poniedziałek, 3 listopada 2008

A. Malinowska. Marzy mi się szlak pamięci

Nie chcę, aby firmowym produktem Starogardu była nawet najlepsza wódka lub produkt farmaceutyczny...


Marzy mi się szlak pamięci


Miasta mają swoje produkty firmowe lub bardzo się starają, aby wypracować, wypromować swoją markę. Czym wyróżnia się Starogard? Zastanawiam się nad tym. Ostatnio przeprowadzona prezentacja regionu w Sejmie i Senacie RP i zdziwienie wielu, wyrażone w pytaniu "Kociewie - co to takiego?, skłoniła mnie jeszcze bardziej do przemyśleń nad tym: Czy mamy wyróżniający nas produkt? Czy jest coś, po czym możemy być rozpoznawalni? Tczew ze swoich mostów i panoramy od strony Wisły zrobił wizytówkę i jest w ten sposób rozpoznawalny. Nie możemy się równać z Malborkiem, któremu historia dała zerowej klasy zabytek, ani z Łebą z jej wydmami, ani z Wejherowem z kalwarią, ani nawet z Osiekiem z jego festiwalem Gospel. Jednym pomogła przyroda, innym historia, jeszcze innym całkiem nowe projekty.

Zastanawiam się, dlaczego władze Starogardu i powiatu zaniedbują to, co historia ubiegłego wieku zgotowała mieszkańcom Kociewia. Historia okrutna, hekatomba, spowodowała, że mamy w pobliżu miasta masowe groby. Wiem, że to nie to samo, co Katyń czy Charków, ale o tamtych się mówi, kręci filmy, a o Szpęgawsku pamięta się może dwa razy w roku - jesienną mszą św. i drugi raz przy okazji biegu.

Nie chcę powiedzieć, że należy to miejsce i tę tragedię marketingowo wykorzystać, ale należy o nie bardziej zadbać. Nie zmienimy historii (choć trwały spory dotyczące liczby pomordowanych), nie zmienimy miejsca, ale możemy stworzyć projekt, w którym i zadbamy o miejsce, i zaproponujemy lekcję historii - najpierw sobie i swoim dzieciom, ale też wszystkim odwiedzającym nasze tereny. Przy obecnej polityce, szczególnie Kancelarii Prezydenta RP - bardziej historycznej niż gospodarczej - może warto rozpocząć starania o finansowanie projektu. Marzy mi się szlak pamięci o ofiarach i bohaterach, szlak dobrze oznakowany, opisany, poprowadzony od grobów, przez las, do wsi Kokoszkowy, gdzie stoi pomnik J. Grzybka (ostatnio wykonywano wokół niego prace porządkowe) i dalej ulicą jego imienia do Starogardu. Szpital w Kocborowie to miejsce bardzo związane z martyrologią, a przy okazji ciekawy kompleks architektoniczny. W samym mieście bożnica, baszta i pomnik harcerzy. Ciekawa jestem, który z nauczycieli historii zaproponował i przeprowadził ze swoimi uczniami taką nietuzinkową lekcję w terenie, taką naukę patriotyzmu, której nie da się zastąpić nawet najciekawszą prelekcją. Może warto pomyśleć - taki przygotowany i przeprowadzony projekt mógłby być dla nauczyciela podstawą do kolejnego stopnia awansu zawodowego. O czym to ja marzę? Nauczyciele są niezadowoleni, Instytut Pamięci Narodowej, który powinien, moim zdaniem, inicjować i wspierać tego rodzaju projekty, zajmuje się teczkami, Lokalna Organizacja Turystyczna chyba śpi, bo o jej działaniach cicho. Szlak "Korona i krzyż" to chyba cały dorobek tej organizacji. Uderzyłam w smutne tony, z których pewnie trudno zrobić produkt dla miejscowych, a co dopiero przyciągający turystów.

Jest też, może tylko w niektórych kręgach, opinia, że Kociewie to "końskie zagłębie". Chyba coś w tym jest, bo i tradycja, i stado, i kilka klubów jeździeckich, i kilka stajni prywatnych. Jest nawet "Święto Konia" - oby urosło do wielkiej imprezy. Obserwuję też, że każda stajnia sobie i we własnym gronie się obraca. Często wprost do innych, konkurencyjnych ustawiona bokiem, żeby nie powiedzieć ogonem. Zrobienie wspólnego Hubertusa już nie wchodzi w grę. A mnie się marzy kilkudniowy przejazd takim ,,końskim szlakiem" - od jednej stajni do drugiej, gdzie i koń i jeździec mogliby liczyć na opiekę, nocleg i jedzenie. Po odpoczynku kolejny dzień w siodle, na zwiedzaniu okolic z wysokości grzbietu zwierzęcia, i kolejny, i kolejny dzień. Takie trasy już wiele lat temu powstały w Bieszczadach i wielu miłośników tego rodzaju wypoczynku, miłośników koni, tam spędza czas i zostawia pieniądze. Kociewie ze swoimi stajniami, lasami, miejscami ciekawymi do pokazania mogłoby też stać się mekką dla "koniarzy". Chciałabym wiedzieć, czy przywołana już przeze mnie Lokalna Organizacja Turystyczna rozważała pomysł utworzenia tras dla miłośników koni, czy zainteresowała tym poszczególnych właścicieli stajni, czy brała pod uwagę, że mogłaby to być ciekawa, oryginalna oferta turystyczna... Tak mi się marzy Kociewie kojarzone z historią, z turystyką. Nie chcę, aby firmowym produktem Starogardu była nawet najlepsza wódka lub produkt farmaceutyczny (tu nazwy i mody zbyt szybko się zmieniają). Obawiam się jednak, że jeśli zaniedbamy sprawy, o których wspomniałam, to w Szpęgawsku tylko "kamienie wołać będą". Także te ustawione dzięki staraniom ś.p. księdza Jerzego, który bardzo dbał o to miejsce.

O drugim pomyśle na promowanie regionu będziemy śpiewać z M. Rodowicz "tylko koni, tylko koni żal".

A. Malinowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz