środa, 1 lutego 2006

Białachowo. Sołtys Roman Kuśnierz o wsi...

- Teraz widzę, że to co robiłem dla ludzi, dla wioski, miało sens - mówi Roman Kuśnierz, sołtys Białachowa. Wiele lat swojego życia poświęcił tej wsi, poprawie estetyki obejść, budowie dróg. Jest lubiany i szanowany. Ma też swoje tęsknoty...


NICZEGO

NIE ŻAŁUJĘ


Białachowo - wieś oddalona kilka kilometrów od Zblewa - ma swoją znaczącą historię i ciekawą współczesność. Życie wsi skupia się wokół sklepu GS i przystanku PKS-u. Tu rozchodzą się drogi — jedna do rozrzuconych wśród pól gospodarstw, inna do malowniczo położonego wśród lasów jeziora Piekiełko. Do wsi prowadzi szosa, przy której stoją liczące kilkanaście lat domki jednorodzinne.

Niedawno pisałem o Wojdanowiczach - nauczycielskiej parze, mieszkającej w starej szkole w Białachowie. Dzisiaj przedstawiani osobę, o której sąsiedzi mówią: "Romek, zawsze skromny i uczciwy, to nasz sołtys, służy nam już 27 lat". Roman Kuśnierz uśmiecha się, zaprasza do otoczonego bujną roślinnością domu.

DROGA

Pierwsza była droga, tak zwana "asfaltówka". Bez niej niczego nie dałoby się zrobić; ani sklepu, ani przystanku PKS.
- Gdy zostałem sołtysem, ludzie mówili mi: "Romek, nam trzeba gospodarza takiego, który i z naczelnikiem porozmawia, i w trudniej sytuacji znajdzie radę" -wspomina Kuśnierz. - Jesienią i wiosną wszędzie błoto, trzeba było ludzi skrzyknąć, do urzędu jeździć i wszelkie siły poświęcić drodze. Gdy jest droga, można myśleć o wodociągach, o świetlicy, o nowym sklepie. Takie tu rządzą prawa. Podjąłem si ępomóc i droga jest. Sklep i przystanek też.

Rzeczywiście, dla mieszkańców Białachowa kilka kilometrów asfaltowej drogi kończący się pętlą autobusową to był warunek dalszego rozwoju, planowania rozbudowy gospodarstw. Ludzie uczestniczyli w budowie drogi. Pomagano w wykopach, równano płaszczyznę jezdni. Wszyscy - dorośli, nawet starsze panie i dzieci. Dzisiaj pozostały wspomnienia tamtych zmagań. Pod koniec lat 70. dzięki aktywności sołtysa i rady sołeckiej przeprowadzono ze Zblewa wodociąg. To drugi sukces, przede wszystkim mieszkańców Białachowa i tych, którzy często do później nocy pracowali przy wykopach. Od tej pory przy domach pojawiają się wspaniałe rośliny ozdobne, jest weselej i swojsko.

- Jak już o czystości mówimy, to trzeba dodać, iż większość posesji w Biała-chowie ma wiosnę pojemniki na śmieci - dodaje pan Roman. - Dwa razy w tygodniu są opróżniane, a co jakiś czas zbiera się odpady szklane i plastikowe.

Ludzie
Od charakteru mieszkańców każdej wsi, miasteczka zależy, czy można cokolwiek wspólnie zdziałać, unowocześnić. Ich zapał i pracowitość może przysporzyć wiele dóbr. Jacy są białachowianie dziś?
- Dzisiaj jest gorzej -stanowczo odpowiada Kuśnierz. -. Świat się zmienił, ludzie stali się wygodni i mniej czuli na dobro wspólne. Prawie że nie rozmawiają ze sobą. Kiedyś, pod wieczór, spotykali się choćby na drodze. Dowcipkowali, wymieniali doświadczenia, mówili o swoich kłopotach. Teraz każdy się zamyka, broni dostępu do siebie. Może to odbicie ogólnej sytuacji bytowej w naszym rolnictwie... Może ludzie nie mają już sił się weselić ...

Są plany, by wyremontować dużą salę lekcyjna

w starej szkole. Potrzebna będzie pomoc nie tylko Urzędu Gminy, ale również mieszkańców. Pan Roman ma nadzieję, że uda mu się ich jeszcze skrzyknąć.

- Mam taką tęsknotę, aby w naszej wiosce pojawiły się kwatery agroturystyczne, może klub dla młodzieży, boisko z szatnią. Tak, to są moje marzenia.
Oby tak się stało. Mieszkańcy Białachowa nieraz udowadniali, że potrafią wspólnie zadbać o swoją przyszłość. Pan Kuśnierz, kiedyś rolnik, dzisiaj jest rencistą - inwalidą. Oczkiem w głowie sołtysa jest estetyzacja obejść. Chodzi po wsi i namawia sąsiadów do upiększania ogrodów i balkonów. Są sukcesy. W zeszłym roku III miejsce w gminnym konkursie "Piękna Wieś" zdobył mieszkaniec Białachowa, Henryk Aszyk.

Wychodzimy z panem Romanem do ogrodu. Wspaniały widok. Czuć rękę gospodarza, potrafiącego wydobyć poprzez skomponowanie odpowiednich kwiatów i roślin ozdobnych coś niebanalnego. Inni już dawno wzięli przykład, porządkują obejścia, naprawiają płoty. Polska wieś pięknieje, stawia na naturalny krajobraz.

Czy pan Romana chciałby powtórzyć ten 27-letni czas sołtysowania?

- Myślę, że tak — mówi. -Niczego nie żałuję. Zawsze jestem gotowy do aktywnego działania, oby tylko Bozia dała zdrowie.

Michał Spankowski

Na podstawie Tygodnika Kociewiak 2000 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz