czwartek, 30 listopada 2006

Pozorna cisza przed burzą wyborów

Osiek. Tu zawsze jest ciekawie. Gdyby przeprowadzić ranking na ilość występujących sensacji, to ta wieś zajęłaby jeśli nie pierwsze, to na pewno jedno z czołowych miejsc w kraju

Tym razem sprawa dotyczy wyborów, które rozstrzygną, kto zostanie wójtem dopiero 10 grudnia.

Kampania przebiegała spokojnie

Na wójta w pierwszej turze kandydowały cztery osoby: aktualnie piastujący urząd Janusz Kaczyński, Stanisława Kurowska - będąca wójtem w I kadencji po transformacji ustrojowej, radny rady gminy ostatniej kadencji Piotr Serocki i osoba najmniej znana, właścicielka cukierni, Beata Czachor.
Kampania wyborcza przebiegała spokojnie. Wielu powiada, że cicho było dlatego, gdyż udziału w agitacji przedwyborczej nie brał ksiądz proboszcz. Wyjechał poza Osiek. Najpierw urlopował, prawdopodobnie w Indiach, a po przyjeździe trafił do szpitala, gdzie nadal przebywa.

Agitacja domowa

Wszyscy czterej kandydaci zorganizowali w każdej wsi wchodzącej w skład gminy po jednym zebraniu, gdzie przedstawili w zarysach swój program. Członkowie poszczególnych komitetów wyborczych oraz sami kandydaci skupili się przede wszystkim na agitacji indywidualnej poprzez wizyty domowe. Te zdominowały kampanię. Jedynie Janusz Kaczyński postanowił się wyróżnić i zrobić coś więcej. Ku zaskoczeniu mieszkańców w czwartek, 9.11, listonosze wręczali każdej rodzinie pięknie wydaną na kredowym papierze, ilustrowaną kolorowymi fotografiami, 12- stronicową książeczkę, w której autor przedstawił swoje dotychczasowe osiągnięcia oraz plany na przyszłość. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (nawet to, skąd wziął pieniądze na wydanie), gdyby nie zdanie: "Nie zamierzam wchodzić w jakiekolwiek układy z "czarnym" czy "czerwonym". Z nikim.

Zawrzało

- Jak to? - pytali ludzie. - Demokracja czy autokracja? Przecież prawdziwą sztuką są rządy ponad podziałami. A tu taka deklaracja. Nadal kłótnie? Mamy ich już naprawdę dość.
- Oj, spotka go jeszcze kara - szeptał jeden do drugiego.
Nie trzeba było długo czekać na kolejne wydarzenie. W niedzielę wyborczą po godzinie 18 wójtowi, wiozącemu trzy kobiety, zdarzył się wypadek. Uderzył w pieszego, w wyniku czego pieszy w dwie godziny po wypadku zmarł. A w swojej książeczce Kaczyński pisał: "Jestem przewidywalny…". Czyżby? Pewnie dziś żałuje nie słów, które napisał.

Poszli zwarci i gotowi

W niedzielę rano osieczacy zwarci i gotowi wczesnym rankiem podążali do lokalu wyborczego. Frekwencja była zadawalająca, najwyższa w powiecie, wyniosła - 59,42%. Już w południe podano w Panoramie Gdańskiej, że Osiek należy do jednej z gmin z najlepszą frekwencją. Ale wybory w pierwszej turze nie zostały rozstrzygnięte. Żaden z kandydatów nie otrzymał odpowiedniej ilości głosów. Janusza Kaczyńskiego poparło 544 głosujących, co stanowi 46.94 %, Stanisławę Kurowską 518 - 44,69 %, Beatę Czachor 88 - 7,59% i Piotra Serockiego 9 - 0.78 %. Radnymi zostali: Andrzej Kłos, Jerzy Kłos, Krystyna Sumczyńska, Wojciech Cherek, Tadeusz Flisikowski, Wiktoria Ziemer, Józef Komorowski, Teresa Eggert, Teresa Owczarek, Konrad Kozłowski, Karolina Kosecka, Paweł Cybula, Urszula Szczepińska, Jan Ciarkowski i Rafał Szczęsny. Stosunek radnych z obozu Kurowskiej do radnych z obozu Kaczyńskiego wyniósł pół na pół. Ponieważ za dwa tygodnie miały odbyć się kolejne wybory, to zaraz po niedzieli zaczęto zwierać szeregi w obu elektoratach.

Aż tu niespodzianka

W sobotę 18.11 w "Dzienniku Bałtyckim" ukazał się artykuł Macieja Jędrzyńskiego pt. "Wójt nie ujawnił, że wisi nad nim wyrok", z którego dowiedziano się, że druga tura wyborów samorządowych może się przesunąć w czasie. Ludzie powątpiewali. Zastępca przewodniczącej Gminnej Komisji Wyborczej dowiedział się też z prasy.
Okazało się, że przewodnicząca nie uznała za stosowne poinformować całej komisji o tym, że Janusz Kaczyński, jeden z kandydatów na wójta, będzie musiał zrezygnować z wyborów ze znanych tylko nielicznym powodów. Czuli się zlekceważeni, dochodzili swoich praw. Zastępca przewodniczącego zażądał od wójta odpisu wyroku, który eliminował go z kandydowania. Wójt wyjaśnił, że jest to niepotrzebne, jako że dziś, w poniedziałek (21.11), składa rezygnację. Jednak w tym dniu, w poniedziałek, rezygnacja nie została złożona. Nastąpiło to we wtorek, a społeczeństwo poprzez obwieszczenia zostało poinformowane o tym dopiero w środę. A tak naprawdę o co chodziło?
Otóż po niedzielnym wypadku, w wyniku którego zginął człowiek, rozpoczęło się dochodzenie prokuratorskie. I tu wyszło na jaw, że wójt Kaczyński nie złożył do organów ścigania doniesienia na mieszkankę gminy Nadzieję J. o tym, że podrobiła podpis na piśmie, z którego wynikało, że Zdzisława J. wyraża zgodę na rozbudowę warsztatu stolarskiego. Wobec Kaczyńskiego wydano w styczniu 2005 r. prawomocny wyrok warunkowo umarzający postępowanie karne w sprawie przestępstwa umyślnego ściganego z oskarżenia publicznego. Według ordynacji wyborczej z takim wyrokiem nie można kandydować do rad gmin, rad powiatów i sejmików, ale Kaczyński w swoim przedwyborczym oświadczeniu nic o tym nie wspomniał. A w swojej broszurce pisze: "Podobnie jak w latach poprzednich chcę kierować się uczciwością, rozwagą, spokojem i odpowiedzialnością.
- Oj, słowa, puste słowa. I gdyby nie ten wypadek, to byśmy nie wiedzieli… Tylko szkoda, że kosztowało to życie człowieka, zbyt duża ofiara. Ale palec Boży widać wyraźnie - mówi starsza kobieta.
A druga wzorem Cymańskiego sypie przysłowiami typu: "Póty dzban wodę nosi…", "Przyszła kryska na Matyska" itd.

Zna nas i my ją znamy

Wobec powyższych faktów do drugiej tury wyborów przystąpi Stanisława Kurowska i Beata Czachor. Przed tą drugą niespodziewanie otworzyły się wrota do sukcesu. Na pytanie, kto wygra, pytany mężczyzna odpowiada: - Kurowska, bezwzględnie. Ludzie nie są aż tak wyrafinowani jak Kaczyński i jego grupa.
Najczęstszym powodem, dla którego ludziska zagłosują na Kurowską, a jaki powtarzają, jest to, że to znana wszystkim kobieta, swoja. "Zna nas i my ją znamy". Inny motyw? Kobieta charakterna. "Baba z jajami, wie, co chce, odważna." "Jak drzwiami ją wyproszą, to wchodzi oknem. Potrafi wszystko załatwić". "Szesnaście lat temu, kiedy piastowała urząd wójta, nie było pieniędzy unijnych jak teraz, a potrafiła wybudować składowisko śmieci, zadbać o drogi" - wymieniają jej dokonania. "Wygra z wielką przewagą" - są przekonani.

Nie jesteśmy tacy pewni

My nie bylibyśmy jednak tak pewni. Beata Czachor ma jeszcze sporo czasu. Najważniejszym dla niej celem jest teraz pozyskanie elektoratu Janusza Kaczyńskiego. Nie będzie to trudne. Już przed kilkoma dniami jeden z pracowników Urzędu Gminy agitował w sklepie o składanie głosu na panią Beatę, która, jak powiedziała nam pewna kobieta, ma sporo atutów: "Jest obca, od nikogo niezależna, potraktuje wszystkich mieszkańców gminy jednakowo. Obcy jej nepotyzm, który szczególnie w ostatnim okresie się rozplenił. Nie będzie układów. Poza tym jest młodsza." Druga dopowiedziała: "Nie potrzebuje kierowcy i służbowego samochodu (Kurowska nie ma prawa jazdy - red.), co może nie jest bardzo ważne, ale patrzeć też należy i na to. A przede wszystkim ma wyraźny program, który mnie się podoba."

Straszak zwolnień

Jak przebiega obu pań rywalizacja? Na razie jest cichutko. Słychać jedynie od zwolenników tak z jednej strony jak i z drugiej straszak typu: "Jak przyjdzie X, to powyrzuca (tutaj pada bardziej niecenzuralne słowo) z pracy tego, tego i tego", "Jak przyjdzie Y, to wyleci ta, ta i ta". Dotyczy to oczywiście urzędu gminy i jednostek budżetowych, które w tej niewielkiej, leśnej gminie dają sporo pracy). "Nie będziecie mieć lekarza" - mówią inni (lekarz w Osieku lubi politykę). Uderzają w najbardziej czułe punkty osieczan. Smutne, że ludzie wierzą w te bzdury. Jedno jest pewne - osieczacy po kilkunastu latach mają dość wojny personalnej, czekają na przedstawienie mądrych programów, twardych argumentów, zdrowej rywalizacji i wierzą, że zwycięży lepszy kandydat, czego my też im życzymy.
Adam Zieliński

Na podstawie magazynu "Kociewiak" - piątkowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz