechowywać najwierniej tradycję objawienia jednego Boga i pokazać mesjańską epokę, aby wszystko było coraz jaśniejsze. Całą wielką tajemnicę o spełnieniu, o Jezusie... W pewnym momencie historii przychodzi Jezus Chrystus, rozpoznawany jako ten, co przynosi orędzie o Bogu i prowadzi do ostatecznego wyzwolenia, który w punkcie centralnym historii spełnia oczekiwania. Wówczas obietnice się kończą i przychodzi czas ich wykonania.
Autorzy różnych powieści w różnych czasach przydawali swoim bohaterom cechy Jezusa, na przykład Fiodor Dostojewski w "Idiocie". Książę Myszkin to taki eksperyment - to Chrystus w ówczesnej Rosji. A co by było, zdaniem Księdza Biskupa, gdyby Chrystus pojawił się dzisiaj? Jak by został przyjęty?
Nie inaczej niż w swoim czasie. Chrystus był najpierw słuchany, podglądany,
ludzie chodzili do Niego. Najpierw go podziwiali, np. w Synagodze Nazaretańskiej, gdzie cytował proroka Izajasza, a potem wiedząc, że to syn cieśli, dziwili się jak On może coś takiego głosić. Od tego momentu zaczęły się na niego zamachy. Chcieli Go już na początku strącić z góry. Ukrzyżowanie było efektem końcowym. Efekt Mesjasza to zrównanie się z ludźmi. Przedstawia to Ewangelia...
Ja uważam, że jest to tylko różnica czasu, człowiek zawsze jest ten sam. Wówczas wielu Go słuchało, co nie znaczy, że to ludzi zmieniło. W Starym Testamencie mamy szereg informacji, wydarzeń, które fascynowały na przykład władców Królestwa Babilońskiego. Bóg żydowski fascynował tych królów. Ogłaszali Go nawet jako jedynego Boga. A jednak sami w swoim zachowaniu nic nie zmieniali.
Zmiana to sprawa indywidualna. Dużo zależy od tego, czego się szuka, i od tego, na czym nam zależy, i co chce się znaleźć, i co chce dla siebie z tego zachować.
Wróćmy do poprzedniego pytania. Taki obraz - Chrystus w Auchan, albo wędrujący ulicami Nowego Jorku. Jak byłby przyjęty?
- Dzisiaj ludzie muszą zobaczyć. Wierzą w to, co widzą. Są ludzie, którzy żyją w Kościele i mogliby być zaskoczeni. Uważają, że Jezus jest w kościele, a tu nagle pojawia się w sklepie. Dla jednych byłaby to ciekawostka, dla drugich coś, co prowadziłoby głębiej. Wtedy, gdy żył Jezus, było podobnie - zdziwienie i fascynacja. Nie powiedziałbym, że byłoby inaczej - zostałby przyjęty tak samo.
Czy jednak szalony postęp techniki nie prowadzi do zaniku tego 6 zmysłu, o którym mówiliśmy na początku? Tego, co w człowieku każe mu szukać Boga?
- Obecny postęp cywilizacyjny nie musi mieć wpływu na naszą wiarę i na pewno jej nie zabija, bo to jest coś, co idzie obok nas i pomaga nam żyć, to jest w harmonii z życiem. Nie jest to naszą konkurencją.
Mój znajomy, kiedy zauważył chodzącego po ulicy i rozdającego cukierki Mikołaja, zauważył, że tacy Mikołaje zabili wiarę w prawdziwego, tajemniczego Mikołaja. Bo jak można wierzyć w kogoś, kogo się widzi? Czy podobnie nie jest z hollywoodzkimi ekranizacjami życia Chrystusa i całą tą produkcją otaczającą Święta Bożego Narodzenia? Czy taki sposób przedstawiania Chrystusa nie odejmuje z niego świętości, sacrum?
- Chrystus jest realny w swoim słowie i Kościele - taki pozostał... Ponadto ta historia się jeszcze nie skończyła. Zaczęła się na krzyżu. Natomiast w pewnym momencie trzeba rozróżnić, jak daleko sięga symbol i jak daleko jest obecna rzeczywistość. Nie znamy Chrystusa według ciała. Jeżeli ten Mikołaj jest ludzki, to traci swoją pozycję. Gdyż jest to symbol. Zbyt mocne urealnienie osłabia. Dużą krzywdę wyrządzają tu filmy o Chrystusie czy Starym Testamencie, bo umieszcza się symbol w kategorii schematu, który ludzie interpretują jako realny. Jest granica, której nie powinien przekraczać człowiek, bo za nią jest przestrzeń sacrum, to trzeba uszanować. Jest to przeżycie religijne. Obraz ma pomóc w przedstawieniu prawdy, a nie ją zastępować. Przykładowo - jeśli z przejścia przez Morze Czerwone robi się reportaż, to sprawa staje się nazbyt dosłowna, a Biblia to przeniesienie słowa, nie reportaż.
Podobne do tego jest to, co obserwujemy w naszych kościołach. Filmowanie mszy. Człowiek powinien się w tym miejscu skupić, a w momencie, gdy kamerzysta go nagrywa, wierny się rozprasza. Reżyser, narzucając swój schemat widzenia obrazu, posługując się obrazem, narzuca swoją wizję. Człowiek musi sam kreować swój obraz , a nie iść za obrazem innych, bo poddaje się jednemu poglądowi... Chrystus jest widziany bardzo subiektywnie przez Hollywood. Każdy musi dać sobie własną odpowiedź , jak widzi Chrystusa i wtedy jest to obiektywne.
Żyło już tylu ludzi, tylu bohaterów. Dlaczego Chrystus przez te 2000 lat jest i zapewne będzie bohaterem numer 1. Właściwie co takiego go wyróżnia?
- Bo przynosi odpowiedź na pytanie, na które nikt nie odpowie - mówi prawdę o człowieku. W Jezusie odczytuje się prawdę i dobro. Historia jest pod tym względem fascynująca - dotyczy tego, jak działał, jak mówił. Dopiero po jego śmierci zaczyna się ewangelia, która teraz trwa. Na krzyżu powstaje początek, a nie koniec.
Jego przyjście jest momentem przełomowym. Chrystus pokazuje nam, czym jest grzech i jak sobie z nim poradzić.
W okresie Świąt Bożego Narodzenia dochodzi do jakby kondensacji dobrych uczuć, bo myślimy o Chrystusie. Dlaczego tak krótko staramy się być lepsi?
- Taka jest ludzka natura, zawsze ludzie potrzebowali takiego oddechu.
Następuje nowy impuls, przebaczenie, pojednanie. Boże Narodzenie jawi się w kontekście rodzinnej radości. Jest to odkrywanie Jezusa od samego początku, jako dziecięcia. Wielkanoc skłania do głębszej refleksji, jest surowsza pokuta niż adwent - rekolekcje wielkopostne. Nam Boże Narodzenie jawi się z rodziną radością. Są piękne w tym nastroju, który myśmy gdzieś zakorzenili w swych rodzinach. Ludzie na siebie czekają, cieszą się, że mogą być razem.
Mamy w tym momencie siebie odkrywać.
- Czy integracja europejska nie przyczyni się do upadku naszej wiary?
Musimy najpierw zobaczyć, jak jest w UE. Najpierw trzeba zobaczyć, jak to jest
w innych krajach. Mogą być zagrożenia wynikające z psychiki narodów. Weźmy na przykład Holandię, która zalegalizowała eutanazję. Tak stawiane pytania: np. czy eutanazja ma być, czy nie - bez wystarczającego namysłu są niebezpieczne, ale nie musi to być sprawą całej Unii. Zresztą Unia to sprawy ekonomiczne, gospodarcze, a to sprawy poza strukturą Kościoła.
Co przeszkadza człowiekowi w odkryciu własnej prawdy?
- Są ludzie, którzy są i chcą pozostać nieczuli na religię; myślą, że mogą sobie radzić bez tego. A co przeszkadza? Są samowystarczalni sami na swoje problemy. Mają za daleko posuniętą pewność siebie, rzekłbym zuchwałość, myślą, że bez pomocy łaski są w stanie pokonać przestrzeń.
Jaki według Księdza Biskupa będzie XXI wiek?
- Trudno wnioskować. Każdy wiek ma swoje sensacje. 2000 lat chrześcijaństwa nie cofnęło (poza mahometanizmem - cały ten wielki obszar odpadł od chrześcijaństwa). Niektóre kraje na przykład poprzez misje są już w zasadzie krajami chrześcijańskimi. Wydaje mi się, że tutaj sprawa religii pozostanie pewnym konstansem. W ostatnich latach drugiej połowy XX wieku kościoły chrześcijańskie są do siebie bardzo zbliżone i zbliżają się nadal, konsolidują się. Inne religie? Trudno powiedzieć. Co nam pozostanie po wielkim Jubileuszu? Być czy mieć? Każdy wiek ma te same pokusy. Zdecydowanie jest zwycięstwo być nad mieć. Widać przesyt tym, co już wypracowaliśmy.
Tekst z 2002 r.- Tygodnik Kociewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz