wtorek, 31 stycznia 2006

Podsumowanie Pieców

Spotykamy się w najstarszej w Piecach chacie - siedzibie tutejszego Koła Gospodyń Wiejskich. Aby porozmawiać o działalności koła i ogólnie, o najpiękniejszej - naszym zdaniem - wsi w powiecie






Chaty nie oddamy

Piec w zimnej chacie z bucha ciepłem. Przy stole siedzi zarząd KGW: przewodnicząca Janina Mucha, zastępca Zofia Czarnowska, sekretarz Felicja Ebertowska. Brakuje skarbnik Stefanii Felskiej. Panie przyniosły sporo zdjęć i dokumentów obrazujących działalność koła. Rozmawiamy o chacie - taką by do skansenu...
- Chaty nie oddamy - mówia twardo panie. - Ta najstarsza chałupa w Piecach została zaadaptowana na siedzibę dla KGW. Znajduje się w rejestrze zabytków jako "chata kociewska". Ile może mieć lat? 150, 200? Kto to wie...
- Niedano rozebraliśmy podobną - zauważa Zofia Czarnowska.
- I gdzie jest?
Wynika, że nigdzie. Poszłą z dymem.

Złote gody KGW

Rok temu KGW w Piecach obchodziło 50-lecie. Uroczystość trwała aż dwa dni, a brało w niej udział ponad sto osób. Złote gody. Jak w starym, dobrym małżeństwie było różnie. Najlepiej? W latach 1971 - 1980, kiedy to do koła należało prawie sto pań, większość gospodyń Pieców. Powody tej frekwencji były bardziej prozaiczne niż ideowe.
- To była dekada Gierka. Jak ktoś był w kole, to dało kawę i gaz - wyjaśnia pani Janina. - Jechałam z dyrektorem gazowni i załatwiałam 50 butli dla członkień. Były też dofinansowywane wycieczki. Pieniądze załatwiałam też jako przewodnicząca w radzie Kółek Rolniczych.



Co robią

Czas deficytowych butli już się skończył. Dawno. Do KGW należą tylko ci, którzy chcą działać.
- Na ten rok Koło Gospodyń Wiejskich w Piecach liczy dwadzieścia pięć członkiń - mówi przewodnicząca.
Dużo. Co robią? Śpiewają?
- Jest jeden dyrygent w Kalisach. Nasze chórzystki dojeżdżają za swoje pieniądze do Kalisk i śpiewają w tamtejszym "Leśnym Echu". Gdyby były środki, zespół na pewno odrodziłby się w Piecach - mówią z żalem panie. - Chociaż i tak wieś, słynąca z pięknych głosów, chór ma. Daniela Ebertowska prowadzi przy kościele dziecięcy i młodzieżowy zespół Cor Jesu.
Pichcą? Tak. W zeszłym roku pod egidą ODR przeprowadziły kurs gotowania potraw regionalnych. Po nim gospodynie otrzymały zaświadczenia uprawniające do pracy w gastronomi, a jedna dostała nawet pracę. Instruktorki pracowały społecznie, one też. Same kupowały produkty. Takie są. Kiedyś organizowały zebrania z ciekawymi ludźmi, np. z posłami, żeby pozyskać pieniądze. Na różne cele, między innymi na przebudowę chaty.



Demografia, demografia...

Piece liczą około tysiąca mieszkańców. Między tą spora wsią a leżącymi w linii prostej 2,5 km Kaliskami toczy się cicha rywalizacja.
- Czuje się ją cały czas - mówi Zofia Czarnowska, również radna Rady Gminy Kaliska. - Bo Piece kiedyś sporo znaczyły. Po wojnie była tu nawet siedziba gminy.
W ostateczności jednak i tak o sile wsi decyduje liczebność. Panie z KGW doskonale o tym wiedzą i uważnie śledzą... przyrost demograficzny.
- W 2005 roku miało przyjść na świat 17 dzieci. Jest z tego rocznika pętnaścioro. Jedno, zaplanowane na grudzień ubiegłego roku, urodziło się w styczniu 2006, a drugie umarło. I taka ciekawostka - aż trzy mamy powiły bliźniaki - informują panie.
- A to jedne, co miało przyjść w grudniu, urodziło się później, bo chciało dostać becikowe - żartują.
- Piętnaścioro to dużo, bo kilka lat temu urodziło się tylko dziewięcioro.
- Może by tak wyłączyć prąd. Kiedyś, jak przebudowywali linię, to o razu urodziło się więcej. No tak... Ludzie musieli się wtedy ogrzewać.
- Ale wójt w Kaliskach też się stara. Tam również więcej się urodziło, niż w poprzednich latach.

Inne organizacje

Są oczywiście w Piecach i inne organizacje. Jest Kółko Rolnicze (ale tego nie ma co liczyć, bo KGW to jego część, więc i tu i tam mamy ten sam "aktyw"), jest OSP i, przy parafii, 50-osobowy Klub Seniora. Nie bardzo ma się gdzie spotykać młodzież. Do niedawna w budynku byłego wiejskiego domu kultury mieścił się klub "Beata", ale teraz właściciel wystawił obiekt na sprzedaż.
- Upadł klub i młodzież nie ma się gdzie spotykać. Grali tam w tenisa. Obiekt powinna odkupić gmina - zauważają panie. - ...Chociaż czy warto? Mamy przecież salę i zaplecze w szkole. Teoretycznie może się tam spotykać każda organizacja.
Szkoła od niedawna jest dumą Pieców.
- Całą rozbudowę wywalczyła pani Zofia Czarnowska, radna już trzecią kadencję.

Nie dam zamknąć

- Dopóki będę żyć, nie dam zamknąć szkoły - mówi pani Zofia. - Mamy też przedszkole, podlegające pod przedszkole w Kaliskach. Na Radzie Gminy zaproponowałem, żeby połączyć i nazwać Zespół Szkolno-Wychowaczy. W jego skład weszłyby szkoła, przedszkole i klasa zerowa. Byłby jeden dyrektor. Zmniejszyłyby się znacznie koszty.
Przez chwilę rozmyślamy, gdzie, wyłączając stolice gmin, są jeszcze przedszkola. I czy są takie ważne.
- Oczywiście, że ważne. Każdy, kto chodził do przedszkola, doskonale o tym wie. Między dzieckiem z przedszkola a z domu, kiedy idzie z zerówki, jest wielka różnica. Czas poświęcony dzieciom nigdy nie jest stracony. To nasza przyszłość - mówią panie.
Nie bardzo rozumiemy, o co im chodzi z tą szkołą. Przecież mają nowoczesną...
- Niestety, nasza szkoła nie jest w pełni wykorzystana. Młodzież nie ma tam zajęć. A sala gimnastyczna? Chyba nie pownna być wynajmowana za odpłatnością. Gdyby to był Zespół Szkolno-Wychowawczy, to dyrektor miałby większą możliwość podejmowania decyzji. Mółby od 15.00 wprowadzić rozmaite zajęcia, a nawet i szkolenia - wyjaśnia pani Zofia. - Sprawa zadecyduje się w tym miesiącu.
- Dlaczego teraz to się nie udaje? Bo w szkole nie uczą miejscowi nauczyciele.
I tu wychodzi szydło z worka. Tak było kiedyś w szkole Bobowie, gdzie nauczycieli po lekcjach widziało się już tylko na przystanku PKS.

Najładniejsza wieś?

Panie nie dziwą się, kiedy mówimy, że Piece to najładniejsza wieś w powiecie. Też tak uważają. Jest wspaniale położona. Na wielkim wzgórzu Czubnica pyszni się kościół, u jej stóp przy ciasnych uliczkach stoją stare domy. A zaraz za nimi Bory Tucholskie. I niedaleko Jezioro Trzechowskie.
- Ludzie są w Piecach zakochani i trzymają się razem. Powstała nawet "Pieśń o Piecach".
Panie ją śpiewają. Ciekawe słowa, ciekawa kompozycja. Napisał ją Felchnerowski.
Monografii Piece nie mają, chociaż...
- Piece mają cos więcej niż monografię - mówi pani Zofia. - Mieszkająca tu, obok chaty, nauczycielka Monika Wałaszewska napisała "Historię Pieców" wierszem. 57 zwrotek napisanych 13-zgłoskowcem. Jak "Pan Tadeusz". W 1960 roku pani Monika przeszła na emeryturę, a ja przyszłam na jej miejsce. Dała mi ten utwór.
Jesteśmy zaaferowani - historia spisana wierszem! Tego jeszcze nie było. Niestety, pani Zofia ma tylko niektóre zwrotki. Resztę wziął od pani Wałaszewskiej jakiś wikariusz ze Zblewa (Piece do początku XX wieku należały do parafii Zblewo), by napisać chyba pracę o parafii. Potem gdzieś wyjechał z materiałami.



Plany

"Podsumowujemy" Piece. Wieś ma berlinkę, Bory, piękne jezioro. Jak to wykorzystać, by ludzie mieli tu zajęcie?
- Walczyłam, żeby zrobili nad Jeziorem Trzechowskim kąpielisko - ciągnie radna. - A Grupa Odnowy Wsi ma w planie dużo krótsze przejście do plaży. Teraz dochodzi się wąską drogą przez Iwiczno. Przy tej drodze nie ma żadnej zatoczki... Tak, chodzi o tę ładną, szeroką plażę przy szosie na Czarne. Od strony Pieców plaży zrobić się nie da. Nigdy nikt tu się nie kąpał. Woda bardzo głęboka, jest niebezpieczne... Grupa Odnowy ma jeszcze jedno zadanie w planie - zbudować ścieżkę przy berlince łączącą Piece z Frankiem. Na razie "rozpracowywane" są koszta takiej ścieżki między Frankiem a Dąbrową.
Znowu dywagujemy - jak tu zarabiać pieniądze, mając takie bogactwa?
- Powinien tu powstać jakiś zakład, restauracja, zajazd... Niektóre z pań mogłyby pracować. Brakuje nam inwestora. Najlepiej, żeby zajazd powstał przy Berlince, nie w klubie "Beata". Na razie Piece są lubiane przez turystów latem. Wówczas zapewne lepiej prosperuje tu pięć sklepów spożywczych. Wzięciem ciesza się też dwie bryczki. Latem można się nimi przejechać ze wsi do jeziora i z powrotem, zima można zamówić kulig.
Generalnie jednak nie ma jakiegoś wielkiego pomysłu na turystykę. Pani Zofia jest zaskoczona, kiedy pytamy, czy nie ma narciarskiego zjazdu z Czubnicy. Kto wie, czy to nie najwyższe wzniesienie w powiecie po Paninej Górze koło Skarszew. Nie ma. Kto wie nawet, czy do takiego zjazdu znalazłoby się miejsce, tak w tej wsi ciasno. A może by się jednak znalazło?
- Trudno coś realizować, bo tu mieszka dużo emerytów i rencistów, i utrzymują młodych - stwierdza jedna z pań. Po chwili żartuje: - Teraz najpierw wstaje zięć i patrzy, czy teściowa żyje.
Tadeusz Majewski, Dorota Skolimowska

Zdjęcia
1. Zdjęcie z kroniki KGW w Piecach. 40-lecie koła. Repr. Dorota Skolimowska
2. Panie z KGW śpiewają Pieśń o Piecach. Fot. Tadeusz Majewski
3. Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa pyszni się na wzgórzu Czubnica. Fot. Tadeusz Majewski

Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz