Pan Zygmunt Sokołowski nagrywa i ocenia orkiestry dęte
Za "Gazetą Kociewską"
Z dużej imprezy - to niedokładne określenie, bo w tamten zblewski weekend imprezy były trzy. O walce strong manów pisaliśmy tydzień temu. Były jeszcze: uroczystość związana ze Powiatowym Świętem Ludowym i X Przegląd Orkiestr Dętych
Więcej miłości
Przez przeglądem orkiestr odbyła się Msza święta w intencji rolników i ruchu ludowego, samorządowców oraz strażaków i sołtysów w ramach obchodu Powiatowego Święta Ludowego. Wierni wysłuchali fragmentów z Księgi proroka Ozeasza, Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian i Ewangelii świętego Mateusza. Wszystkie trzy czytania, co zaznaczono w homilii, miały wspólny motyw - miłość. Do Boga i do bliźnich. Według proroka Ozeasza, miłość ta jest "podobna do rosy", a więc nietrwała. Jednak przykład świętego Mateusza, który porzucił wygodną posadę celnika, by pójść za Jezusem, świadczy o czymś przeciwnym. Jakże wielka musiała być jego miłość... Jan Paweł II we wszystkich zakątkach świata nauczał, że ważniejsze jest być niż mieć. Być człowiekiem, być chrześcijaninem. Zanim święty Piotr dostał klucze do królestwa niebieskiego, musiał odpowiedzieć na pytanie, czy miłuje Boga bardziej aniżeli inni... Są zawody, gdzie trzeba wykazać szczególnie wiele miłości do bliźnich. To właśnie lekarze, pielęgniarki, zakonnice kapłani, sołtysi, strażacy i samorządowcy powinni się nią wykazać w stopniu szczególnym. Bo miłować znaczy służyć. Być dyspozycyjnym i służyć bliźnim.
W czasie Mszy świętej przedstawiciele grup zawodowych i społecznych składali symboliczne dary: Przedstawiciele PSL-u wodę i wino, strażacy - chleb symbolizujący owoce pracy rąk ludzkich, harcerze - kwiaty symbolizujące czystość, dzieci z zespołu "Brzady" - owoce - symbol życia.
Blask puzonów
Po mszy rozpoczął się X Przegląd Orkiestr Dętych. Na placu 700-lecia zgromadziło się sporo ludzi. Wieczorem część z nich zrezygnowała nawet z meczu Polska - Niemcy (m.in. niżej podpisany), żeby posłuchać do końca. Słuchałem zespołów stojąc obok Zygmunta Sokołowskiego, z którym w przerwach ucinałem sobie rozmówki.
- Panie Zygmuncie, grał pan orkiestrze dętej Zygmunta Karbowskiego. Czy zgodzi się pan być naszym komentatorem?
- Rzeczywiście, grałem w orkiestrze na kornecie (instrument przypominający trąbkę, ale posiadający nieco "cieplejszy" ton). Ale na moje opinie niech pan nie zwraca uwagi. Przecież jest jury, siedzą specjaliści.
- ...Widzę, że filmuje pan występ.
- Tak. Chciałbym sfilmować cały, ale pewnie nie wystarczy mi baterii i kasety - mówi pan Zygmunt pokazując niewielką kamerę.
Grają orkiestry. Stoimy tuż przy scenie. Ależ tu czuć moc instrumentów. Może to właśnie ta siła dźwięku i możliwość tworzenia muzyki w grupie sprawiła, że orkiestry dęte są wciąż tak popularne (na południu Polski bardziej niż u nas - gmina Łapsze Niżne, podobna pod względem ludności i powierzchni do gminy Zblewo, ma aż pięć orkiestr dętych, z czego dwie przyjechały do Zblewa, by tu wystąpić).
Pan Zygmunt ocenia kolejne orkiestry. Werdykt najczęściej brzmi: "Czysto grają jak na amatorów...". Czyli werdykt pozytywny.
No tak, niemal wszystkie orkiestry to zespoły amatorskie. Czasami słychać lekkie niedostrojenie instrumentów.
- Zbyt mocno dmuchają - z trudem przekrzykuje głośno grającą orkiestrę pan Zygmunt. - Gdy się tak robi, to zmienia się ton... Dużo tu młodych. Jeszcze muszą poćwiczyć, ale się nauczą...
Po chwili w przerwie.
- Powinni całą orkiestrą ćwiczyć pasaże. Gra się wtedy kolejno coraz wyższe lub coraz niższe nuty. Jak ktoś dużo pracuje, to widać efekty. Ale jak ktoś tylko dmucha, to zagłuszy innych. Mocno dmucha, wychodzi "szorstko".
Ze zdziwieniem zauważam, że zaczynam coś z tego słyszeć (chyba).
- O, tu na przykład słychać, że klarnety są niedostrojone - rzuca pan Zygmunt. - Ciągle słychać ich buczenie. Jeżeli dyrygent jest dobry, to przed występem każe stroić instrumenty. Przecież wystarczy, że na przykład podczas transportu coś się choć trochę przesunie i już instrument ma inny dźwięk. Przed występem wszyscy powinni zagrać jeden ton, żeby sprawdzić, czy instrumenty brzmią zgodnie.
Hmm... Rzeczywiście. Zauważam, że długość i sposób strojenia instrumentów różnią się w zależności od orkiestry. Niektóre prawie wcale tego nie robią (zrobiły wcześniej?), inne robią to na zasadzie - każdy muzyk przez chwilę "brzdąka", nie zwracając uwagi na resztę. Nieliczne orkiestry tak stroją, że wszystkie instrumenty odzywają się na raz grając ten sam ton (kilka razy zrobiły to tak głośno, że brzmiało to jak początek koncertu, a nie strojenie).
- O, ci to mają jednolite, czyste brzmienie - zachwyca się pan Zygmunt orkiestrą dętą z Wolsztyna. - Nie słychać "szeleszczenia" klarnetów. Wszystkie instrumenty dobrze dostrojone i całość czysto zagrana. I niech pan zwróci uwagę, jak mają wyćwiczone piano i forte. Raz cicho, z wyczuciem - raz głośno. Tak właśnie powinno być!
Ja oceniam głównie repertuar. Szczególnie podobają mi się szybkie, rytmiczne utwory, przy których "noga rwie się do tańca". Patrzę na publiczność. Aż dziw, że nie tańczą. No, za wyjątkiem jednego podchmielonego. Robię mu zdjęcie, żeby go zawstydzić i... okazuje się, że organizatorzy mają nie na niego, a na mnie oko. Podchodzi do mnie dyrektor domu kultury i grozi palcem, i wyraża nadzieję, że nie zamieszczę zdjęcia w gazecie.
Na scenie pojawiają się coraz to nowe orkiestry. Pan Zygmunt znika na kilkanaście minut. Pojawia się jak duch i mówi:
- Tu gdzie stoimy, z boku, całkiem dobrze słychać. Przeszedłem się, żeby sprawdzić, jak jest z przodu. Co się okazało? Jak się jest blisko z przodu, to słychać bardzo dobrze, ale jak się jest dalej, to dźwięk się zniekształca, staje się jakby nierówny. Może to wina braku jakiejś litej ścianki z tyłu sceny?
- Próbuję nagrać takim małym mikrofonikiem - pokazuję panu Zygmuntowi. - Ale chyba nic z tego nie wyjdzie, bo wiatr duży, a ja nie mam osłony...
Od czego jednak głowa. Pracuje. Robię eksperyment. Przy scenie, gdzie stoimy, jest bardzo głośno. Wsadzam mikrofonik do torby i nagrywam z torby. Torba służy za osłonę przed wiatrem. Zobaczymy, jaka będzie jakość nagrania. Jeśli dobra, spróbuję zamieścić fragmenty w internecie wraz z relacją z uroczystości.
Słuchamy dalej. Zaczynam zwracać uwagę na coraz więcej szczegółów. Niektóre orkiestry starają się urozmaicać swoje występy. Dyrygenci starają się zabawiać publiczność krótkimi wstępami do każdego z utworów - zachęcają do tańca. W pewnym momencie przed sceną tańczy dwóch panów, ale niestety na tym się kończy. Ciekawie wyglądają żeńskie zespoły taneczne, niektóre do złudzenia przypominające amerykańskie "czirliderki". W przypadku orkiestry z Gniewina jest nawet wokalistka, która po angielsku wykonuje utwór Whitney Houston.
- Pan patrzy... Taka drobna dziewczyna, a taki piękny, silny głos - cmoka z uznaniem pan Zygmunt.
- Ale na górne tony to jednak nie wchodzi - marudzę. - A w oryginale końcówka była przecież wykonywana wyżej.
W duchu jednak przyznaję, że dziewczyna śpiewa całkiem nieźle.
Inną ciekawostka. Solówki, odgrywane przez jednego z członków orkiestry z gminy Gruczno. Podczas gry na twarzy chłopaka widać skupienie, ale też i obawę.
- Kiedyś w Jabłowie podczas świąt miałem zagrać solówkę - wspomina przez chwilę pan Zygmunt. - To była kolęda "Cicha noc". Nie wiem, co się wtedy stało. Zacząłem w złej tonacji i... musiałem przerwać. Na długą chwilę zapadła grobowa cisza. Ale później wszyscy się z tego śmiali. Wystarczy pominąć jedną nutę i kłopoty gotowe. Na próbach wszystko wychodzi dobrze, a przed publicznością, gdy grasz solówkę i wszyscy na ciebie patrzą, to całkiem inna sprawa. Nawet utrzymanie ustnika może być problemem.
Teraz, po tych słowach mistrza, spoglądam na młodego człowieka z gminy Gruczno, z uznaniem. Dobrze sobie radzi.
Zaczyna grać Orkiestra Morskiego Oddziału Straży Granicznej - to rzeczywiście zawodowcy. Nie mam żadnego doświadczenie w ocenie orkiestr, a jedyna muzyka, jaką uprawiałem, to muzyka syntezatorowa z dużą pomocą komputera. Ale to właśnie pomaga w ocenie - perfekcyjna synchronizacja instrumentów, wręcz komputerowa. Jedynie przy bardzo trudnych kawałkach wyczuwam nieznaczne opóźnienia. Ich utwory wydają się być bardzo trudne, a jednocześnie są takie, jakie lubię - szybkie, wymagające wirtuozerii w opanowaniu instrumentów. Muzycy też ciekawie wyglądają. Wielu z nich ma nowocześnie profilowane ciemne okulary. Część z nich przypomina Grzegorza Skawińskiego. Orkiestra Skawińskich grająca perfekcyjnie na instrumentach dętych, to dopiero widok!
- No tak, profesjonaliści. Na pewno zagrają o wiele lepiej pod względem technicznym od amatorskich orkiestr strażackich - mówi pan Zygmunt. - Chociaż to nie oznacza, że ich występ będzie się tu podobał. Ludzie ze wsi lubią inną muzykę niż ludzie z miasta. Widziałem dobrze grające amatorskie orkiestry, które się nie podobały, bo miały zbyt klasyczny repertuar. Za mało ludowy...
Po chwili.
- Pięknie grają. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego telewizja tego nie nagra i nie puści. Czy widzi pan tu kogoś z telewizji?
- Nie ma.
- To chyba dlatego dzisiaj młodzi nie znają prawdziwej muzyki. Telewizja woli pokazywać dwie kłócące się baby, niż coś wartościowego - zżyma się Pan Zygmunt.
Grają następne orkiestry.
- Widzi pan tę trąbkę? To nowy rodzaj. Dwukolorowa - malowana - pokazuje pan Zygmunt. - Ależ lśni! Witać, że dobrze wszystkie instrumenty wyczyścili.
- A niektórzy grają w rękawiczkach - zauważam. - Nie chcą brudzić instrumentów?
- ...O, niestety skończyła mi się kaseta - może i dobrze, bo i tak muszę już jechać. Niech pan posłucha koniecznie orkiestry ze Sztumu. Oni też dobrze grają, chociaż w tym roku poziom jest wyrównany. Gdybym ja oceniał, to na podstawie tego, co do tej pory słyszałem, dałbym pierwsze miejsce wojskowym (Orkiestra Morskiego Oddziału Straży Granicznej), drugie orkiestrze z Wolsztyna, a trzecie chyba tym góralom.
- Dobrze. Posłucham wszystkich.
Żegnam się z panem Zygmuntem. Dziękuję za ciekawe wprowadzenie do muzycznego świata orkiestr dętych.
Piotr Madanecki, Tadeusz Majewski
Fotogaleria
Msza święta. Obok księdza proboszcza Zenona Góreckiego orkiestra w strojach góralskich. Niezwykły widok na Kociewiu. Fot. Tadeusz Majewski
"Brzady" niosą dary. Fot. Tadeusz Majewski
Muzycy z jednej z dwóch orkiestr z gminy Łapsze Niżne. Fot. Piotr Madanecki
Widać, że w orkiestrach dętych grają różne pokolenia. Na zdjęciu dziewczyny - klarnecistki i w tle starsi panowie z barytonami. Fot. Piotr Madanecki
"Czirliderki" z Powiatowej Wolsztyńskiej Orkiestry Dętej. Fot. Tadeusz Majewski
Gra Powiatowa Wolsztyńska Orkiestra Dęta. Fot. Tadeusz Majewski
Orkiestra z Kościerzyny. Dziewczęta grają na puzonach (na marginesie - najpopularniejszych instrumentach w części orkiestr). Fot. Piotr Madanecki
Niepozorna dziewczyna z Gniewina, a taki ma głos! Fot. Piotr Madanecki
Dwukolorowa trąbka nowego typu w rękach solisty z Grodziczna. Fot. Piotr Madanecki
Orkiestra Morskiego Oddziału Straży Granicznej czyli panowie w czarnych okularach. Fot. Piotr Madanecki
Skarszewski Zespół Dęty... Wśród dęciaków widać akordeon. Fot. Piotr Madanecki
Prawie profesjonalna orkiestra z Bobowa ma jak zwykle ambitny repertuar. Fot. Tadeusz Majewski
Zygmunt Sokołowski przyjechał nagrywać orkiestry. Jak trzeba kochać taką muzykę, żeby to robić! Fot. Tadeusz Majewski
W Zblewie orkiestry z gór zapewne jeszcze nie było. Na zdjęciu góralka z puzonem (w zespole są 4 puzony, a ich ulubionym utworem jest "Blask puzonów"). Fot. Tadeusz Majewski
Uroczyste zakończenie imprezy - wspólne zdjęcie laureatów i organizatorów. Fot. Piotr Madanecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz