poniedziałek, 27 lutego 2006

Zanim ucieknie młodzież

Przez Frącę "przejdzie" autostrada. Co z tego będzie miała wieś?

Frąca to wieś smętna. Kilka bloków mieszkalnych, jakieś domostwa z okresu przedsocjalistycznego, zdziczały park, gdzie stosunkowo niedawno stał piękny pałac, szare budynki ciągle walczącej o istnienie Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej "Rozwój" i porozrzucane gdzieniegdzie gospodarstwa indywidualne tworzą niespójny obraz. Między zabudowaniami Elżbiety i Piotra Muszyńskich a centrum wsi przy szosie wycięli stare lipy. Piotr nie może się przyzwyczaić do widoku gołej przestrzeni, ale cóż - wiadomo, tędy pójdzie autostrada.


Pierwszy pożytek - na krótko praca

Elżbieta i Piotr, podobnie jak cała ich wielka rodzina, są ludźmi bardzo pogodnymi.
- Ja jestem Elżbieta z Frący - przypomina sołtysowa - Irena sołtysuje w Lalkowach, a Renata w Rynkówce, Wszystkie Muszyńskie. Żeby nie było pomyłek.
Piotr profesjonalnie obiera ziemniaki.
Próbujemy sobie przypomnieć, kiedy robiliśmy ostatni artykuł.
- W maju 2002 roku, bo wtedy pracowali archeolodzy. Miał tytuł "Bóg zesłał mi archeologów".


No i to były pierwsze pożytki z budowy autostrady. Ludzie znaleźli pracę.

- Tak, wynajmowali u nas mieszkanie. Zatrudnili dwudziestu jeden mieszkańców wsi. Przez trzy miesiące, czerwiec, lipiec, sierpień, ale zawsze. Potem przenieśli się do Ropuch w gminie Pelplin i kilku naszych jeszcze i tam dojeżdżało.

A ile płacili?

- Wyszłoby powyżej średniej krajowej, gdyby to była stała co do ilości godzin praca. Ale to było tak, że raz, jak na przykład padał deszcz, pracowali dwie godziny, a innym razem, jak było słońce, pracowali i dziesięć. Na godzinę płacili 5 złotych brutto.

Drugi pożytek - wiedza o wsi

Dzięki tym pracom wieś poznała trochę swojej przeszłości. Można więc powiedzieć, że to też przez autostradę, no nie?

Myszyńscy się zgadzają, chociaż to bardzo odległą przeszłość.
- Znaleźli starą studnię - mówią na przemian - bardzo dużo skorup po garnkach i jeden garnek cały, datowany na 4 tysiące lat. No, nie dosłownie nie ognisko. Trochę czarnej ziemi. Znaleźli też jakieś jaskinie. Małe, ale ludzie wtedy byli mali, do 1,60 metra. Tych skorup było mnóstwo, jakby wojnę tu prowadzili... Albo jakby tu było wysypisko śmieci. Córka Zofia czyściła to, oczywiście jeżeli się nie rozsypało, przygotowywała - każda cząstka musiała być w folii i mieć numerek - i opisywała na komputerze. Tak ją nauczyli.



Okazało się, że tutejsi sprzed 4 tysięcy lat też byli rolnikami.
- Uprawiali zboże - mówi Piotr - bo znajdowano specjalnie obrobione kamienie o 6-centymetrowej długości i 2-centymetrowej szerokości. Archeolodzy mówili, że to były nożyki dawnych sierpów.
- Musiała tu być spora osada. Nie kopali jednak dalej, bo weszliby w pole nie pod autostradę. Ta osada najprawdopodobniej ciągnie się aż pod dom Kotłowskich, pod byłą szkołę (patrzymy przez okno - dom Kotłowskich widać jeszcze trochę za 100-metrowej szerokości pasem pod autostradę). Prawdopodobnie był tu też cmentarz.

No tak, Regina Kotłowska, znakomity historyk tych stron i zbieracz staroci, ma mnóstwo bardzo przedmiotów z tych stron. A przy jej posesji w ziemi łatwo można znaleźć skorupy urn... Byliśmy na wykopaliskach pod Barłożnem, też w Kierwałdzie. Ciekawe, skąd oni wiedzą, gdzie mają kopać.



- Pytałem o to - wyjaśnia Piotr. - Im dają cynk geodeci, którzy wiedzą, gdzie leży na ziemi najwięcej skorup na świeżo zoranej ziemi. Tam oni kopali, a raczej odsłaniali ze 40 centymetry i już badali.

4 tysiące lat temu i taki śmietnik... Każdy po sobie coś pozostawia. Podobno archeolodzy też - gdzieniegdzie przyczepy butelek i puszek. Wiadomo, archeolog też człowiek.

Muszyńscy tego nie komentują. Stwierdzają tylko, że byli z tych tutejszych badań bardzo zadowoleni.

Trzeci pożytek - zarobili na ziemi

Mamy trzeci plus, jeżeli idzie o tutejsza budowę autostrady - ludzie dostali pieniądze za ziemię w pasie autostrady. Wielu?

- Dostali już na samym początku, jeszcze zanim wycięli prawem chronioną aleję lipowa (nie mogę się przyzwyczaić do widoku gołej drogi) - mówi Piotr. - Chyba wykupili ziemię z 7 lat temu. Była prywatna. Pieniądze dostało trzech rolników - jeden 32 tysięcy, drugi 95 tysięcy, inny 115.

A jak wycinali drzewa, to rolnicy brali drewno na opał... Też pożytek.
- Nie. Drewno brał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej i rozdzielał dla swoich podopiecznych.
Czwarty pożytek - ???

Czwarty pożytek... Ale żeśmy się zagalopowali...

- Może będzie - mówi Elżbieta. - Mieszkańcy mają nadzieję, że będzie praca. Jakakolwiek. Ogłoszenia? Były. Że do ochrony sprzętu przyjmują. Ludzie poskładali podania, a oni każą czekać. Do czego jeszcze mogliby tutejsi być zatrudnieni? ...Jedynie do fizycznych robót, do łopaty, Zresztą to też nie jest tak. Młodzi stąd pracują. Za różne pieniądze, ale wszystko, co się wyuczyło i nie jest na marginesie, pracuje. Nie mają pracy ludzie starsi, po pięćdziesiątce.

No to nie starsi... Starsi to po siedemdziesiątce.

- Tu takich mamy niewielu... Nie mamy... - Muszyńscy na chwilę milkną. - Tak, tak, we Frący starych ludzi umiera mało, bo ich prawie nie ma. Umierają w wieku 50 lat. Na zawał, na raka...
Aż przechodzi dreszcz. Z jednej strony podają, że Polacy żyją coraz dłużej, z drugiej mamy takie dane...

Więc autostrada przejdzie przez Frącę? W którym miejscu?

- Między naszym domem a domem Kotłowskich. Tu będzie wiadukt. Zacznie się od naszego hydrantu. Na wiadukcie wieś nie zarobi.

- Kopytkowo zarobi. Leży 3 kilometry od nas. A na czym my zarobimy? Myślę, że będziemy się starać o odszkodowania za spaliny, jakie na nas pójdą. I te pieniądze przeznaczymy na zagospodarowanie parku. Archeolodzy mówili, że oni nie zdążą w jednym czasie zbudować zasłon przed tymi spalinami.
Ależ sołtysowa sobie wykoncypowała...

Sporo żeśmy zrobili

- My tak o autostradzie, o tym, co może nam przynieść. Ale warto napisać, co żeśmy zrobili sami od tego 2002 roku - ciągnie Elżbieta. - Zrobiliśmy boisko. Ziemi szukał mąż, kiedy był sołtysem (teraz Piotr jest radnym, a ona sołtysem - przyp. red.). Mamy bramki, siatki. W tym roku planujemy obsadzić boisko choinkami i postawić ławeczki. Jest już materiał. Chcemy też zrobić boisko do siatkówki plażowej. A wójt obiecał nam dwie lampy.

Musimy dodać to boisko do naszego banku informacji. To już będzie blisko 50-te boisko w powiecie, na 3 w Starogardzie. A park? Wieś miała go przejąć...

- Nikt się do tego parku nie przyznaje. Niby należy do RSP, ale to nie jest takie pewne. Gmina nie bardzo go chce, bo kosztuje. Ale mamy jeszcze gminną ziemię w centrum wsi na plac zabaw, na boisko do siatkówki plażowej, na grilla i stoły biesiadne, na skwer. Chodzi o to, żeby to urządzić dla dzieci i młodzieży.

A w Programie Odnowy Wsi uczestniczyliście?

- Braliśmy udział, ale nasz projekt nie przeszedł.
- Tak po prawdzie to dobrze, że przeszedł projekt Smętowa. Tam boisko przy gimnazjum jest bardziej potrzebne, niż to, co myśmy tu wymyślili - teraz Piotr przemawia jako radny gminy.
- Ale w tym roku znowu przystąpimy. Chodzi o pieniądze na ten nasz plac zabaw w centrum wsi. Jest bardzo potrzebny... W ogóle jest coś potrzebne, żeby zatrzymać młodych. Mam nadzieję, że coś zrobimy, zanim młodzież nie ucieknie.

Kamila Sowińska
Na podstawie magazynu Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Zdjęcia
1. Muszyńskich - ludzi bardzo pogodnych - nie trzeba namawiać do zdjęcia. Jedno hasło i wszystko zbiega do wybranego pokoju. Na fotce: Elżbieta (dopiero po wywołaniu wyszło, że się ukrywała), Piotr Muszyńscy, ich trzy córki: Zofia, Kinga i Magdalena, dwoje wnuków: Jakub i Zuzanna (od najstarszego syna) i Dawid (od najstarszej córki). Oczywiście to tylko część rodziny. Fot Kamila Sowińska

2. Zdziwienie - sobota, a we Frący obok RSP "Rozwój" otwarta świetlica. Młodzi oczywiście o tej porze roku grają w tenisa stołowego. Fot. Kamila Sowińska
3. Frąca - widok na bloki w centrum wsi. Fot. Kamila Sowińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz