czwartek, 20 kwietnia 2006

Widok z wieży kościoła św. Katarzyny

W poszukiwaniu miejsca, skąd turyści mieliby możliwość oglądania panoramy Starogardu, reporter "Dziennika Bałtyckiego" wszedł na wieżę kościoła św. Katarzyny. Ma ona wysokość 49 m i przypomina swym kształtem wieżę ratusza Głównego Miasta w Gdańsku. Stanowi najwyższy pomnik architektury w Starogardzie.





Jest wyższa od wieży Elektrociepłowni o 2 metry i widoczna z każdego punktu miasta. Z jej najwyższych kondygnacji można podziwiać panoramę miasta.

Kościół św. Katarzyny kilkakrotnie ulegał zniszczeniu, jak np. w wojnie polsko - szwedzkiej, 1629 r. kiedy spaliła się północna część miasta. Pożar wyrządził szkody w świątyni w 1642r. Największe jednak straty spowodowała wojna polsko - szwedzka 1655 - 1660, na początku której zostały zniszczone kościoły św. Mateusza oraz kaplice św. Jakuba i św. Jerzego. Ocalał jedynie kościół św. Katarzyny.

- Z przyjemnością udostępniłbym wszystkim chętnym wieżę kościoła, aby mogli oglądać ten fascynujący widok.- mówi ks. kanonik Roman Walkows, proboszcz parafii. - Niestety mechanizm zabytkowego zegara zajmuje tyle miejsca, że jest to technicznie nie do zrobienia. Zegar jest obecnie sterowany elektronicznie i podobno spóźni się o jedną sekundę na 100 lat. Ponadto wejście na wieżę nie jest bezpieczne. Mimo, że wymieniliśmy ostatnio drabiny, trzeba się wykazać niezłą kondycją fizyczną, żeby dostać się do góry - tłumaczy proboszcz.

Kościół jest usytuowany na u zbiegu ulic Tczewskiej, Podgórnej i Wodnej, narożny, zorientowany z prezbiterium ku wschodowi, murowany z czerwonej cegły, otynkowany z wyjątkiem wieży i zakrystii, z dachem ceramicznym, dwuspadowym, kryjącym wszystkie trzy nawy, osadzonym w czterech narożnych wieżyczkach z gzymsem okalającym jego podstawę, halowy, w nawach bocznych ze wspartymi na drewnianych doryckich kolumnach dwupiętrowymi balkonami, zbudowany w stylu neogotyckim w 1802 roku na planie prostokąta o długości 31 m i szerokości 15 m.

Np. w górnych partiach elewacji cegła pełni funkcje dekoracyjne. Wysokość nawy głównej 9,5 m, kubatura 8700 m3. Główne wejście do kościoła prowadzi od ul. Podgórnej (w elewacji zachodniej), pod wieżą i chórem, i od zewnątrz uwieńczone jest dużym, smukłym, piętrowym oknem o szkielecie zbudowanym z żółtych, delikatnych cegieł.

Wieża z czerwonej cegły jest sześciokondygnacyjna. Cztery podstawowe, najstarsze kondygnacje zostały zbudowane na planie prostokąta i uwieńczone murkiem z wieżyczkami w narożnikach, symbolizującymi mury obronne miasta czy np. czterech ewangelistów. Kościół może pomieścić około 4000 osób i został, jak wiele innych ewangelickich wybudowany na wyrost. Nas jednak najbardziej interesuje wieża, a raczej widok, który z niej można zobaczyć.

Dla nas ksiądz Roman Walkows zrobił wyjątek i zgodził się na nasze wejście. O umówionej godzinie meldujemy się w biurze parafialnym. Czeka już na nas kościelny Waldemar Glaza, który jest powiadomiony o naszym szalonym zamiarze. Idziemy do zakrystii. Z jej korytarza dostaniemy się na wieżę. Towarzyszy nam Robert Megger, lektor i ministrant. Też wchodzi na wieżę pierwszy raz.

Najpierw z zakrystii wchodzimy na nawę na pierwszym piętrze. Z niej wyżej na trzecią nawę. Nie widać jej z dołu. Pełni funkcję podręcznego magazynu. Za szczytem organów skręcamy w lewo. Idziemy schodami do góry, I zaskoczenie. Nad kościołem jest pokaźny strych. Mogłaby tu powstać galeria malarstwa albo muzeum. Wchodzimy po drewnianych schodkach, które szybko się kończą.

Teraz pozostają już tyko drabiny. Jesteśmy wewnątrz wieży. Idziemy za Robertem. Po chwili kończą się i drabiny. Przemieszczamy się po belkach. Mur przy oknach przy dzwonie ma na obrzeżach inny kolor. Dawni budowniczowie przewidzieli wymianę dzwonu. Jest nawet miejsce na jego kołnierz.

Dostajemy się do okien. I tu spotyka nas przykra niespodzianka. Są zakratowane plastykową siatką,po to żeby ptaki nie wiły sobie gniazd. W ekwilibrystycznej pozycji wykonujemy kilka zdjęć, przepychając obiektyw aparatu przez kratki. Na szczęśćcie nieco niżej w tarczy zegara są otwory, przez które można wymieniać żarówki. Aby dostać się za tarczę musieliśmy wejść do niszy w kształcie walca.

Widok Rynku z lotu ptaka wynagradza nam trudy wchodzenia na górę. Według przekazu ludowego po zachodniej stronie ul. Podgórnej, na wysokości dzisiejszego kościoła św. Katarzyny, przy Rynek 38, mieściła się posesja bogatego kupca starogardzkiego Klemensa Mollera z zajazdem Górna Karczma. Był on mężem Reginy, siostrzenicy Mikołaja Kopernika.





Jej matka Katarzyna urodziła się około 1472 r. w Toruniu. Tam przypuszczalnie w latach 1484 - 1487 wyszła ona za mąż za kupca krakowskiego, potem ławnika toruńskiego Bartłomieja Gertnera. Z tego małżeństwa urodziły się córki Katarzyna,Krystyna i Regina (około 1490 r.). Ostatnia z małżeństwa z Mollerem,zawartym być może około 1505 r., miała siedmioro dzieci, którym Kopernik umierając zapisał testamentem resztę swoich życiowych oszczędności i rzeczy, meble i ubiory.

Przekazy mówią o częstych pobytach Kopernika w Starogardzie, jak i o tym, że np. według jego projektu wybudowano tu wodociągi. Dobrodziejem, a może nawet fundatorem lub jednym z nich kościoła, przylegającego do posesji Mollera, mógł być on sam. On też mógł zawnioskować nadanie mu imienia patronki św. Katarzyny, po prostu dla upamiętnienia imion teściowej czy pierwszej swojej córki. Ostatnia przeszkoda w tym rozumowaniu leży oczywiście w różnicy lat, wynoszącej między rokiem 1469 a 1505 ponad 30.

Jedną z odpowiedzi, wyjaśniających tę rozbieżność, może być przypuszczenie, że kościół miał innego patrona, potem zmieniono, co przy znajomościach, jakie miał Kopernik w hierarchii kościoła, nie mogło być rzeczą trudną. Jak wyglądał zbudowany przed 1469 r. kościół, nie wiadomo. Przypuszczać jednak można, że nie wykazywał analogii z najpotężniejszym wtedy w Starogardzie obiektem, farą, obecnie św. Mateusza, i że był mniejszy od niego. Być może była to świątynia o szkielecie drewnianym, wykładanym cegłą i - jak to wynika z obrazu miasta, z 1608 r. - posiadająca niską, skromną wieżyczkę.

Stał w miejscu dzisiejszego od północy placu przykościelnego. Przestał istnieć w 1792 roku, podczas gdy swą średniowieczną metrykę urodzenia nadal ukrywa pod ziemią w postaci fundamentów i być może sklepionych podpiwniczeń. Podobno są one połączone w celach obronnych tak z ratuszem, jak i basztą Młyńską.Legenda dodaje, że z wieży tamtej, nieistniejącej już świątyni w jasne,pogodne noce jako gość rodziny Mollerów Mikołaj Kopernik obserwował niebo.
Jarosław Stanek

Magazyn Kociewiak - dodatek do środowego wydania Dziennika Bałtyckiego
2003 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz