środa, 28 września 2011

STAROGARDZKIE KLEKSY. Starogard miastem napisów

Siła słów jest wielka. Zwłaszcza tych, które układają się w naukowe opracowania, koncepcje, strategie itp. Naukowe opracowania tworzone są przez naukowców. Naukowcy, ponieważ są naukowcami, biorą za to pieniądze. Jeżeli naukowcy powiedzą w jakimś wybindowanym dziele, że Starogard jest/powinie być miastem zieleni, to te słowa o wiele więcej ważą, niż jakby je powiedzieli jacyś menele przy piwie. Hasło: Starogard miastem zieleni można od razu przekuwać w czyny, zmienić tusz do pieczątek i drukarek na zielony, materiały promocyjne drukować w zieleni, malować na zielono liście, cegły, a nawet śpiewać na Rynku Zielono mi. I będzie zielono, i promocyjnie. Jednak , gdy się bliżej przyjrzymy, okazuje się, że Starogard jest miastem nie zieleni, a napisów, bannerów i reklam. Przyjrzyjmy się na przykład tym kleksom...




























Stara część Starogardu od jednej strony jest przytulona do Wierzyny, co jeszcze w KLEKSACH pokażemy. Od drugiej strony natomiast do kanału młyńskiego. Dziwne, że nie została tu wykorzystana betonowa powierzchnia ścian koryta na bannery lub graffiti Kaka...



Wzdłuż kanału ciągnie się kiedyś urocza ulica. Dziś zapyziała, pasuje do zdewastowanego młyna.




Ale nas interesuje jedno z najciekawszych miejsc - wjazd na starówkę przy Baszcie Gdańskiej. Wcale nie jest zielono, a kolorowo.


O, przepraszam, pomyliliśmy czasy. Przecież to PRL - fuj.



Tak to dzisiaj wygląda. Tzw. starogardzka Wenecja. Po prawej widać bannery. Popatrzmy bliżej...



I mamy zbliżenie. Reklamy, napisy, bannery i miejsce na twoją Reklamę!


Wjeżdżając na stare miasto można dostać oczopląsu od kolorów i napisów. Banneru życzę/
Adam Zieliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz