środa, 8 lutego 2006

Rokockie Kociewiaki

Zespół folklorystyczny nie musi być w swojej kolorystce jednolity i nudny w odbiorze. Pokazały to w Sucuminie "Rokockie Kociewiaki"


Granica między Starogardem a Rokocinem się zaciera. Ot, taki tartak naprzeciw zakładu Romana Cherka - stoi już w mieście, czy jeszcze na wsi? W zasadzie to już Starogard, ale administracyjne Rokocin. W domu obok tartaku mieszkają Mirela i Mirosław Kowalscy. On prowadzi tartak, ona - uczy języka polskiego w podstawówce w Rokocinie. Oboje mają wspólną pasję - zespół ludowy "Rokockie Kociewiaki". Ona go prowadzi, on w nim gra na akordeonie. Grają też synowie - Mateusz i Remigiusz.



Jako dziewczyna prowadziła bale

To jednak ciągle Rokocin - wynika z rodzinnej opowieści Mireli. Kontynuuje się tu wiejskie tradycje. Kontynuuje też Mirela, Kociewianka z dziada pradziada. Jej prababcia pochodzi z Sucumina, babcia i dziadek mieli gospodarstwo w Rokocinie, rodzice byli znanymi wiejskimi działaczami.
- Rodzice, Leokadia i Jan Krzemińscy, byli bardzo zaangażowani społecznie - opowiada Mirela. - Mama ponad dwadzieścia lat była przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich, tata pełnił funkcję skarbnika w Ochotniczej Straży Pożarnej. Jako dziecko podziwiałam ich zaangażowanie. I coś mi się z tego udzielało. Będąc dziewczyną prowadziłam bale dla dzieci.




Ile trzeba było być na cmentarzach

Mirela od dziecka mieszkała tutaj - w rodzinnym domu, stojącym dziś na granicy między miastem a Rokocinem. Do czwartej klasy chodziła do szkoły w Rokocinie, po czym przeniosła się do starogardzkiej "trójki".
- W domu kultywowało się raczej wiejskie tradycje, ale rodzice specjalnie nie mówili po kociewsku. Ot, czasami wyrwało się jakieś gwarowe słowo. Za to gwarą, i to płynnie, mówiła babcia.
Będzie to miało znaczenie w jej późniejszym życiu. Ukończy "czerwony ogólniak", a potem filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim.
- Na studiach zainteresowałam się gwarą - opowiada. - Ale pracy magisterskiej nie pisałam z dialektologii.
Mąż przynosi tę pracę. "Nazwiska mieszkańców parafii Pinczyn i Sumin z XIX i XX wieku na podstawie nagrobków cmentarnych". Niesamowite... Kto wie, że takie coś istnieje? Mirela opowiada, ile trzeba było czasu spędzić na cmentarzach, by wynotować wszystko z nagrobków.
Nauczycielką chciała być od najmłodszych lat. I została. Najpierw w przedszkolu, później, jak wielu, wróciła do swojej szkoły w Rokocinie.





Jestem Kociewiakiem, bo tańczyłem w "Kociewiu"

Mirosław prowadzi obok domu tartak. Kociewiakiem jest połowicznie. Jego matka urodziła we Wdzie, ojciec mieszkał w Pile.
- Ale czuję się Kociewiakim, bo tańczyłem w "Kociewu" - zauważa. - I nieraz coś powiem po kociewsku.
Międlimy tę "kociewskość", żeby zrozumieć, skąd wziął się u nich pomysł założenia takiego zespołu... No właśnie, kto na to wpadł? Okazuje się - Mirela.
- Po pierwsze, chciałam coś zrobić dla dzieci - opowiada. - Po drugie - w 1998 roku mieliśmy 800-lecie wsi Rokocin, z uroczystościami w dniu 18 września. Postanowiłam jako nauczycielka coś przygotować. Zaproponowałam występ w gwarze kociewskiej.



Udało mi się stworzyć wielopokoleniowo

Przeglądamy album. Tamten zespolik był skromny, dziesięcioosobowy. Ale już w strojach kociewskich.
- Te stroje pożyczyłam od pani Mirki Meller. A teksty? Skorzystałam z książki Władysława Kirsteina. Dzieci oczywiście śpiewały w gwarze kociewskiej. A tekst o Rokocinie ułożyłam sama. Taki był początek. Potem zespół się rozwijał. Dzisiaj liczy dwadzieścia dwie osoby. Co jest w nim ciekawe? Może to, że występują w nim knapy i dorośli. Najstarszy, mój mąż, ma 43 lata, najmłodsze, Iza Fasiczka i Natalia Gruba - 8 lat. Sama się dziwię, że udało mi się to stworzyć wielopokoleniowo. Stroje należą do zespołu, ale każdy jest odpowiedzialny za swój. Kolorystycznie każdy inny, żeby było wielobarwnie. Stroje... Wydawało mi się, że to mrzonka, coś niemożliwego do zdobycia. A potem jakoś poszło. Mąż znalazł krawcową. Korale wytoczył nam Jan Hercke, malowaliśmy je sami. Buciki, skórzane, podarował nam pan Leszek Cholewa. Instrumenty? Z ludowych burczybas, diabelskie skrzypki - zrobił pan Józef Olszynka. Te stroje mają już 7 lat.



Każdy ma inny pomysł

"Rokockie Kociewiaki" mają próby raz - dwa razy w tygodniu w szkole lub remizie. Zmienia się repertuar, zmieniają osoby, chociaż kilku należy do zespołu od początku.
- Jeździmy na przeglądy zespołów regionalnych do Piaseczna - mówi Mirela. - Jest ich tam dużo. Różne. Każdy ma inny pomysł. Jedni tylko śpiewają, inni tylko tańczą, nasz i śpiewa, i tańczy. W jednych występują osoby starsze, w innych dzieci, w niektórych "przedszkole" i starsze panie. Świetne są zespoły z Piaseczna - "Piaseckie Kociewiaki", doskonała grupa pani Mirki. Potem "Lubichowskie Kociewiaki"... Nie, nie wszystkie nazwy biorą się od miejscowości. Na przykład w Gniewie jest "Burczybas", są "Subkowianki", w Zblewie "Rodzina". Chyba mamy na Kociewiu już kilkadziesiąt zespołów...
Autorytetami w dziedzinie kociewskiej muzyki ludowej są dla Mireli Mirka Meller z SCK-u i dyrektor Ogniska Pracy Pozaszkolnej Grzegorz Oller. Zawsze coś podpowiedzą, często też organizują ciekawe warsztaty dla regionalistów. Bardzo ciekawie było na przykład w ubiegłym roku w "Zielonej Szkole" w Szpęgawsku. Pani Mirka oprowadzała po terenie, nazywała wszystko po kociewsku.
Najbardziej się nami interesował Lepper



Mirela sama nie śpiewa. Ona po prostu woli uczyć dzieci. I widzi w tym głęboki sens.
- Zależy nam, by przekazywać tradycję - mówi. - Tak, jak to robią Kaszubi. Trudno im dorównać, bo oni to robią z pokolenia na pokolenie, ale swoje można robić. Nie chodzi oczywiście o to, żeby gwarą zastąpić język literacki. Po prostu gwara ma przypominać, jakie są nasze korzenie i skąd pochodzimy. To bardzo ważne.
Czy jednak nie jest to - mówiąc metaforycznie - "lekcja martwego języka"? Młodzi przecież dzisiaj chcą innej muzyki - mocnego uderzenia, nowinek typu hip hop itd. A w modzie - jeans i jeszcze raz jeans. Gdzie w takim świecie jest miejsce dla gwary i kolorowych strojów?
Mirela uważa, że jest. Dowód? Dzieci bardzo chętnie przychodzą na próby. Nie tylko te ze szkoły z Rokocina. Przychodzą gimnazjaliści, a starsi to nawet przyjeżdżają z daleka. Jest miejsce. Zresztą teraz są modne powroty do ludowej tradycji - również tej kulinarnej. Poza tym takie zespoły to świetna wizytówka regionu.
- Byliśmy, dzięki Edmundowi Stachowiczowi, w Sejmie, występowaliśmy w Pałacu Prezydenckim. Podchodzili znani politycy i pytali, skąd jesteśmy. Najbardziej się nami interesował Lepper. Okazało się też, że kociewskie korzenie ma Cymański. Zna bardzo dużo kociewskich słówek.
Kamila Sowińska



Rokickie 1
Występ w Sucuminie. Scenka rodzajowa - darcie piór na Kociewiu. Zespół spiewał przy tym przerobioną wersję "Prząśniczki". Fot. Tadeusz Majewski
Rokickie 2
Jacek i Celina Kaliszewscy i Patryk Glinkowski grają na burczybasie. Ten burczbas zrobił im Kaszub. Fot. Kamila Sowińska
Rokockie 3
Wysep w Sucuminie. Widowisko pod hasłem "Jak to dawni na Kociewiu bywało". Burczybas, diabelskie skrzypki, mąż i syn Mateusz grają na akordeonie. Mateusz, licealista, ma talent do organizowania. Potrafi nawet poprowadzić próby zespołu. Fot. Kamila Sowińska
Rokockie 4
Daria Kowlska śpiewa "Jezdóm sobie Kociewianka". Niesamowity głos i "zero" tremy na scenie. Fot. Tadeusz Majewski
Rokockie 5
Mirela Kowalska i Anna Maleszyk w Sucuminie. Pani Ania, mama należących od siedmiu lat do zespołu Asi, Krystyny i Michała, bardzo dużo pomaga, również ubiera młodsze dzieci do występów. Na marginesie - "wskoczyć" w strój kociewski się nie da. Wkładanie ubioru trwa lekko licząc ze 20 minut, z zapleceniem warkocza pół godziny. Zdarzało się też podczas wystepów, że przy zmianie butów partner partnerce musiał szybko zawiązywać buty. Fot. Tadeusz Majewski
Rokickie 6
Asia i Krystyna Maleszkówny - obie bardzo zdolne. Jedna uczęszcza do Liceum Plastycznego w Gdyni, a druga uczy się w I LO. Bardzo chętnie przychodzą na próby i występują. Asia przyjeżdża z daleka, Krysia po szkole potrafi wysiąść z autobusu i przyść na próbę. Fot. Tadeusz Majewski
Rokickie 7
Rokickie Kociewiaki. Od lewej: Kamila Leszmann, Katarzyna Leszmann, Edyta Kostuch, Jacek Kaliszewski, Celina Kaliszewska, Daria Kowalska, Krystyna Maleszyk, Marcin Skalski, Joanna Maleszyk, Weronika Kukawka, Michał Maleszyk, Mirosław Kowalski, Mateusz Kowalski, Remigiusz Kowalski, Patryk Glinkowski, Martyna i Izabela Fasiczka. Nie ma - z powodu choroby - Marceliny Syrkowskiej, Przemysława Majchrowicza i Natalii Gruba. - W tym zespole panuje wspaniała, rodzinna atmosfera. Jedni opiekują się drugimi. Licealiści dzieciaczkami, starsze dziewczyny nieraz przytulają te małe. Fot. Kamila Sowińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz