piątek, 4 maja 2007

Borzechowo. K-2

BORZECHOWOW, GM. ZBLEWO. Już niedługo ruszy tu restauracja "K-2". Właściciele "odgrażają" się, że będzie to jedyna restauracja w powiecie z porządną gastronomią

O Borzechowie i domenach przyległych (Wirty, Pazda, Twardy Dół, Mały Bukowiec) napisaliśmy już sporo reportaży. Można je przeczytać na stronie www.zblewo.kociewiacy.pl dział Borzechowo. Ubolewaliśmy, że ta wspaniale położona miejscowość nie wykorzystuje swojej turystycznej szansy (ostatni artykuł - "Borzechowo mogłoby być równie bogate jak Sierakowice, gdyby..."). Zauważyliśmy na przykład w tym tekście, że brakuje w tej miejscowości porządnego parkingu. Być może to się zmieni za sprawą "K-2". I być może wreszcie będziemy mieli w powiecie porządną przydrożną gastronomię.

Dlaczego "K-2"

Spory budynek przy drodze krajowej i drodze wiodącej na Kośnikowo powstawał trzy lata. Jest ciepła kwietniowa sobota. Po kilku samochodach można wnioskować, że w środku są inwestorzy. Przystajemy. Faktycznie, są: Katarzyna i Krzysztof Langowscy. On - urodziny w Borzechowie, ona - z Gdańska.

- Ale jej korzenie wywodzą się z Borzechowa - mówi mama Katarzyny, której rodzice, Irena i Henryk Nierzywiccy, mieszkali tu do lat 50.

Tu chwila wspomnień.

- W tym miejscu, gdzie stoi teraz "K-2", był turencplac, miejsce naszych zabaw. Inaczej piaskownica. Teraz, po "tylunastu" latach, wracam do Borzechowa. Tu będzie moja starość... Córka urodziła się w Gdańsku, ale przyjeżdżała tu do mojej siostry, która wychowywała się w Borzechowie.

Krzysztof (33 l.) ukończył szkołę w Borzechowie, potem tułał się po świecie.

Po jakimś czasie właśnie w tym miejscu postawili prowizoryczny budynek, mały barek, gdzie Krzysztof organizował dyskoteki. Katarzynę znał od dzieciństwa, ale "biochemia" zagrała między nimi w 1997 roku, na jednej z dyskotek. Stąd wyszła taka nazwa - "K-2".

Nie bardzo rozumiem... "K-2"...

- Katarzyna i Krzysztof równa się "K-2". Poza tym "K-2" oznacza górę (później obejrzymy przygotowany do powieszenia olejny pejzaż z ta górą).

Tu łatwiej się realizować

- Kupiliśmy tę działkę z myślę o postawieniu takiego właśnie obiektu. Czy interes wypali? Zobaczymy... Jest duże zainteresowanie. Ludzie przychodzą, pytają, są zainteresowani rezerwacją...

Katarzyna na temat biznesu, który ruszy przecież na dniach, mówi więcej. Trudno się dziwić - ma odpowiednie papiery, gastronomia, hotelarstwo i turystyka. I biegle włada angielskim i niemieckim. Sporą wiedzę na temat rozmaitych kuchni zdobyła jeżdżąc po świecie.

Młodzi uciekają z Polski, również i kucharze. A wy jednak chcecie tutaj...

- Doszliśmy, do wniosku, że można się realizować w Polsce - mówi Katarzyna. - Ba, można się realizować nawet lepiej, niż na Zachodzie... Tutaj ludzie mają o wiele lepiej niż na Zachodzie.

O! Śmiało powiedziane!

- A tak. Tu się dziwili - "po co ona wróciła, na tę biedę". A ja sądzę, że tam jest gorzej, też z pracą. Weźmy w Anglii. Media mówią, że jest cudownie. Jest może jako tako, jeżeli ktoś żyje sam. Z rodziną to już trudniej. I szkoda, że media nie pokazują, jak Polacy mieszkają tam zbiorowo, żeby było taniej.

Rozpoznanie tematu

- W 2003 roku podjęliśmy decyzję, że to będzie to - coś większego, z restauracją... Dotychczasowy mały bar przydrożny, jaki dotychczas istniał, przyciągał wielu ludzi, więc postanowiliśmy starać się o pozwolenie na rozbudowę.

Przyciągał ludzi z Borzechowa?

- Nie. Ponad połowa to byli klienci z zewnątrz. Przyjeżdżali ze Zblewa, zatrzymywali się też kierowcy, nawet tirów, kiedy tędy jeszcze jeździły... W sierpniu 2003 roku ówczesne "K-2" zostało zamknięte i od tamtego czasu realizujemy ten obiekt.

Obiekt całkiem spory, bo liczy sobie około 1000 metrów kwadratowych. Na razie do użytku ma zostać oddany dół - restauracja "K-2", około 300 metrów kwadratowych, nie licząc kuchni. Oczywiście będzie to królestwo Katarzyny.

- Interesuje mnie zrobienie tutaj dobrej kuchni, Mam doświadczenie. Jeździłam z mężem dużo po świecie. Obserwowaliśmy różne obiekty gastronomiczne i hotelarskie, między innymi w Indonezji, na Duminikanie, w Hiszpanii, we Włoszech. Obserwowaliśmy podejście do klienta, pracę kuchni, od zaplecza...

Jak to, od zaplecza?

- Po prostu pracowałam.

Jednak nie zaczęliście tego budować w ciemno, jakieś rozeznanie - poza spostrzeżeniami, jakie dało pierwsze "K-2" - na pewno macie... Jaka jest ta nasza kociewska gastronomia?

- Przejrzałam teren stąd do Starej Kiszewy. W ciągu trzech lat budowy nie mogliśmy nigdzie na tym terenie zjeść porządnego śniadania, a od godziny 7 do 10 nie można było dostać nawet świeżej bułki. W porze śniadaniowej trzeba jechać stąd do baru mlecznego w Starogardzie. Kiedy mieliśmy w 2003 roku tutaj namiot z gastronomią, rano przychodziło do nas wielu rybaków, żeby wypić herbatę i zjeść śniadanie. Potem, jak nas spotykali, pytali: "Pani Kasiu, dlaczego nie ma pani w tym roku otwarte?". Cały dzień przychodzili też z tej dzielnicy, z Kośnikowa. Przecież to jest dzielnica turystyczna... Czy będzie tu kuchnia regionalna? Nie wierzę w kuchnię regionalną. Wierzę bardziej w owoce morza, ryby. I w dobre, swoje pieczywo. I wierzę w dobrego szefa kuchni. Ja nim nie będę. Szefem kuchni musi być facet. Najlepszymi kucharzami są faceci. We włoskich restauracjach, gdzie pracowałam, są sami faceci. Mamy szefa kuchni z Gdańska.

- Liczymy też na przejezdnych, którzy jadą z Warlubia na północ. Rok temu robiono tutaj pomiary ruchu. Latem wyszło od 2,5 do 3 tysięcy samochodów na dobę.

To świetny wynik. A parking?

- Będzie. Wyłożony polbrukiem. Na pięć tirów, trzydzieści samochodów osobowych.

Ruszy restauracja i co dalej?

Plan może ulec zmianie.

- Na górze być może będą pokoje hotelowe. Zaplanowanych jest 9 pokoi, każdy z klimatyzacją, aneksem kuchennym, łazienką. Ale jeszcze nie wiadomo, czy to będzie hotel... Być może dom spokojnej starości. Okolica jest też odpowiednia do rehabilitacji. Poza tym mamy pod tym wszystkim piwnice, gdzie można urządzić fitness, odnowę biologiczną. Na razie są pomysły. Co będzie, pokaże życie.

Kiedy otwarcie restauracji?

- W maju. Chcemy podczas otwarcia podziękować wszystkim wykonawcom.

Tadeusz Majewski



1. Tak wygląda nowy obiekt w Borzechowie, w którym w maju ruszy restauracja. Fot. Tadeusz Majewski




2. Katarzyna i Krzysztof w restauracji. Katarzyna: - Tu można się realizować nawet lepiej, niż na Zachodzie... Aż chce się dodać: - Owszem, ale skąd kapitał na "dzień dobry"? Fot. Tadeusz Majewski


Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz