niedziela, 23 października 2011

Jezierce. Wieńce – piękno krótkotrwałe jak żniwa

Wieńce dożynkowe to nieraz artystyczne cacka. Szkoda, że racji kruchości użytego materiału istnieją krótko i nie dają się wozić na wystawy choćby przez kilka lat. Są jak rolniczy sezon. Długo powstają w akcie tworzenia, a po rozwinięciu swojego piękna zachwycają wzrok kolorystyką, kształtem, pomysłem przez krótki czas. W sołectwie Jezierce wieniec powstawał od marca tego roku, a pomysł, by go robić - z tematem głównym "Jan Paweł II" - zrodził się tuż po ubiegłorocznych dożynkach w Lubaniu.

















- Wszystkie prace nad wieńcem odbyły się w pomieszczeniach naszego gospodarstwa - mówi Daniela Orlikowska. - Nie w wiejskiej świetlicy, gdyż ta jest co tydzień wynajmowana na imprezy. A taki wieniec wymaga miejsca, gdzie wszystkie jego elementy mogą sobie leżeć bez przenoszenia.

O pracy przy wieńcu poinformowano wieszając ogłoszenie w sklepie. Stelaż zrobili mężczyźni. Powstał na dwa tygodnie przed dożynkami parafialnymi. Wieniec był realizacją pomysłu, a właściwe artystycznej wizji: kielicha i hostii, a na dole wizerunku papieża. Wizji częściowo opartej o pomysł ubiegłoroczny.


- W ubiegłym roku mieliśmy dzwon - wyjaśnia pani Daniela. - Wpadliśmy na pomysł, żeby z tego dzwonu zrobić kielich. To proste. Odwrócony dzwon jest kielichem. Jeszcze krócej mówiąc: kielich jest odwrotnością dzwonu.

Tu trzeba napisać, że ubiegłoroczny wieniec z Jezierc zdobył w Lubaniu drugie miejsce. Przyznał je Urząd Marszałkowski. Wieniec - dzwon bardzo się wszystkim podobał. Duszpasterz rolników w Lubaniu westchnął nawet: "Szkoda, że nie dzwoni..."

Po ogłoszeniu w sklepie przychodziły osoby chętne do pracy. Niektóre pracowały przy samym wieńcu, inne donosiły kłosy i na koniec kwiaty. Starsze osoby robiły girlandy. Papieża wykonywała Daniela Orlikowska. Sama, bo takiej pracy nie można robić w kilka osób.

- Podłoże zostało zrobione z cienkiej i lekkiej płyty - opowiada artystka. - Na płycie naszkicowałam modlącego się z różańcem w ręku papieża. Wzięłam go z kalendarza. Szkic, zarys postaci robiłam kminkiem. Gdy wyszedł już podobny, zaczęłam wyklejać resztę. Tło wykleiłam kaszą jęczmienną. Różaniec, w kolorze brązowym, powstał z soczewicy. Książka ze słomy i ryżu. Sutanna z białego ryżu. Twarz - ze zmielonego brązowego ryżu. Włosy z piór. Co ciekawe, jeszcze dziś, już po dłuższym czasie po demontażu wieńca, te włosy rosną (a może nam się wydaje?). Są więc ryż, kasza i soczewica. Wyklejałam od maja prawie do końca sierpnia. Oczywiście w wolnych chwilach. Miałam to wszystko rozłożone w piwnicy, przychodziłam i doklejałam.


Pani Orlikowska lubi tego typu prace. Tworzyła już jako dziecko. Najbardziej lubiła wykonywać pocztówki świąteczne. Dlatego to właśnie ona wzięła się za papieża.

Hostia była robiona osobno. Podobnie jak stelaż wykorzystano tę z wieńca ubiegłorocznego. Jedna jej strona została zrobiona z fasoli i kukurydzy, a druga z ryżu i gorczycy.

W końcu nadszedł koniec pracy. Nie było tego szczególnego momentu, gdy twórcy powiedzieli "koniec", a ktoś to "odebrał", to znaczy obszedł dokoła i ocenił wartość. Po prostu zespół, między innymi sołtys wsi Maria Duraj-Rode, tak długo poprawiał i chodził wokół wieńca, aż doszedł do wniosku, że już nie ma żadnych zastrzeżeń.

Pierwsi, 28 sierpnia, ujrzeli wieniec parafianie parafii Kleszczewo Kościerskie. Z parafii były jeszcze dwa - z Kleszczewa i Semlina. 11 września wieniec oglądali mieszkańcy gminy na Dożynkach Gminno-Parafialnych połączonych w uroczystą Mszą św. sprawowaną w intencji rolników z gminy, 18 września oglądano go Lubaniu, a 25 na Dożynkach Powiatowych w Bolesławowie.

Na dożynkach w Zblewie wieniec zdobył pierwsze miejsce. Nie było łatwo. Jurorom bardzo podobały się również wieńce z Karolewa, Małego Bukowca i Semlina. Po tych dożynkach sołtys Jezierc Maria Duraj-Rode dostała pismo z wykazem dożynek, na które można pojechać - powiatowych i wojewódzkich.

Do Lubania wieniec mierzący 150 cm wysokości (nie mogą przekroczyć 180 cm) został zawieziony wypożyczonym samochodem. Jak podczas dożynek w Zblewie niosły go cztery osoby. Był ciężki, choć lżejszy od ubiegłorocznego (60 kg).

- W Lubaniu było około 50 koron - opowiada pani Daniela. - W ubiegłym roku nie mieliśmy korony, a okazało się, że korona jest najważniejsza. Co jeszcze niezgodnego... Dół wieńca miał być okrągły. Tymczasem w ubiegłym roku mieliśmy podstawę kwadratową. To z niewiedzy. W tym roku rozesłano pisma i sołtysi byli poinformowani. Na tegorocznych dożynkach w Lubaniu wszystko mieliśmy zrobione zgodnie z regulaminem, ale trudno było zdobyć jakieś miejsce przy tak dużej konkurencji. W Bolesławowie było 12 wieńców. Dostaliśmy wyróżnienie. Były trzy miejsca i trzy wyróżnienia. Być może wypadlibyśmy lepiej, gdyby nie punkt w regulaminie, który mówił, że muszą być materiały z naszych pól. Kiedy przyszła ta informacja, papież, wykonany w dużej części z ryżu, był już prawie gotowy.

Wieniec już jest zdemontowany. Uratuje się z niego chyba papież. Jest trwalszy. Być może będzie zdobił wiejską świetlicę.

Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz