Wiem, na co mnie stać, jak idę na maksa, do końca, nie patrząc, czy coś mnie boli, do momentu, aż ciężar pokona mnie ostatecznie
Spacer z walizkami
Zawody o tytuł Siłacza Kociewskiego odbyły się w Zblewie po raz drugi. Z tym że rok temu nie były tak nagłośnione jak w tym. Z zapowiadanych zawodników zabrakło Jarmalika i Głowackiego. Imprezę, pomimo beznadziejnej pogody, obserwowało ponad 600 osób. Filmował je znany reporter telewizyjny Andrzej Raduński, Kociewiak rodem z Mirotek, konferansjerkę prowadziła Dorota Piechowska, ozdobą cielesną był Wojciech Nadolski - mistrz Polski kulturystyki klasycznej fitness do 178 cm wzrostu (brrr, jak on w tym prawie mrozie mógł eksponować nagi tors). Występowała też Julia Notecka - mistrzyni Polski fitness gimnastyczny. Zawody rozgrywano się na Placu 700-lecia. Głównym sędzią był Jan łuka, multimedalista sportów siłowych (dwa rekordy Guinessa - podciąganie na drążku z obciążeniem 105 kg podchwytem i 410 kg w martwym ciągu uchwytem żelaznym). Faworytem był...
Z Arturem Heroldem rozmawia Tadeusz Majewski
Byłeś faworytem…
- Nie do końca. Równie dobrze można powiedzieć, że faworytem był Adam Rożek z Gdyni. Między nami jest duża różnica wagi. Ja ważę 98 kilogramów, on 145. Wygrał w ubiegłym roku Mocarza Kociewskiego Gniewie. Tam cały czas prowadziłem. Był za mną jeszcze po pięciu konkurencjach. Przegrałem wagę płaczu - trzymanie toporów na czas na wyprostowanych w bok rękach stojąc. Topory ważyły 17,5 kilogramów każdy. Nie dałem mu rady, bo mam kontuzjowaną rękę.
To pech. Prowadzić po pięciu konkurencjach i przegrać w ostatniej, a tym samym całe zawody. Tu prawie było odwrotnie. Przegrywałeś, przegrywałeś i... Przeanalizujmy te zawody krok po kroku.
- Dobrze. Pierwsza konkurencja - wyciskanie hantli ważących 65 kilogramów jedna ręką na bark stojąc. 13 kilogramów mniej niż na zawodach Arnold classic w USA.
Arnold od aktora?
- Tak. Pudzianowski przykładowo ani razu tego nie wycisnął, a rekord wynosi 8 powtórzeń…
Próbowałeś tego ciężaru?
- Nie, ale spróbuję wycisnąć… Ja tę konkurencję w Zblewie wygrałem wykonując 9 powtórzeń. Występowałem jako czwarty w kolejności, zaraz po Adamie Rożku. On wycisnął 6 razy. Część nie wycisnęła w ogóle.
Następna konkurencja...
- Martwy ciąg. Tak na marginesie, startowały trzy osoby z Kociewia: Patryk Langowski z Lubichowa, Tomasz Schade z Borzechowa i ja... Teraz występowałem jako ostatni. Taka zasada. Jeżeli ktoś wygrywa pierwszą konkurencję, startuje w drugiej konkurencji na końcu. Ciężar - 250 kilogramów. Zrobiłem 7 powtórzeń. Siedem razy podniosłem ciężar do pasa, albo może lepiej powiedzieć - do pozycji wyprostowanego krzyża. Dałem z siebie wszystko. Adam Rożek też miał 7, również Patryk Lagowski. Chciałem te konkurencję wygrać, ale niestety - źle to rozegrałem taktycznie.
To jest w tym jakaś taktyka? Myślałem: podchodzisz, bo masz krzepę i dźwigasz…
- O nie. Jest taktyka. Masz minutę na podnoszenie. Bardzo istotne jest odpowiednie rozłożenie w tej minucie wysiłku. Ja wykonałem 7 powtórzeń ciągu 30 sekund i się spaliłem. Gdybym podnosił wolniej, mógłbym odpoczywać. I z pewnością podniósłbym ten ósmy raz.
No tak. Bodajże konferansjerka mówiła, że w tym sporcie piekielnie ważny jest oddech... Ale nadal zajmowałeś pierwszą pozycję. Trzecia konkurencja…
- Spacer farmera z hantlami po 120 kilogramów każdy na odległość. Znowu wystąpiłem jako ostatni…
Ten spacerek jest bardzo widowiskowy.
- Dlatego oglądają go na prawie każdych zawodach. Z tym że nieraz zawodnicy mają hantle o ciężarze 130 kilogramów… Mimo ogromnego dopingu publiczności przegrałem z Rożkiem o 2 metry. On miał 46,30 m, a ja 44,30. |Dla porównania najsłabszy miał 26,13 m.
Czy ty trenujesz przed zawodami każdą konkurencję z osobna?
- Tak, ale ćwiczę też ogólnorozwojówkę z tej racji, że wzmacnia wytrzymałość organizmu. Oprócz ćwiczeń siłowych biegam i pływam. To dużo daje. Same ćwiczenia siłowe powodują usztywnienie mięśni… Jak ktoś jest silny, to poradzi sobie z każdą konkurencją.
Ile metrów przeszedłeś jako farmer treningowo?
- Około 60 metrów.
60 metrów na treningach, tu 44. Dlaczego taka różnica?
- Przyczyny bywają różne. Zawsze coś może nawalić. Na przykład źle uchwycisz rączkę i wyruszasz. Idziesz i oczywiście już nic nie możesz poprawić.
Potem były worki.
- Tak, czwarta konkurencja. Polegała na przerzucaniu worków ważących 100 kilogramów na wysoki podest na czas. Worki trzeba było przenieść do podestu z 10 metrów. Wprowadzono tu utrudnienie. Worek należało przerzucić za głowę na barki. Na innych zawodach przeważnie biorą do pasa i biegną.
Zwykli śmiertelnicy przenoszą worki ważące bodajże do 50 kilogramów.
- Tu wzięliśmy dwa razy więcej. Ale następnym razem zwiększę ciężar do 120 kilogramów. Żeby było ciekawiej.
Hmmmm… ciekawiej. Dobre określenie. Po tej konkurencji straciłeś prowadzenie.
- Zająłem trzecie miejsce, chociaż według jednego z dwóch sędziów wygrałem.
Co to znaczy?
- Między trzecim, czyli mną, a drugim była różnica czasu 0,09 sekundy. Z tym że jego stoper pokazał czas korzystny dla mnie. Przez to trzecie miejsce Adam Rożek miał już nade mną 3 punkty przewagi.
Przed piątą, ostatnią konkurencją byłeś niesamowicie "nabuzowany". Powtarzałeś: "Dość zabawy". I to całkiem serio. A ja myślałem, że wy, siłacze, startujecie bardziej dla widzów niż dla walki.
- To prawda, poszła mi adrenalina. To jest walka jak w każdym innym sporcie. Jeżeli tyle lat trenujesz, to walczysz w każdej konkurencji do końca.
Noszenie kowadła, tak się nazywała ta konkurencja. Niewinnie. Kowadło zdobyliście skąd?
- Z Lubichowa.
Ważyło, bagatela…
- 180 kilogramów. Wyszukaliśmy największe. Na zawodach takie stosują. A czasami żelazne tarcze o wadze 220 kilogramów.
Mówił mi jeden z widzów, że to bardzo urazowa konkurencja.
- Nieprawda. Jest to za to konkurencja bardzo pokazowa. W ogóle te konkurencje w ruchu są bardzo widowiskowe.
180 kilogramów. Najpierw trzeba było to wziąć z podestu. Niektórzy już z tym mieli kłopoty.
- Bardziej chodziło o dobry uchwyt. Kowadło jest niezręczne do uchwytu. Uchwyt jest bardzo ważny. Od niego potem zależy, jak pracują nogi, krzyż, zależy też twoja wytrzymałość w czasie marszu. Niektórzy, ja też, mieli pasy. Kowadło ma długie kłykcie i te pasy chronią przed nimi. Z drugiej strony ten pas wychylał kowadło do przodu i krzyż mocniej pracował.
Czyli coś za coś… W tej konkurencji też liczyła się odległość. Ale nikt z widzów nie wierzył, żebyś mógł pokonać Rożka. Kowadło - 180 kilogramów, ty ważysz niecałe 100, a on 140!
- A ja wierzyłem w siebie. Wiem, na co mnie stać, jak idę na "maksa", do końca, nie patrząc, czy coś mnie boli, do momentu, aż ciężar pokona mnie ostatecznie.
Miałeś 3 punkty straty do Rożka, tym bardziej wydawało się niemożliwe zwycięstwo w całych zawodach. Nawet gdyby był w tej konkurencji za tobą, drugi, to odrobiłbyś tylko 2 punkty - jeden wynikający z miejsca, drugi - bonus za zwycięstwo.
- Ale ja liczyłem, że Rożek przegra ze Szczurowskim z MIłobądza, który walczył z Tomaszem Schade z Borzechowa o trzecie miejsce. Tomek był po czterech konkurencjach na tym trzecim miejscu, ale musiał pokonać w tej walce o "pudło" bardzo mocnego w tej konkurencji Szczurowskiego. I się sprawdziło. Tomek przegrał. Miał wynik 40 metrów, a Szczurowski 48. Ale bardziej interesował mnie pojedynek Rożek - Szczurowski. I na to właśnie liczyłem - Rożek z nim przegrał. Przeniósł kowadło na odległość 47 metrów.
A ty miałeś tu coś do udowodnienia…
- Startowałem przed Rożkiem, więc musiałem zdeklasować… Byłem zły, bo te kilka punktów mogłem przecież zdobyć wcześniej i ta złość mi dodała siły. Postanowiłem iść do momentu aż padnę. Szedłem i szedłem… To się z zewnątrz wydaje, że idzie się lekko. Nie widzi się kryzysów, wysiłku. Kryzys przyszedł po 40. metrze. Resztę przeszedłem na rezerwach.
Ładne rezerwy. W sumie 72,90 metrów. Niewiarygodne… Odrobiłeś stratę i zajęliście obaj z Rożkiem w sumie pierwsze miejsce.
- Tak. To się rzadko zdarza, żeby dwaj zawodnicy mieli po tyle samo zwycięstw w poszczególnych konkurencjach (po trzy) i żeby dwóch zawodników uzyskało tyle samo małych punktów.
Jesteś szczególnym zawodnikiem w Zblewie. Nie tylko startujesz, ale i organizujesz te zawody jako wicewójt. Czy w zblewie będzie więcej takich zawodów|?
- |We wrześniu chcę zorganizować wojewódzkie zawody strongmenów z plejadą gwiazd. Sam też będę startował.
Będziesz wygrywał?
- To sport. Poza tym tu decydują różne czynniki. Ja mam strasznie silne barki, nogi, krzyż, ale na przykład mogą decydować palce. Dobrze wypadam w martwym ciągu, w kowadle...
Mogą decydować palce?
- Tak. Niektórzy mają dłuższe palce i są o wiele lepsi w uchwycie. Przykładowo Pudzianowski przegrywa z przysłowiowym "leszczem" przesz to, że ma krótsze palce i nie może dobrze zrobić blokady uchwytu, mówiąc po prostu - dobrze uchwycić.
Takie zawody są bardzo interesujące.
- Jak wszędzie. Przychodzą popatrzeć wszyscy, również dziewczyny. Przychodzą też miłośnicy tego sportu, na przykład był Mirosław Ćwikliński, był - jako sędzia - Kazimierz Jasiński, przychodzą też wszyscy, którzy uprawiali i rozumieją sport wyczynowy, jak choćby wójt Krzysztof Trawicki.
Wójt? Ach tak… Przecież on trenował piłkę ręczną.
Foto
1. Najpierw hantelki... Fot. Adam Gila
2. Potem martwy ciąg...Fot. Adam Gila
![](https://lh3.googleusercontent.com/-ozvw6_5s0r8/Vs2MvUaRerI/AAAAAAAAczc/C84R0jzCc7c/mk2469_zblewpo_herold4_portal.jpg)
3. Pora na woreczek...Fot. Adam Gila
4. I - na końcu - kowadełko... Fot. Adam Gila
5. Maszeruje Adam Rożek
![](https://lh3.googleusercontent.com/-vPH0Pd3uzec/Vs2MwX6sCoI/AAAAAAAAczg/fo9lPGarpdE/mk2472_zblewo_herold7_portal.jpg)
6. Teraz już wszyscy są szczęśliwi. Każdy wygrał - jak nie w zawodach, to z samym sobą.
![](/mkimages/zblewo_herold1.jpg-PORTAL.jpg)
7. Widać, że to się podoba dziewczynom. Niektóre nawet filmują. Fot. Tadeusz Majewski
Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego
-
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz