środa, 18 czerwca 2008

Sandały - felieton

Sandały

Tadeusz Majewski


Właściwie życie to nieustanne negocjacje. Negocjujemy z mamą i tatą, potem z nauczycielem, dyrektorem lub właścicielem firmy, z samym sobą, a nawet z osą, która usiadła na gołym ramieniu na łonie przyrody. W swoisty sposób prowadzimy też negocjacje z instytucjami, które zniewalają nas coraz bardziej i każą sobie płacić za nasze uciążliwe dla nich istnienie. Są różne szkoły, które uczą sztuki negocjacji, poczynając od autoprezentacji, sztuki pisania CV, na wypuszczeniu nas z dyplomem w ręku kończąc. Niestety, te szkoły nic nie mówią o butach. Tymczasem one są w tym felietonie i w życiu niezmiernie ważne. Zauważ, jak się czujesz w zależności od tego, jakie masz na nogach obuwie. W gumiakach czy gumofilcach śmiało wejdziesz w pokrzywy, bo wiesz, że nie musisz z nimi negocjować bólu, w trepach możesz iść po asfalcie klekotem pokazując światu, że w ogóle jesteś - głośny i egocentryczny, w oficerkach stajesz się buńczuczny, w traperach bezczelny, w lakierkach czy innych starannie wypastowanych półbutach... hmm... będziesz nerwowy. Spocą Ci się palce, wyrośnie z nerwów bolesny pęcherz na pięcie. Jakie więc ubrać obuwie na na przykład rozmowę kwalifikacyjną czy negocjacje z właścicielem firmy? Nie radzę wdziewać woderów, w których bez najmniejszej obawy wejdziesz w jezioro nie czując wstrętu do mułu i pijawek. Nie pojawiaj się w nich w biurze, bo wyślą Ciebie w jakieś dziwne miejsce. Osobiście polecam skórzane sandały, szlory. Załóż je koniecznie bez skarpet. Krok w sandałach jest niższy, nonszalancki, daje mnóstwo luzu. Ten krok jest powolny i posuwisty jak blues. W rozmowie możesz swobodnie poruszać wielkim palcem, a nawet z łatwością pod stołem zsunąć to obuwie i siedzieć boso... Całkiem niedawno dyskutowałem z pewnym VIP-em o sprawach zasadniczych właśnie siedząc przy stole. Ja w garniturze, na nogach sandały. On, jak to VIP, oczywiście w garniturze, ale koniecznie pod krawatem. Nie wiem, dlaczego pomimo luzu, który sprawiają sandały (luzu wynikający z tego, że właściwie na niczym Ci nie zależy - to daje straszną przewagę w negocjacjach) zacząłem rozmowę przegrywać. Już po niej i po odejściu od stołu spojrzałem na jego nogi. Okazało się, że ten człowiek, choć w garniturze, miał na gołych nogach... japonki... Kiedy już będziesz odchodził w sensie najbardziej dosłownym, założą Ci - mi trupieńgi, czyli Twoje - moje najlepsze obuwie i najlepiej w życiu wypastowane. Ale się nie martw. W niebie nie ma szewców. Tam nie ma negocjacji i chodzi się boso.

GAZETA KOCIEWSKA, WIRTUALNE KOCIEWIE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz