piątek, 1 grudnia 2006

V kadencja - suplement

Biegli strzelając sobie w kolana (tytuł prasowy)
Tadeusz Majewski
t.majewski@prasa.gda.pl
biuro@kociewiacy.pl

W trzech ostatnich numerach "Kociewiaka" nakreśliłem polityczną historię Starogardu. Całość jest zebrana w odcinkach na stronie www.starogard.kociewiacy.pl. Do tych kilku części musi oczywiście dołączyć komentarz na temat wyników niedzielnych prezydenckich wyborów. Komentarz, w którym próbujemy z analitykiem lokalnej polityki odpowiedzieć na pytanie: Jak to się stało, że w mieście, w którym w pierwszej turze prezydenckich wyborów 65 procent wyborców oddało głos na kandydatów prawicowych, w drugiej turze z ponad 60-procentowym poparciem wygrał jedyny kandydat lewicy! Czyżby jakieś kociewskie kuriozum? A może polityczna machloja? - Nie, to efekt scenariusza, jaki został zaplanowany kilka lat wstecz - mówi nasz analityk. I nie ma powodów mu nie wierzyć, zważywszy, że przewidział na łamach "Kociewiaka" wyniki wyborów 4 lat temu i pierwszej i drugiej tury wyborów dzisiejszych (tej drugiej tury z błędem tylko 200 głosów).


Przypomnijmy w kilku zdaniach, kto szykował się do bloków startowych do prezydenckiego fotela i kto do tego biegu wystartował.
Na długo przed wyborami mówi się o pięciu poważnych kandydatach. Są nimi: prezydent Stanisław Karbowski (Porozumienie na rzecz Starogardu), były prezydent Paweł Głuch (Liga Miejska), starosta Sławomir Neumann (Platforma Obywatelska), prezes Stowarzyszenia Kociewskiego Marek Gabriel, poseł III kadencji Sejmu RP Edmund Stachowicz (Sojusz Lewicy Demokratycznej). Potem dochodzi w ogóle na scenie politycznej nie znany Ryszard Gajda (Prawo i Sprawiedliwość).
Byłby komplet politycznych tuzów, gdyby mógł wystartować Jarosław Gabig (PO) i Stefan Milewski (Starogardzkie Forum Samorządowe).
Wszyscy oprócz Gajdy są doskonale znani na lokalnej scenie politycznej, a niektórzy z nich od dawna są już - jak to określa analityk - "bitą kartą", czyli osobami politycznie "zgranymi", chociaż sami jeszcze w to nie mogą uwierzyć.

Co się dzieje na kilka minut przed ułożeniem stóp w blokach startowych. Okazuje się, że - użyjmy tu dalej stylistyki sportowej - kontuzji uległ Stanisław Karbowski. Odpada z biegu. Nie zgłasza się do wyborów. Jedni mówią, że to z powodu złego stanu zdrowia, inni, że z powodu kontrolowanego przecieku, jaki nastąpił na łamach jednej z gazet. Chodziło o komunikat, że jeżeli Karbowski wystartuje, to ktoś ujawni kompromitujące go materiały.
Teraz na starcie zostaje pięciu: po lewej tylko jeden (Stachowicz), drugi, na środku, nie wiadomo z politycznie czego (Gabriel), trzej pozostali (Gajda, Neumann i Głuch) po prawej.
Potem, już po pierwszym biegu kwalifikacyjnym, w którym wygrywają Stachowicz i Neumann, przegrani za wyjątkiem Gajdy (Głuch, Gabriel i team PIS-u przygotowujący Gajdę do biegu) mówią, że ta pierwsza tura wyborów była dla prawicy tylko wewnętrznym sprawdzianem, mówią o... prawyborach centroprawicy! Zupełnie jakby wyborcy mieli wodę w mózgach i nie pamiętali na przykład tego, że tuż przed startem apolityczne w deklaracjach Stowarzyszenie Kociewskie brutalnie atakowało posłankę i jej zawodnika Gajdę, a starogardzkiej PO jest równie daleko do starogardzkiego PiS jak w Warszawie. Po pierwszej turze widzimy oto plakaty ze zdjęciem Neumanna i przegranymi Głuchem i Gabrielem oraz posłanką Danielę Chrapkiewicz w pozach jednej szczęśliwej rodziny. Przegrani odwołują się do swojego elektoratu, by zagłosowali na Neumanna, niesłusznie sądząc, o czym pisaliśmy tydzień temu, że ten elektorat pójdzie za nimi na wezwanie jak 4 lata temu poszedł głosować na wezwanie przegranych na Stanisława Karbowskiego, a przeciw Milewskiemu.
Zdjęcie i kuriozalne zdanie o "prawyborach" jest też sygnałem o prawdopodobnym szykowanym składzie trójcy władzy: Neumann prezydentem, Głuch i Gabriel wiceprezydentami. Nie wygrali w pierwszym biegu, to biegną teraz naokoło, w repasażach, po premiowane drugie miejsca. Jakby sie uwiesili Neumanna, dzieci do taty. Ciekawe, dlaczego nagle ze sceny politycznej zniknął Gajda. Dlaczego nie ma go na tym "rodzinnym" zdjęciu? Czy prawica go wycięła, bo nie przewidziała trzeciego wiceprezydenta? A może Gajda nie zgodził się na taką bezwzględną, ale przecież oczywistą grę polityczną?

Wróćmy do sytuacji przed pierwszym biegiem (pierwszą turą).
- Na lewicy sprawą nadrzędną było - mówi analityk - żeby w tych blokach startowych stanął jeden kandydat. Dlatego znacznie wcześniej, bo bodajże dwa lata temu, z SLD został usunięty wówczas zdecydowanie numer jeden miejskiej lewicy Stefan Milewski. Podjęto w tej sprawie bezwzględną walkę. Chodziło o to, żeby tego człowieka, utożsamianego z lewicowym betonem, "wyciąć" i dać możliwość startu jedynie Stachowiczowi... Jeszcze raz powtórzmy: sprawą nadrzędną w takich wyborach jest to, żeby w jednych barwach stał jeden kandydat. Wówczas przed pierwszą turą w blokach startowych staliby Sławomir Neumann i Edmund Stachowicz. Wtedy elektorat miałby bardzo zawężoną możliwość wyboru: po prawej Neumanna, po lewej Stachowicza, i oczywiście wybrałby Neumanna (65 procent prawicowego elektoratu). Ale liderzy tak zwanej centroprawicy (apolityczny dotąd Gabriel nagle odnalazł w sobie poglądy centrowe) ogarnięci amokiem władzy biegli do mety strzelając sobie co chwila nawzajem w kolana. Na starcie robili elektorat prawicy. Zajęci zaciętą walką między sobą całkowicie zignorowali to, że po lewej stronie biegnie jedna osoba, za co dostanie ogromny bonus od elektoratu.

Trochę nie mogę uwierzyć w taką bezduszną, mechaniczną interpretację wyborów.
@ Ale to biegł były poseł, człowiek z charyzmą, ogromnie pracowity facet, który zdobył sobie wielki elektorat emerytów i wielu ludzi przez to, że po prostu on ich szanuje.
- Nie, to wszystko jest mało ważne - gwałtownie oponuje analityk. - To się stało na skutek precyzyjnie realizowanego planu sprzed dwóch lat, od momentu eliminacji grupy Milewskiego. To była pierwsza i główna przyczyna sukcesu Stachowicza. Usunięcie Milewskiego dodało też wtedy Stachowiczowi odwagi. Przecież on długo nie podejmował decyzji o kandydowaniu na prezydenta, a miał na uwadze funkcję radnego w sejmiku wojewódzkim. Uważał, w czym go utwierdzał najprawdopodobniej Milewski, że przegra w drugiej turze z Karbowskim, na skutek poparcia udzielonego Karbowskiemu przez prawą stronę, w takim samym stylu, jak on, Milewski przegrał z nim cztery lata temu. Przecież Milewski, który w końcu tworzył udany "tandem" z Karbowskim, twierdził, że Karbowski jest dożywotnim prezydentem miasta i każdy z nim przegra. Mało tego. Milewski najprawdopodobniej do ostatniego dnia zgłaszania kandydatur na prezydenta wierzył w zwycięstwo Karbowskiego i liczył na wicprezydenturę. Można sobie wyobrazić, czym dla niego było niezgłoszenie się Karbowskiego...

@ Amok władzy... Co powoduje, że prawica starogardzka po raz kolejny nie może się dogadać przed wyborami i wystawić jednego kandydata?
- To są ludzie mało krytyczni wobec siebie, małego formatu politycznego. Oni uważali, że jak wyprodukują ileś tam tysięcy swoich papierowych klonów, na targowisku powręczają ulotki, uścisną ileś tam rąk i pokażą się w telewizji kablowej, to będą pępkiem świata.
@ Ale to jest bardzo ważne, te ulotki.
- To ma znikomy wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Oczywiście sztabom wyborczym mogło wydawać się przeciwnie. Im większy bilbord, im więcej buzi na płotach, w witrynach, na słupach i rusztowanaich, im więcej haseł w gazetach, tym większy efekt. To są sprawy drugorzędne, chociaż niezbędne. Oczywiście dla prymitywnych sztabów wyborczych, które idą po najmniejszej linii oporu, to były rzeczy zasadnicze.
@ A co to są sprawy zasadnicze dla sztabów wyborczych?
- Istotą pracy sztabów wyborczych powinno być to, żeby doprowadzić do przepływu elektoratu, do ściągania elektoratu teoretycznie sprzyjającego innym kandydatom. Tego nie załatwi ani uścisk ręki, ani bilbord, ani spot w kablówce, która zresztą w Starogardzie ma marginalne znaczenie jako medium opiniotwórcze. Istotą pracy sztabów jest przede wszystkim ustawienie socjotechniczne kandydatów w szerszym wymiarze, tak jak został ustawiony Stachowicz - jeden człowiek po lewej stronie, który w dodatku, warto tu zwrócić uwagę, nie startował spod szyldu SLD, a z Komitetu Wyborczego Wyborców Edmunda Stachowicza z hasłem "Ponad podziałami". Pozornie uciekł spod szyldu lewicy. To też był bardzo ciekawy krok jego sztabu. Gdyby startował spod szyldu SLD, popełniłby polityczne harakiri.
@ Więc mówi pan, że te wszystkie uściski rąk i plakaty to kwiatek do kożucha?!
- Jeżeli ktoś uważa, że może wygrać wybory na prezydenta pokazując swój uśmiech, szczerą na zdjęciu twarz i należąc do odpowiedniej partii, to jest... człowiekiem naiwnym.
@ Chciał pan użyć innego słowa niż naiwnym.
- Można sobie dopowiedzieć, jakiego chciałem użyć słowa... Ale być może tak było, że oni wszyscy, ci kandydaci na prezydentów, myśleli, że najważniejsze jest przekonanie elektoratu, że są czarujący. Bzdura. Nie da się wmówić elektoratowi, że karnykel ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Jeszcze raz powtarzam. Najważniejsze w wyborach są decyzje, jakie się podejmuje dwa, trzy lata wstecz. Gdyby prawica ustaliła znacznie wcześniej, że wystawi jednego kandydata, to wygrałby nawet Gajda, człowiek wstawiony w ostatniej chwili. Wystarczyłoby mu poparcie Głucha i Neumanna. Elektoraty by się scaliły na wstępie. Ba, kto wie, czy właśnie to, że Gajda był wyciągnięty jak królik z kapelusza, nie zadziałałoby na jego korzyść. Trzeba pamiętać, że pozostali politycy są już - powtórzmy - "bitymi kartami". Inaczej mówiąc, starogardzianie są już nimi zmęczeni. Słusznie pan w jednym z odcinków napisał, że Starogard od 16 lat traci na wyniszczającej walce między Głuchem a Milewskim. Tak więc gdyby prawica wystawiła jednego, to by wygrała. Ale nie, oni zrobili "prawybory", które według Neumana miały doprowadzić do wyłonienia naturalnego lidera prawicy. "Prawybory", które absolutnie nie były prawyborami, a bezwzględną walką. Takie słowa to kpina z elektoratu, który widzi, że ludzie znowu zaczęli się czubić, w związku z czym pokazuje im figę. Ludzie nie lubią być sterowalni. Dają się sterować tylko wtedy, kiedy są pod przymusem, nie mają innej możliwości, znajdują się w impasie. Takie niedanie innej możliwości było do zaplanowania najpóźniej rok przed wyborami - usiadłby Neumann z Głuchem, Gabrielem, Gajdą i wyłoniliby lidera prawicy. Pierwsza tura byłaby ostatnią. 65 procent głosów byłoby po prawej stronie, a nie odwrotnie. Gdyby usiedli, dogadaliby się na przykład co do podziału stanowisk po zwycięskich wyborach, to nie przeżyliby aż takich stresów w wyborach. Mężem opatrznościowym prawicy byłby Gajda, bo inne nazwiska są zgrabne, ale przynajmniej te nazwiska coś by dostały.
@ Widocznie usiąść razem nie jest takie łatwe.
- Nie, bo w człowieku jest buta, pycha, wiara w swoją wyjątkowość i amok władzy. Te cechy dały Stachowiczowi życiową szansę. Amok władzy... Ten amok nie pozwala wyciągnąć wniosków z faktu, że Głuch już dwa razy przegrał (teraz już trzeci raz), że Neumann też przegrał, i to jako starosta do Sejmu RP (co w przypadku dobrych starostów było rzadkością), że Gabriel wspina się po tej drabince kariery zbyt mozolnie, by mówić o nim jako o kimś w polityce znaczącym. Ten amok spowodował, że liderzy pchali się na oślep. Prawybory były na lewicy, bo tam "wycięto" Milewskiego. Na prawicy byli: w Lidze Miejskiej Głuch - polityk z regularnie spadającymi notowaniami, w PiS-ie Gajda z łapanki, w PO chcący za wszelka cenę robić karierę Neumann - człowiek o kiepskich notowaniach jako starosta. Taki układ sił świadczy o niedojrzałości politycznej i braku krytycyzmu naszych polityków.
@ Z drugiej jednak strony mieli nie byle jakiego zawodnika. Stachowicza, człowieka z charyzmą.
- Jaką charyzmą?!
@ No charyzmą. Miał nawet takie zdjęcie z półotwartymi rękoma. Śmieli się, że zabrakło stygmatów... I naprawdę pracował nad swoim wizerunkiem.
- Mógłby pokazać tył głowy i też by przeszedł. Przy takich liderach prawicy, gdzie w pierwszej turze elektorat z PO nie oddał na lidera PO tysiąca głosów, a elektorat PiS na lidera PiS sześciuset głosów... Sytuacja dla Stachowicza była wyjątkowo sprzyjająca. I to nie tylko przez "prawybory" prawicy. Pamiętajmy jeszcze o kompletnej ruinie dwóch elektoratów: Milewskiego i Karbowskiego. Gdyby Karbowski wystartował, a Milewski wpadł na pomysł, by kandydować, to byłoby po Stachowiczu.
@ Mówił pan przecież, że Milewski został usunięty z SLD. Myślałem, że to był początek jego klęski.
- Mówiłem, że został usunięty, ale do klęski mu było daleko. Milewski jest dobrym graczem politycznym i prędko się otrząsnął. Po usunięciu go z SLD miał dwa wyjścia - albo wejść do grupy Kozłowskiego i Karbowskiego - Porozumienia na rzecz Starogardu, albo założyć coś swojego. Do pierwszego nie doszło. Dla Karbowskiego i Kozłowskiego to byłby pocałunek śmierci. Oni się w tym zorientowali. Wobec tego Milewski założył własną organizację, Starogardzkie Forum Samorządowe. Oczywiście jako nowy byt polityczny mógł liczyć tylko na jednego radnego w tych wyborach, bo tak mówią zasady. Jednego albo żadnego. Ale Milewski w tandemie z Karbowskim mógł być groźny. I takie były przewidywania. Załóżmy, że Karbowski startuje. Odbiera jako urzędujący prezydent od 15 do 20 procent (ok. 2000) głosów. Komu? Rzecz jasna Stachowiczowi, bo Karbowski był utożsamiany w końcu jako lewica. Gdyby wystartował Stefan Milewski (bądź jego brat Piotr), to też by wziął 1500 głosów. Komu? Też Stachowiczowi. Ale oni na ten pomysł nie wpadli. Niewystawienie Milewskiego na "zająca" było kardynalnym błędem. Sztab Stachowicza drżał z lęku do północy w ostatni dzień zgłaszania kandydatur. Nerwowo czekali, czy Milewski zgłosi swój akces, czy nie. To było dla nich ważniejsze, niż to, czy wystartuje Karbowski. Nie zgłosił i w tym momencie Stachowicz już wygrał. A co by było, gdyby się zgłosili obaj: Karbowski i Milewski? 2000 plus 1500 równa się 3500. Tyle wynosiła akurat "górka" Stachowicza w pierwszej turze. W takiej sytuacji Stachowicz nigdy w życiu nie przeszedł do drugiej tury.
@ A kto by przeszedł?
- Z te strony, lewicy, Karbowski. Gdyby zgłosili się do wyścigu na prezydenta Karbowski i ułożony z nim Milewski, zapanowałaby podobna sytuacja jak na prawicy. Z tą jednak różnicą, że urzędujący prezydent miasta z reguły dostaje od 15 do 20 procent głosów na dzień dobry. Karbowskiemu wystarczyłoby dokooptować tylko 5 procent w pierwszej turze i byłby już w drugiej. Z drugiej strony wszedłby Neumann. I by przegrał. I rzeczywiście w ten sposób Karbowski byłby dożywotnim prezydentem Starogardu. Robiłem takie symulacje.
@ To mi się wydaje zbyt mechaniczne. To dehumanizuje wybory. To odziera kandydatów z ich osobistego uroku, politycznego czaru, nie zakłada, że miały wpływ na wynik ich ciepłe słowa i programy.
- Jakie programy?! A kto tu miał program?! Nikt nie miał. Oni mieli programy: "Popatrz, jaki jestem piękny". Powiem więcej. Ta lekcja nikogo nic nie nauczyła. Nikt nic nie zrozumiał. Mogę się założyć, że Stachowicz do dzisiaj nie rozumie, dlaczego on wygrał, a Neumann nie rozumie, jakim cudem przegrał. Pierwszy zapewne zakłada, że ma, jak pan to określił, charyzmę, że wygrał przez te wszystkie uściski rąk na targowisku i uściski rąk liderom "przystawek" (przewodniczącym kół emerytów, rencistów, ogródków działkowych itp.) i te tysiące swoich twarzy, a drugi będzie szukał błędów w bilbordach czy złych zdjęciach swojej buzi na plakatach, czy w małej ilości czasu w telewizji. Oni dalej będą myśleć, że o zwycięstwie decydują bilbordy, a nie głębsze mechanizmy, o których tu mówimy. Mechanizmy, które spowodowały, że mnóstwo ludzi z prawicy głosowało na kandydata z lewicy.
@ No tak, znam wielu z prawicy, którzy tak się zachowali.
- To nich ich pan zapyta, czy głosowali na Stachowicza z powodu jego ładnych plakatów i uścisku dłoni.
@ Dziękuję za rozmowę.
- Jeszcze nie. A puenta?
@ No dobrze. Jaką pan proponuje?
- Puenta jest oczywista. Z tego wszystkiego wynika, że w dniu po wyborach wygrane sztaby na podstawie szerokiej wiedzy powinny ustalić strategię działania na 8 lat do przodu. A sztaby przegranych na 4 lata. I powinny się nauczyć tych odcinków z "Kociewiaka" na pamięć. I już przewidywać... Ja na przykład już wiem, kto będzie prezydentem za cztery lata.
@ To jest niemożliwe.
- To jest oczywiste. I to nie musi być Stachowicz.

Ende 1
Na zdjęciu autor tekstu w rozmowie z analitykiem, który omawiał rozwój sytuacji przed pierwszą i druga turą wyborów w Starogardzie.Fot. Dorota Skolimowska

Ende 2
Część prawicy w wieczór wybroczy w siedzibie PiS. Już wiedzą, że prezydentem Starogardu został Edmund Stachowicz. Jak to się stało? Fot. Tadeusz Majewski

Ende 3
W siedzibie komitetu wyborczego Edmunda Stachowicza. Andrzej Wyborski podaje oczywistą dla sympatyków Stachowicza wiadomość - Stachowicz jest prezydentem! Fot. Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz