czwartek, 26 lipca 2007

Ave Cesar, morituri...

Ave Cesar, morituri...

Państwo prześciga się w organizacji igrzysk. Wszystko idzie zgodnie z teorią odbioru widowisk. Najciekawsze widowiska to oczywiście prawie naocznie widziane zgony. Im dramatyczniejsze dla oka, tym ciekawsze dla widza. Tysiące razy niby inne telewizyjne stacje pokazują te same ujęcia tych samych wydarzeń. Setki tysięcy razy ekipy telewizyjne codziennie włażą z kamerą w prywatną śmierć i intymne cierpienie, obłudnie udając żałobę. Zgodnie z teorią na drugim miejscu rankingu popularnych show są pojedynki polityków. Ci zamieniają się w gladiatorów i walczą na ekranach na życie i śmierć, bezgłośnie szepcząc do wielomilionowego widza: Ave Cesar, morituri te salutant! Oczywiście na śmierć pozorną, cywilną, nie fizyczną. Ale cywilna śmierć też budzi dreszcz, zwłaszcza z wykorzystaną seksualnie kobietą w tle. Najwięcej zaś emocji budzą ci, którzy po zadanym ciosie padają i sią podnoszą, znowu padają i znowu się podnoszą, i tak w kółko Andrzeju. Jak Lepper. Ten gladiator, kreowany latami przez te same media na krwawe monstrum z PGR-u, niezwykle uodpornił się na ciosy. Upada, płacze, ale ciągle wstaje, choć straszliwie walą go poniżej pasa. W końcu szala uczuć milionowego ludu, pokazującego w zbiorowym głosowaniu audiotele esemesowym paluchem w dół, się obróci. Na tym polega właśnie Big Brother. Ciągła zmienność uczuć. Szala zmieni się, bo ile razy można kopać w jaja człowieka, który - powiedzmy szczerze - jako jedyny zrobił autentyczną karierę polityka wychodząc z dołu? W takiej ogólnej sytuacji aktorzy, satyrycy i piosenkarze, a nawet naukowcy stają się żałośni i śmieszni. Nie ma dla nich miejsca. Pozostają im telenowele, beznadziejne polskie filmy i kolorowe pisma, które a nuż ich zauważą. Zjawisko ogarnia cały kraj, schodzi na prowincję. Włodarze wymyślają imprezy, festyny i inne igrzyska, bo widzą, że tak robią u góry. Zamieniają się w KO-wców, zapominając, po co ich wybrano. Trudno się dziwić, że nikogo nie interesują już stanowiska dyrektorów domów kultury czy klubów sportowych, jeżeli rządzą tu włodarze. I dobrze, że politycy występują w mediach - mówią nieliczni, którzy nie dali się jeszcze przez te media zwariować. - Niech się bawią. Byle nie majstrowali przy gospodarce. Ona kręci się bez nich. Ave Cesar!
Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego, Wirtualne Kociewie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz