piątek, 24 listopada 2006

Amok

Od dwóch tygodni nocą miast żyje jak poryrane kijem mrowisko albo jakby piorun w miotłę strzelił. Sam kurz i wiory. Przy księżycu i bez niego przed tablicami ruch jak przed świętami w supermarkecie. Jedna ekipa klei, druga za węgłem na czatach. Wyłapuję strzępki rozmów. - Ty, on obiecał dziesięć złotych za głos mój i żony. Gdyby była nas pięciu pełnoletnich, wigilia za darmo. Drugi na to: - To mały pikuś. Jeden dawał karnety na siłownię. A Józek na Kościuszki pił dwa dni z kumplami za zdrowie kandydata stolarza.

Klejarze milkną. Błyskawicznie chowają pędzle, plakaty i zmykają. Zza węgła nadjeżdża następna ekipa. Obcy. Ten sam obraz. Wiaderko, pędzle w dłoń i naklejają buzie na buzie. Dochodzi do absurdu. Mniejszy plakat z buzią Żółwika naklejają na większy - na buzię Zgredka. Rano starogardzianie nie będą wierzyć własnym oczom - lewicowy Żółwik ma popis z hasłami liberałów. A gdzie indziej Zgredek patrzy oczami pięciu kandydatów Porozumienia dla Starogardu. Inne części miasta. Tu nakleja ekipa Edka (zbieżność imion przypadkowa), na Lubichowskiej Bodka, a na Rynku Włodka, na Owidzkiej Ździcha. Kleją aż skończy się zagrycha. Ekipy mijają się jak cichociemni w lesie. Na Jana Pawła szok. Spóźniony przechodzień. Idzie. Przed nim pisk hamulców auta. On gzygzakiem w nogi. Łapią go po 300 metrach i wracają do auta. Krótkie pytanie: "Na kogo będziesz głosował?". Gość patrzy na plakaty leżące z tyłu samochodu i mówi: "Na tego". "No, to masz dychę". Idzie się dobić do Rodosu. - Żeby wybory były codziennie - mamrocze. Przed potężnym bilbordem przy spirytusach już dzielą stanowiskami, choć będzie dopiero pierwsza tura. - Nasz szef to łebski facet - mówią klejarze zalepiający obok twarze. - Już w swoim zeszycie zwolnił i zatrudnił wszystkich (nie wszedł do drugiej tury - przyp. red.).
Noce po pierwszej turze. Ciągle kleją, ale już teraz tylko Zgredka i Żółwika. Idą na całość. Jeden drugiego zakleja nie dając mu nawet marginesu oddechu. Żółwikowi na uchu nawet nakleili ogłoszenie "SPRZEDEAM FORTEPIAN", a Zgredkowi wychodzące z dziurek od nosa karteczki z telefonami i napisem "GWARANTOWANE POŻYCZKI POD ZASTAW". Ogólnie jest jednak wesoło. I nich koło spirytusów ciągle trwa na posterunku ten niezniszczalny. Nie szkodzi, że przegrał. Jego uśmiechnięta twarz Giocondy wita i żegna przejeżdżających berlinką. A nuż kiedyś ten uśmiech zachęci do skrętu z berlinki w starogardzką strefę ekonomiczną specjalnej troski.
Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz