niedziela, 31 grudnia 2006

Polityka (Starogard). Czy jest wyjście z pata?

PUBLICYSTYKA. Każdy poważny tekst musi mieć podsumowanie. Nasz cykl pt. "Polityczna historia Starogardu" też. Tym bardziej, że zbliża się nowy rok. W tym okresie zwyczajowo podsumowuje się wszystko, co tylko się da.

- Czy to podsumowanie ma być satyryczne? - pyta nasz analityk. - Bo polityczne życie ułożyło w Stargardzie materiał na świetną szopkę polityczną. Weźmy choćby to, że po 16 latach od zwycięstwa prawicowego Pawła Głucha prezydenturę w Stargardzie wygrał człowiek z komunistycznym rodowodem.
Nie, szopka jeszcze nie. To są jednak poważne sprawy i terzba poważnie...
Do rzeczy więc, czyli do podsumowania naszych analiz.



Z analitykiem sceny politycznej w Starogardzie rozmawia Tadeusz Majewski

|Doszliśmy już do wniosku, że prawie wszystko w wyborach w mieście wielkości Starogardu jest przewidywalne, a nasze teksty były - jak wiele osób mówiło - samosprawdzającą się przepowiednią.
- Tak, wszystko szło jak po sznurku, z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem. Przewidziałem, kto będzie w drugiej turze, przewidziałem też, kto wygra. Podawałem, kto ilu wprowadzi radnych do Rady Miejskiej. I to też się precyzyjnie sprawdziło.

Na ile taką wiedzę można wykorzystać przed wyborami? Na ile można jeszcze zmienić przewidywany bieg sytuacji?
- Tę wiedzę można wykorzystać do przyciągania elektoratu. Można na przykład wpływać na elektorat tłumacząc mu, jakie będą konsekwencje takich a nie innych wyników wyborów dla gospodarki miasta. Można też wpływać na to, kogo partie wybiorą na kandydatów na prezydenta.

Nie przewidzieliśmy jednak, jaki ukształtuje się po wyborach układ sił...
- Wiedzieliśmy, ale co do szyldów. A zatem wiedzieliśmy, że będzie prezydent z lewicy i reszta prawicowa. Nie zakładaliśmy jednak, że teoretycznie wygrane PiS nie skonsumuje zwycięstwa (dopiero po analizie nazwisk wyszło, że PiS nie do końca był ideologicznie czysty|). To nieskonsumowanie zwycięstwa potwierdziło, że mamy do czynienia z PO ukrytą częściwo pod szyldem PiS - z polityczną koterią, której wspólnym spoiwem "ideologicznym" jest praca w urzędach i podległych im jednostkach samorządowych... Dowodem na to jest fakt, że w znakomitej większości do wyborów stają urzędnicy, nauczyciele, lekarze, pracownicy samorządowi i cała armia emerytów, którzy zwyczajowo chodzą po urzędach i na wszystkie zebrania. Sektora prywatnego, nie będącego na styku z urzędami, stanowiska w urzędach i pozycje w radzie nie interesują. Dla nich całkowicie obojętnie jest to, kto i jak będzie rządził.

Trzeba jednak przyznać, że Stachowicz biorąc udział w wyborach na prezydenta był odważny. Oczywiście jeżeli przeczuwał, że jako prezydent spotka się z tak mocną, prawicową, ideologicznie wrogą mu koalicją...
- Kto nie byłby odważny mając w zasięgu wzroku 12 tysięcy miesięcznego wynagrodzenia plus premie?! W takiej sytuacji człowiek się nie poddaje, wiedząc nawet, co się szykuje. Poza tym on jednak liczył na to, że uda mu się utworzyć "Front Jedności Starogardu". Stachowicz chciał być prezydentem i koniec. Oni w ogóle chcieli być prezydentami i koniec. Nie mieli żadnych programów. Inni też nic nie prezentowali.

Dlatego te wybory to był konkurs "piękności". Gorzej. Dwanaście tysięcy ludzi po 16 latach demokracji zamiast głosować na lepszego kandydata z dwóch czy z pięciu po raz trzeci z rzędu wybierało mniejsze zło. Podobnie było przecież 4 i 8 lat temu. To zjawisko jest już w Polsce rzadkie. W innych miastach przez te lata wyrośli wspaniali liderzy i gospodarze. Tylko u nas partie poprzez swoją butę i samouwielbienie nie wygenerowały żadnych nowych i poważnych liderów. Ich nie interesuje gospodarka miasta, a 12 tysięcy złotych i pełnia władzy. Tu jest odpowiedź na pana wcześniejsze pytanie, dlaczego Neumann będąc starostą chciał być posłem czy prezydentem. Bo on chciał mieć pełnię władzy. Ma taką poseł czy prezydent, którzy są w zasadzie niezdejmowalni. Nie ma jej starosta zależny od radnych.

Mówmy o teraźniejszości... Mamy prezydenta z lewicy i mur PO i innych z prawicy.
- Mamy syndyka masy upadłościowej, zwanej Starogardem, i mur z POPiSK-u. Kompletny pat. Oj, gdyby oni mogli powtórzyć te wybory...

To co by zrobili?
- Przy tej powyborczej wiedzy, jaką teraz posiadają, na sto procent wyłoniliby jednego kandydata. Nie Neumanna, bo też by już wiedzieli, że ten kandydat jest "spalony" (mam wielu znajomych z twardej prawicy i wszyscy głosowali na Stachowicza!).

Pisaliśmy o lufach karabinowych wymierzonych w Stachowicza. Pytaliśmy, "kiedy ta amunicja wystrzeli". Kiedy wystrzeli?
- Ależ ona już wystrzeliła! Stachowicz jest śmiertelnie ranny. Strzały były precyzyjne - w punkt. Przez te strzały zawodnik będzie cztery lata oszołomiony... W jaki sposób wystrzeliła? W postaci przydziału funkcji w Radzie Miejskiej. Wszyscy z POPiSK-i dostali funkcje przewidniczących i wice. Nie dostali tylko radni Stachowicza i Gajda. Z tymi funkcjami wiążą się pieniądze i możliwości. To ubezwłasnowolniło w pewnym sensie prezydenta miasta. Ci radni mogą teraz blokować w procesie opiniowania inicjatywy prezydenckie.

Wszystkie - i polityczne, i kadrowe. Weźmy kwestię powołania dyrektora SCK. Jeżeli prezydent teraz "włoży" człowieka, to i tak tylko do czasu konkursu. W konkursie komisja konkursowa przy takim składzie rady jest zawsze zdolna utworzyć swoją większość i wybrać "tego odpowiedniego". Natomiast gdyby miał w radzie większość, to dałby swojego kandydata i rada by tylko "przyklepnęła". Generalnie ten blok uciął mu możliwość budowania swojego otoczenia.

No, niekoniecznie musi być tak ostro między radą a prezydentem...
- Już jest ostro i będzie ostro. Świadczy o tym drugi strzał, wręcz straszny, prawie śmiertelny. Chodzi tu o ustalenie najniższego pułapu wynagrodzenia za pracę prezydenta. To jest bardzo mocny strzał w procesie osłabienia jego pozycji. Skutki są dwuwymiarowe. Pierwszy wymiar to upokorzenie. To był strzał polityczny. Pokazanie Stachowiczowi miejsca w szeregu, wysłanie go do kąta. Drugi wymiar to dodatkowe ograniczenie jego władzy wykonawczej, ograniczenie rządzenia. Bo co to znaczy "rządzić"?

Otóż władza jest wtedy, kiedy zatrudni człowieka, mu płaci ustalając wysokość wynagrodzenia i zwalnia. To jest konsumpcja władzy. Tymczesem co zrobiono... Rada obniżyła mu poważnie płacę. Ustalono mu ok. 8 tys. złotych, to znaczy, że obecnie jego urzędujący wiceprezydenci mają pensje większe niż jego - ponad 9 tys. zł. Został upokorzony na dzień dobry. I przez to ograniczono mu możliwość zatrudnienia na wiceprezydenturach menedżerów wysokiej klasy.

Ponieważ jak już ich przyjmie, to da im pensje niższe od swojej, to znaczy 6 tys. złotych brutto, do wyplaty ze 4,5 tysiąca. Idąc dalej - nowi wiceprezydenci zrównają się z pensją z kierownikami dobrze pracujących naczelników wydziałów. A dyrektorzy podmiotów podlegjacych pod urząd miasta zarabą więcej niż wiceprezydenci i prezydent. Tak... To był mocny i perfidny strzał. Jak prezydent teraz się czuje? Kto przyjdzie mu do pracy, jeżeli niektóre firmy w Starogardzie płacą za zdolnych menedżerów dwa razy więcej? Kto mu przydzie pracować do komórki audytu czy na stanowisko radcy prawnego, czy na kierownika inwestycji?

Wiadomo kto. Ludzie merytorycznie słabi. Rada Miejska wymusiła na Stachowiczu to, że może sobie dobierać ludzi tylko poprzez selekcję negatywną. Być może już teraz dociera do niego, że przez cztery lata może tylko administrować masą upadłościową, a nie rządzić. Nawet jego najlepsze, najbardziej kreatywne inicjatywy mogą być blokowane. Mało tego. Jego ewentualne śmiałe decyzje mogą skutować tym, że Rada Miejska będzie go nękać doniesieniami do prokuratury czy do RIO na przykład za niegospodarność. Pod to można podciągnąć wszystko.

Ten obraz, jaki pan rysuje, zaczyna brzydko wyglądać. Gdzie tu jest interes miasta?
- Tu jest interes polityczny... Wodzowie prawicy wiedzą, że przy takiej polityce za cztery lata będą erste Klase. Ci ludzie za cztery lata wygrają wszystko, co jest możliwe do wygrania. I dopiero za 8 lat będzie można ch rozliczać.

Teraz chyba też. Przecież oni jako radni również są władzą.
- Nie. Teraz nastąpił pat, ale oni nie będą bić pionów, tylko je obstawiać, blokować. A tam, gdzie się da, po cichutku wstawiać na podmiankę swoich ludzi. A prezydent nie mając narzędzi nic nie zrobi, ale będzie ponosił za wszystko odpowiedzialność. To jego będą oceniać.

Może nie będzie tak źle...
- Przy tej spuściźnie, którą Stachowicz teraz ma, przy skarbniku z "minionej epoki", dwóch wiceprezydentach z "minionej epoki", z dyrektorami z "minionej epoki", przy jednej osobie od audytu wewnętrzsnego, przy budżecie opracowanym porzez poprzednika, oblicznym na trwanie, nic nie zrobi. W budżecie nie znajdzie nawet pieniędzy, które będą potrzebne do pozyskania środków unijnych. Poza tym czy prezydent Stachowicz ma strategię rozwoju miasta? Nie ma. Bo gdyby ją miał, to by ją podał w czasie wyborów.

Strategię na pewno jaką ma!
- Ale czy jest jego? Przecież miało być inaczej niż było, więc potrzebna jest nowa strategia. On nie ma strategii i nie będzie miał, bo do tego jest potrzebny sztab ludzi... Jeżeli został prezydentem, to już dzisiaj powinien pokazać taką szczegółową koncepcję rozwoju miasta, opracowaną przez zespół ludzi, którzy mają wiedzę na ten temat. Powinien pokazać wizje, kreatywność, a nie pukać do drzwi POPiSK-i. Co natomiast pokazuje...

Przez cztery tygodnie przecinał wstęgi, podawał rękę... Niestety w wyborach żadne media, żadne siły nasiku nie żądały od kandydatów przedstawiania programów. Oni ograniczali się do składania oświadczeń, że jeden ma znajomych w PO i w Sejmiku, to dostanie pieniądze, a drugi, że jako były poseł ma znajomych w ministerstwie. To były ich "strategiczne programy"... Tak to wygląda... Powinniśmy właściwie ten komputer (zapisujemy rozmowę na laptopie - przp. Red.) zamknąć, walnąć nim o ziemię i iść do domu... To jest głupie miasto. Tu nie ma takich grup nacisku, żeby na tych zebraniach, gdzi Stachowicz ściskał te dłonie, powiedzieli: "Panie, jaki pan ma program? Niech pan pokaże".

To są bardzo mocne sformułowania...
- Ale trafne! Niech pan zwróci uwagę, że sami starogardzianie tak o swoim mieście mówią. Mamy kompleksy wobec sąsiadów, nisko siebie oceniamy i słusznie. I to wynika z niesamowicie niskiego poziomu świadomości obywatelskiej.

Było aż tak źle? I będzie jeszcze gorzej przy tak zablokowanym prezydencie? To chce pan powiedzieć?
- Sam fakt układania się prawicy w ten sposób z politycznego punktu widzenia jest prawidłowy, z gospodarczego - fatalny dla miasta. Liczy się tu tylko skok na funkcje, a sprawą zupełnie marginalną jest koncepcja pobudzania miasta do rozwoju.

Ale z nowym rokiem może wszyscy będą jednak działać dla dobra miasta?
- Po takich strzałach? Polityka to jest walka na śmierć i życie. Kto słabszy, odpada.

No cóż... Sami sobie jesteśmy winni, jeżeli tak jest.
- A ja obwiniam konkretne osoby. Za tę spuściznę, tę masę upadłościową, której Stachowicz jest syndykiem, za tę nijakość uśpionego miasta (jesteśmy uśpieni we wszystkich dziedzinach) personalnie są winni Karbowski, Kozłowski i w dużej mierze Żak. Pomijam w tym rankingu winnych Milewskiego, ponieważ to doktryner, wykształcony przez poprzedni system do trwania. On nawet mówił jak Gierek: "wicie, zróbcie, popatrzymy, zobaczymy, będziemy was wspierać" itd. Jego nie biorę pod uwagę, ale tych trzech "miglanców" tak. To oni nasze miasto uśpili. Jedyne fajerwerki, jakie się nam przydarzyły, to plotki z Kaliningradu. No i te puszczane na stadionie. Strzelali sobie z rac. Stachowicz nie wskoczył jak chłopak w krótkich spodenkach w nagle powstały układ. To był beznadziejny układ wypracowany przez lata. To miasto było gaszone świadomie i z lenistwa.

A może Stachowicz wyciągnie nagle ten sztab swoich ludzi... Może go ma?
- Wątpię. Ale jeżeli go ma, to po miesiącu urzędowania powinien wystapić z noworocznym orędziem do starogardzian, przedstawiając szczegółowy plan strategiczny rozwoju miasta i ludzi, którzy go będa realizować. Nie wiem tylko, jak on to może zrobić, kiedy dostał budżet opracowany przez stare władze. I dostał program socjalistycznej strategii, nastawiony na wydawanie pieniędzy.

Wypada więc nam uciekać do Irlandii?
- Niech pan jeszcze poczeka. Może będzie to orędzie... A to tematu wrócimy za pół roku. Teraz żyjmy nadzieją, że wykreuje się jakaś nowa jakościowo rzeczywistość, bardziej optymistyczna. Może jednak uda się Stachowiczowi zbudować ten "Front Jedności Stargardu". A może znajdzie trzecią drogę wyjścia z tego pata, czego Jemu, sobie i wszystkim życzymy.

Rozmawiał Tadeusz Majewski
Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz