poniedziałek, 23 czerwca 2008

Człowiek nowej generacji

Pokolenia

Są różne pokolenia. Każda coś wyróżnia. Co wyróżnia Karola?

Nasze społeczeństwo jest problemowe (tytuł prasowy - "Gazeta Kociewska")

Z Karolem Nowakowskim, człowiekiem nowej "generacji", rozmawia Tadeusz Majewski.


- W mediach lubią mówić o różnych generacjach i pokoleniach. Np. o pokoleniu przedwojenny, wojennym, "S", pokoleniu X, dorastającym w stanie wojennym - rzekomo bez ideałów. Zanim określimy, do jakiego pokolenia pan należy, kilka słów o korzeniach... Ile ma pan lat? Skąd pan tu się znalazł?

- Jestem ze Skórcza. Moja babcia, Helena Nowakowska, mocno działała społecznie. Ojciec, Krzysztof, jest budowlańcem, mama, Mirosława, zajmuje się domem... Mam 23 lata, 85. rocznik... Maturę zdałem w LO w Skórczu... Największe wrażenie wywarł na mnie prof. Zygfryd Anhlat, z którym dzisiaj współpracuję. Jest znanym działaczem sportowym.

- Kto pana "zaraził" sportem?

- Pan Jerzy Mykowski. To u niego zacząłem trenować w I klasie LO biegi średnie. W LO poznałem Dominikę Główczewską. Uczęszczaliśmy do tej samej klasy. Trenowaliśmy razem w grupie pana Mykowskiego. Dzisiaj jesteśmy narzeczeństwem.

- Po LO?

- Skończyłem maturę i pracowałem w różnych branżach. Na budowie, w gastronomii - m. in. w Holiday Inn, w zajeździe w Osieku jako barman i kelner, w Szkocji i Anglii...

- Stop, stop, stop! W Anglii? I jest pan tutaj?! ...Jak oni tam żyją? Mówię o Anglikach...

- U nich jest łatwiejsze życie. Mają czas na rozrywkę, żyją beztrosko. Natomiast nasze społeczeństwo jest problemowe.

- Problemowe? Świetne określenie, ale co to oznacza?

- To, że ciągle walczy o chleb i o dobra. I wszędzie szukamy problemów. To pozostałość, która przeszła na nas z pokolenia na pokolenie. Czegoś takiego na Zachodzie nie ma. Oni się przejmują głównie tym, czy jutro będzie słońce. Nie zastanawiają się, czy wziąć kredyt na telewizor, czy na lodówkę, czy wybrać ten bank, czy tamten.

- Ach w tym sensie problemowe! Myślałem, że chodzi panu o politykę, rozliczenia, postkomunistów, Bolków, TW i tym podobne.

- W ogóle nie interesują mnie te "spoty". Jestem z innego pokolenia. Ono jako pierwsze jest od tego odcięte. My żyjemy inaczej. Zresztą nie tylko my. Myślę, że większość się nie interesuje Bolkiem, a na te kłótnie patrzy z obrzydzeniem... Oczywiście jest we mnie troska o państwo, o to, kto i jak będzie nim zarządzał. Kto będzie tak rządził, żeby Polakom się lepiej żyło. A spory wynikające z historii? Nie sądzę, żeby one normalnemu obywatelowi pomogły... Moje pokolenie interesuje to, żeby żyło się nam lepiej. Więc nie kłótnie, a jak sprawnie założyć firmę (w Anglii - od ręki), nie Bolek, a jak zapewnić mieszkania dla młodych itd.

- Jest pan patriotą, chociaż starsi powiedzieliby: co to za Polak, który odwraca się od historii... Nie zaprzeczy pan jednak, że pana pokolenie opuszcza Polskę i deklaruje, że już nie wróci...

- Moja koleżanka deklarowała, że po maturze pojedzie na Zachód i nie wróci. Nigdy. Wróciła po półtora roku... Ja chciałem tylko zarobić. Miałem do ukończenia studia. Mieszkałem przez okres studiów w Trójmieście i zdobywałem różne kwalifikacje.

- Ach studia. Czyli była praca, ale i studia. Jakie?

- Zaoczne. Wyższa Szkoła Wychowania Fizycznego i Turystyki w Sopocie. A Dominika studiowała wieczorowo na AWF-ie. Praca i studia jednocześnie to niezła szkoła życia. Teraz studiuję na AWF-ie. Za rok będę miał dyplom magistra. Potem chcę zrobić podyplomówkę i zdobyć dyplom menedżera sportu. Na razie mam dyplom menedżera imprez sportowych... Menedżer sportu... To pozytywny wpływ Zachodu. Tam w sektorze sportu działają specjaliści - menadżerowie. To zawód przyszłości. W profesjonalny sposób dbają o wizerunek sportowców, instytucji. Są pośrednikami pomiędzy zawodnikami a klubami, czyli sportowymi biznesmenami.

- I to ma być pana praca...Właściwie już jest. A dom, rodzina? Pan i narzeczona nie myślicie o budowie domu?

- Żyję też i marzeniami, ale nie oderwanymi od rzeczywistości. Liczę na to, że w Polsce będą stworzone warunki, by młodzi mieli lepszy start... Zaczynałem od zera. I jak sobie zaplanowałem to moje życie, tak ono się toczy, a nawet i lepiej. W życiu trzeba wziąć odpowiednio kierunek i realizować. Mieszkanie? Jestem optymistą. Jak każdy mężczyzna zamierzam wybudować kiedyś dom. W końcu nadejdzie czas, że władza się zmieni i będzie się liczyć z młodym pokolenie, bo w zasadzie teraz my, młode pokolenie, pracujemy na wizerunek Polski za granicą.
- Tu bym podyskutował... Robi pan fantastyczne imprezy w Smętowie.

- Zajmuję się tym w GOKSiR-ze. Osobną sprawą jest moja praca w klubie lekkoatletycznym LLKS Ziemi Kociewskiej Smętowo.

- A skąd pomysły? Był np. balon, zespół bębniarzy...

- Procentują kontakty. Poza tym obserwuję otocznie. Staram się odgadnąć, czego ono oczekuje. Jest też oczywiście przygotowanie ze szkoły. Co do sportu... Jestem instruktorem LA, ukończyłem kurs technik wysokościowych oraz alpinistycznych.

- Może pan powie, jakiego kursu pan nie ukończył? Reżyserskiego? Osoba organizująca imprezy jest jak reżyser. Impreza to przecież spektakl.

- Tak, organizator jest reżyserem. I jak reżyser mam stresy. Muszę wczuć się w rolę gościa - jak on to będzie odbierał. Muszę mieć zbliżone gusta do widowni, wczuć się w tych ludzi... Jak w teatrze, każdą imprezę zaczynam od planowania. Wszystko pisemnie. W głowie rodzą się pomysły. Wiem, że inni też je mają, ale wdrażają je na wyczucie. Przebieg imprezy musi być rozpisany. Ludzie widzą to ze strony gościa, ja ze strony organizatora widzę mnóstwo innych rzeczy.

- I najciekawsze. Dla pana koniec imprezy nie kończy się ze "zgaszeniem świateł". Siada pan do komputera i... w świat idą e-maile i zdjęcia. To mnie w pana działalności najbardziej fascynuje i pozwala nazwać pana człowiekiem nowej generacji. Wszyscy dziś krzyczą: komputery, internet, aparaty cyfrowe, a dla pana to narzędzia - powiem śmiało - dziennikarskie. Musi pan to robić?

- Dla mnie to oczywiste, że trzeba tę imprezę nagłośnić. Przecież tu chodzi o promocję regionu, marketing. To musi być widoczne nie tylko w gminie, ale i w powiecie, województwie. Musi być odpowiednio rozpowszechnione, że dobrze zagospodarowujemy wolny czas... Nie mam przygotowania dziennikarskiego, ale maturę z polskiego zdałem na 5 u prof. Grzegorza Piotrowskiego. Ma nieszablonowy styl nauczania, zaciekawia przedmiotem... To naturalne. Jest impreza - trzeba ją opisać i zrobić zdjęcia.

- Zdjęcia też pan robi całkiem dobre...

- Myślę, że tak. Coś się na nich dzieje. Ja to czuję: zdjęcia, aparat. Bo patrzę z perspektywy sportowca i kibica. Czuje też plastykę. Nawet plakat na imprezę jest bardzo ważny.

- Człowiek o wielu talentach. Nie ma pan zawodowego niedosytu?

- Dom kultury w Skórczu miał być połączony z ośrodkiem sportu. Tam taki OSiR, łączący zadania z zakresu sportu i rekreacji, jest niezbędny. Byłem jednym z kandydatów na to stanowisko. Chciałem tam pracować, to moje rodzinne miasto. Ale do połączenia nie doszło. Pani wójt gminy Smętowo zaproponowała mi tu etat. Zgodziłem się i nie żałuję tej decyzji.

- Jeszcze o tych środkach technicznych... O tym całym świecie elektroniki, internetu.

- Te środki techniczne to moje niezbędne narzędzia pracy w opisie imprez. Nawet w sporcie są codziennością. Przykładowo na tym poziomie wytrenowania, na którym jest Dominika, używa się programów do sterowania obciążeniem treningowym, pulsometrów oraz pomiary do zakwaszenia mięśni... Z tym że technika techniką, ale w tym wszystkim liczy się człowiek. Na przykład w sporcie liczy się nie tylko kształtowanie zdolności motorycznych, ale i osobowości młodych zawodników... Prowadzę moich wychowanków tak, jak chciałbym, żeby mnie ktoś kiedyś poprowadził.

- Spowodował pan, że GOKSiR ma stronę internetową.

- Strona www jest niezbędna, jeżeli wziąć po uwagę charakter tej instytucji. Poza tym to co robię, należy do moich obowiązków służbowych. Przy okazji doskonale się w tym odnajduję, w tym zakresie się kształciłem i czerpię z tego mnóstwo przyjemności.

- Nie obawia się pan, że świat idzie w stronę uwieczniania na zdjęciach imprez, a nie sprawiania radości dziecku i sobie w trakcie ich trwania?

- Może to jest związane z tymi problemami, żeby zdobywać to czy tamto, szukać odpowiednich banków? Ludzie przez to nie mają czasu i są wszędzie szybko i krótko... Ale przyjdzie czas, że będzie jak na Zachodzie, że obojętnie w jakim wieku tysiącami będziemy biegać w maratonach. Jesteśmy pod wypływem globalizacji i przejmujemy zachodni styl życia, z jego dobrem i złem. Widzę u nas wzrost zainteresowania aktywnością fizyczną, ale ludzie jeszcze się krępują. Biegają o poranku, maszerują wieczorami, a później ich nie widać na imprezach sportowych, by propagować ten zdrowy styl życia. Jest też coraz większe zapotrzebowanie na animatorów czasu wolnego. Na razie w aglomeracjach. Weźmy Trójmiasto. Są ścieżki biegowe i amatorzy, osoby starsze, umawiają się przez internet i uprawiają bieganie, nordic walking. Jak ludzie to zrozumieją, to mniej będziemy wydawać na służbę zdrowia, a do tego lepiej się poczujemy.

- A pan ma wolny czas?

- Oczywiście, że mam. Wszystko zależy od umiejętności zarządzania czasem.


Fot.

Karol Nowkowski - człowiek o wielu talentach i niesamowitej energii. Ależ rozruszał gminę Smetowo! Fot. Arch. M-K




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz