piątek, 23 marca 2007

Wieczór Jana Majewskiego w Gdańsku

"Nowy rok powinien zaczynać się w marcu..."




Tak - w marcu

W miesiącu pełnym wahań ociągania się

Pokrytym gdzieniegdzie

Strupami zleżałego śniegu

Jan Majewski, "Pożegnanie z ojcem"


Pierwszy dzień wiosny świętują nie tylko zakochani i wagarowicze. To Międzynarodowy Dzień Poezji. Ulubionymi miejscami spotkań są zwykle kawiarnie i biblioteki. Nie inaczej było 21 marca w Gdańsku podczas promocji tomiku Jana Majewskiego "Pacierz biedronki i inne wiersze" w siedzibie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Astronomiczne zrównanie dnia z nocą to pora szczególna, czas tajemnej harmonii wszechświata. Jest symbolicznym połączeniem sprzeczności. Bo i taka jest poezja - tyle jasna, co ciemna, na granicy początku i końca, połączona z życiem i śmiercią, trudna jak modlitwa... biedronki.


Ten dzień Jana Majewskiego, poety z Łukowa na Podlasiu, dziś mieszkającego na Kociewiu, zaczął się jednak na Wybrzeżu dużo wcześniej i to nie nad Motławą, a w Starogardzie Gdańskim. To stąd na spotkanie z publicznością przybył wieczorem autor liryków.

Tej wiosny Euterpe, grecka muza radosna, zechciała być patronką poety sędziwego, który zaczął publikować w wieku siedemdziesięciu lat! To był późny, ale nie spóźniony debiut. Jan Majewski - rocznik 1924 - ma bogatą biografię i równie wiele do powiedzenia jako artysta słowa i kolekcjoner duchowych pamiątek swego pokolenia. A że z twórczością Majewskiego rzecz ma się jak z dobrym winem: im starsze, tym mocniejsze - jest się czym delektować.

Zaczął pisać w młodości, ale jego utwory zaginęły. Jednak mimo iż został lekarzem psychiatrą i zyskał w środowisku medycznym uznanie jako znakomity specjalista (przez wiele lat ordynator szpitala w Kocborowie), uparta patronka liryki upomniała się o niego. Powrócił do poezji już na emeryturze i wkrótce dał się poznać jako autor niebanalnych tomików ("Wiersze starego psychiatry" 1994, "Berło z leszczyny" 1996, "Pan pejzażu" 2000, "Podmiot i figura" 2002, "Pacierz biedronki" 2005).

Nade wszystko jednak jest człowiekiem prostoty i umiaru. Nie buja w obłokach, chociaż jego wiersze mają w sobie tę siłę dostępną nielicznym - zdolność lotu. Unoszą w swoich obrazach poza pejzaż Kociewia, za horyzont widzialny, w dal mistyczną, bosko-ludzką.

Spotkanie w Gdańsku rozpoczął Aleksander Jurewicz, potem obowiązki gospodarza Olimpu przejął i rozmowę prowadził prof. Kazimierz Nowosielski, a utwory Jana Majewskiego czytał aktor Teatru Wybrzeże Krzysztof Matuszewski. A gdy autor sam przeczytał jeden z wierszy pozostających do niedawna w rękopisie (czytaj: na dysku, bo poeta, choć wiekowy, zna się na rzeczy), stało się jasne, że trzeba zamilknąć. "Do moich nauczycieli" ścisnęło w gardle i -kapelusze z głów, panowie! Goście spotkania nagrodzili teksty owacjami. Wśród osób, również zaprzyjaźnionych z rodziną Majewskich, na promocji był obecny znany pisarz i publicysta, poeta Kociewia - Andrzej Grzyb. Zdecydowanie określił rangę tego pisania:
- Jego wiersze trzeba czytać ciągle od nowa, odkrywają za każdym razem coś innego, istotnego. Majewski pisze kunsztownie i objawia nam niezwykłą świadomość słowa, jego teksty mają zaszyfrowane znaczenia.

Sam Majewski pytany o ulubionych twórców poezji wspomniał Herberta, którego nazwał artystą trudnej wiary. Nawiązując do zaufania wobec etosu wartości, wyznał:

- Ja jestem raczej poetą łatwej wiary.

Te ufność Majewskiego można rozpoznać w wierszach dotykających niemal metafizycznej strony świata, również i w tych spoza tomiku "Pacierz biedronki":


"O te spotkania"


Czy to możliwe

(o te spotkania nieuchwytne)

że słyszałem przez chwilę Twój młodzieńczy głos

ciepły - pełen energii

rozbrzmiewający donośnie we mnie


Czy to możliwe ze przez moment

Gościła we mnie Twoja biała postać

Lub może tylko tak przejmująco

Zajrzałeś w moją duszę

Troskliwie - jasną smugą nieziemskiego światła (...)


(frag. utworu poświęconego pamięci Jana Pawła II)

Dziś uśmiecha się, że z latami jego wiersze stają się coraz bardziej... schizofreniczne. Niepodobna mu pod tym względem wierzyć, ta autoironia jest zaiste poetyckim żartem. Pisze szybko i dużo, a są to teksty, wobec których nie da się przejść obojętnie. A zatem świętujmy nowy rok poetycki, nie tylko na Kociewiu. Ergo bibamus!

Aneta Krawczyk




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz