poniedziałek, 3 listopada 2008

Klaniny. Oddajcie nam jezioro!

Chodzą słuchy, że sprawa trafi nawet do telewizji.

Od jakiegoś czasu głośno jest o Klaninach. A wszystko za sprawą jeziora, o którym dowiedziała się już niemalże cała Polska.

Konfrontacja

Większość z nas dopiero z prasy i Radia Gdańsk po raz pierwszy usłyszała, że coś się dzieje w Klaninach. Jakie jezioro? Kto sprzedał? Kto wykupił? Jaka afera? Pytań było - i jest - sporo. Postanowiliśmy więc przybliżyć tę sprawę naszym Czytelnikom. Bo faktem jest, iż chyba dawno już nic tak nie zjednoczyło mieszkańców Klanin jak właśnie ta sprawa… Zebrali się zatem razem - mieszkańcy i turyści (na liście poparcia jest 90 podpisów!), by wspólnie walczyć o jezioro. Dlaczego? Mówią wprost: "Jezioro w Klaninach było od zawsze sercem tej wioski. Nie ma Klanin bez jeziora…". Zaczęli więc pisać pisma (publikowaliśmy je na naszych łamach), potem sprawę nagłośnili w radio i prasie. Teraz chodzą słuchy, że trafi nawet do TV. Tymczasem w sprawie nastąpiła kolejna "odsłona". Sprawa klanińskiego jeziora trafiła na obrady XIX sesji Rady Gminy w Osiecznej. Radni mieli wyrazić swoją opinię w sprawie petycji Grupy Inicjatywnej, to jest w kwestii wykupu jeziora.

Na zaproszenie wójt Barbary Tomczak w sesji uczestniczyły wszystkie strony konfliktu - Kazimierz Szmagliński i Jerzy Grzesiuk z Klanin oraz właściciel jeziora Jerzy Frischmut ze Zblewa. I rzeczywiście, obrady były "gorące", bo i temat wzbudzający sporo emocji. Jak podkreślała wójt B. Tomczak taka bezpośrednia "konfrontacja" była konieczna, by dojść prawdy, porozumieć się i osiągnąć kompromis w sprawie. Niełatwej sprawie - dodajmy…

W prywatne ręce

Zasadniczym zarzutem, wysuwanym przez Grupę Inicjatywną z Klanin, było niepoinformowanie mieszkańców wsi o zamiarze sprzedania jeziora przez Gminę, co - zdaniem Grupy - spowodowało, że jezioro trafiło w prywatne ręce, zamiast na rzecz wsi. Jak utrzymywał K. Szmagliński, lokalna społeczność była gotowa stanąć do przetargu i tylko niepoinformowanie jej o sprawie sprawiło, że tak się nie stało.…. "Nikt nie poinformował nas o terminie przetargu i o to mamy największy żal! Ponadto w tak ważnych sprawach dla lokalnej społeczności powinno się zorganizować zebranie wiejskie i przedyskutować sprawę na forum wsi, zanim podejmie się decyzje mające wpływ na życie całej wioski, dla której jezioro od wieków jest jednym z największych wartości" - mówił K. Szmagliński. Przytoczył też przykład gminy Bobowo, która dla mieszkańców wykupiła jedno z jezior. Tymczasem - jak mówił Szmagliński - "gmina Osieczna zgodziła się po cichu sprzedać jezioro".

Na taki zarzut nie zgodziła się zarówno pani wójt, jak i część radnych zasiadających w tamtych czasach w Radzie Gminy. Wójt B. Tomczak przedstawiła dokumenty, z których wynikało, iż Gmina nie była wówczas żadną stroną w sprawie, a w szczególności - co jest najważniejszym elementem tej sprawy - nie była właścicielem jeziora. Jezioro należało bowiem do Agencji Rolnej Skarbu Państwa, a nie do Gminy. Jak podkreślano w czasie sesji, powołując się na dokumenty z lat 1999 - 2001, ówczesny wójt Andrzej Wasielewski wraz z radnymi podjął starania o nieodpłatne przejęcie jeziora przez Gminę na rzecz mieszkańców od Agencji. ARSP nie wyraziła jednak na to zgody i odrzuciła wniosek Osiecznej, a samo jezioro wystawiła na wolną sprzedaż w drodze przetargu.

Osieczna próbowała się odwoływać, słała pismo za pismem - bez rezultatu. Doszło do przetargu, do którego stanęło kilku oferentów. "Niestety, nie mieliśmy wtedy budżetu, który pozwoliłby nam wykupić jezioro w drodze przetargu. To były bardzo chude lata dla Gminy, nawet pensje w urzędzie były urzędnikom poobcinane, żeby jakoś przetrwać. Nie mogliśmy konkurować o jezioro z innymi, bo wygrywa ten, kto daje najwięcej - takie są prawa przetargu i wolnego rynku. To nie nasza wina, że tak się stało. Staraliśmy się pozyskać to jezioro, jak tylko mogliśmy. Słaliśmy do Agencji pismo za pismem, żeby przekazali nam jezioro choćby w dzierżawę, jeśli nie na własność. Ale odpowiedzi zawsze były odmowne. …" - mówiła na sesji w imieniu radnych z tamtego okresu Teresa Talaśka z Osówka. Dobrze pamięta tamtą sprawę i dlatego stanowczo oponowała przeciwko zarzutom mieszkańców Klanin o bierność Gminy.

Z kolei pani wójt podkreślała, iż mieszkańcy Klanin musieli wiedzieć o sprawie sprzedaży jeziora i planowanym przetargu, ponieważ sprawę tę wielokrotnie poruszano wówczas na sesjach Rady Gminy, w których uczestniczyli także radni z Klanin. "Posiadam dokumenty potwierdzające, że 1 grudnia 2000 r. na Zarządzie Gminy jednomyślnie przekazano pełnomocnictwo w sprawie komunalizacji jeziora w Klaninach - radnemu Wiesławowi Zielińskiemu z Klanin, który był wówczas wiceprzewodniczącym Rady. A zatem zarzut, że Klaniny nic nie wiedziały o sprawie, jest całkowicie bezpodstawny" - mówi krótko B. Tomczak. Ponadto podkreśla, że przecież sołtys Klanin dostał plakaty o przetargu do rozwieszenia we wsi.

Oburzenia nie krył także radny Tramowski, który zażądał oficjalnych przeprosin przez Grupę Inicjatywną za to, że bezpodstawnie oskarżyła na łamach prasy i radia Gminę o sprzedaż po cichu jeziora i działanie na szkodę mieszkańców.

Było gorąco…

Atmosfera dyskusji stawała się coraz bardziej gorąca. Od przetargu na sprzedaż jeziora w Klaninach minęło już niemalże osiem lat, więc nie jest to "nowa" sprawa. Tym bardziej niektórzy radni nie rozumieli, jaka jest rola rady w rozwiązaniu tej sprawy. Stan faktyczny jest taki, iż jezioro jest w prywatnych rękach, a jego dzisiejszy właściciel nie ma zamiaru go sprzedać. To - zdaniem radnych - czyni bezprzedmiotowym żądanie Grupy Inicjatywnej z Klanin, by Gmina wykupiła jezioro od J. Frischmuta. Skoro bowiem nie jest ono na sprzedaż, wykup jest niemożliwy, a nie można nikogo zmusić do sprzedaży siłą - argumentowali radni. Wówczas padła ze strony K. Szmaglińskiego propozycja, by J. Frischmut sam - kierując się dobrą wolą oraz poszanowaniem woli mieszkańców - wyraził chęć odstąpienia jeziora i sprzedaży go lub zamiany na inne z jezior w okolicach Klanin. Tu z kolei oponował nie tylko Jerzy Frischmut, ale i sami radni, uznając taką sytuację za niemożliwą do przeprowadzenia. Nie tylko bowiem żadne z jezior nie jest na sprzedaż, ale nawet gdyby było inaczej, to i tak można by było je sprzedać wyłącznie w drodze publicznego przetargu. Nie można "zamieniać się" jeziorami.

Dobro mieszkańców…

Sprawa własności jeziora w Klaninach pozostała zatem bez zmian, choć K. Szmagliński przekonywał uczestników sesji o słuszności wykupu. Dlaczego? Wiele zarzutów omówionych jest w opublikowanych wcześniej na naszych łamach pismach. K. Szmagliński mówił o nich także na sesji. "Byliśmy przyzwyczajeni, że ktoś dzierżawi nasze jezioro. Zawsze tak było i nigdy nam to nie przeszkadzało. Bo i samo jezioro na tym zyskiwało - były ciągnięte sieci, które jednocześnie oczyszczały dno jeziora. Jezioro było zadbane, dostępne do kąpieli i to w dwóch miejscach. Były wtedy dwie "kąpawki" - "dziewczyńska" i "chłopska". I wszyscy się kąpali całe lata bez żadnych problemów i konfliktów. Do czasu. Teraz ludzie skarżą się, mają pretensje, że robi się niemiło. Ja nie znam pana i starałem się być z boku, łagodzić te konflikty…" - mówił do J. Frischmuta Kazimierz Szmagliński. "Ale nasi ludzie zaczęli się burzyć, że pan i synowie złowrogo odnosicie się do tych, co pływają łódkami po jeziorze, co korzystają z jeziora. Nawet dzwoniłem do pana, żeby zmienił pan stosunek, bo z tego nic dobrego nie wyniknie, ale bez echa to przeszło…" - motywował swoje starania o wykup jeziora K. Szmagliński. Zarzuty te J. Frischmut jednoznacznie odrzucił. Jak podkreślał, zawsze dążył do normalnych stosunków z mieszkańcami i nigdy nie było mowy o żadnej "wojnie" czy konflikcie. Przyjeżdża do Klanin kilka razy do roku i nigdy nie zabraniał korzystać z jeziora jego mieszkańcom, nikogo nie wyganiał, nie zabraniał kąpieli, nie zwracał uwagi na wędkarzy. Ale - jak wyraźnie zaznaczył - nie pozwoli na uprawianie samowolki i na kłusowanie na jego jeziorze, bo własność prywatną trzeba szanować. Jak podkreślił, ma także dobrą wolę jeśli chodzi o udostępnienie plaży i pomostu dla turystów i mieszkańców Klanin. Całej "afery" - jak przyznał - nie rozumie, a o sprawie dowiedział się przypadkowo z audycji w Radio Gdańsk.

"Dopiero z radia dowiedziałem się, jaki jest ze mnie wrogo nastawiony człowiek, że gonię z psami tych, którzy chcą skorzystać z mojego jeziora, że jestem skłócony ze wsią, która chce wykupić jezioro. To nieprawda! Podobnie jak zarzut, że kupiłem jezioro "po cichu"! Tu wszystko było jawne, bez żadnych układów i znajomości! Właścicielem jeziora w Klaninach jestem od 9 lat. Nabyłem je legalnie, w wyniku przetargu od Agencji Rolnej Skarbu Państwa. O sprzedaży dowiedziałem się z ogłoszeń i od byłego sołtysa wsi Klaniny. Stawiłem się wraz z innymi oferentami na przetarg i wygrałem. I to koniec sprawy. A poza tym jeżeli ktoś chce kupić jezioro, powinien zgłosić się do właściciela, a nie do Gminy. A ja jeziora sprzedać nie chcę, za to chcę żyć z ludźmi w zgodzie" - zadeklarował na koniec J. Frischmut.

Kolejna odsłona

Sesja nie doprowadziła do zawarcia kompromisu pomiędzy stronami "klanińskiej" sprawy. Tymczasem radni uznali za zasadne zorganizowanie spotkania sołeckiego w Klaninach, które odbędzie się już w listopadzie. Na forum mieszkańców wsi mają być wyjaśnione wszystkie wątpliwości dotyczące tej sprawy.

Tymczasem - krótko po sesji - sprawa miała niespodziewanie kolejną odsłonę. W poniedziałek, 27 października, w Urzędzie Gminy w Osiecznej, na prośbę K. Szmaglińskiego doszło do kolejnego spotkania z wójt B.Tomczak. "W wyniku tego spotkania doszliśmy do pewnych wspólnych ustaleń. W związku z powyższym jako wójt Gminy wystąpiłam z pismem do pana Frischmuta z zapytaniem, czy byłby skłonny zgodzić się na wykup jeziora i na jakich warunkach finansowych. Pismo to wystosowałam już w czwartek, 30 października. Jednocześnie, szukając dobrych rozwiązań w tej trudnej sprawie, wystąpiliśmy do Nadleśnictwa Lubichowo z zapytaniem, czy byliby skłonni sprzedać należące do nich inne klanińskie jezioro - jezioro Sztuczno. Szukamy także właściciela jeziora Płociczno, którym jest obywatel Niemiec. W ten sposób pokazujemy naszą dobrą wolę w rozwiązaniu tej sprawy, ale jej finał nie jest jednak zależny wyłącznie od nas…" - mówi wójt. Jak podkreśla, w całej tej sprawie najtrudniej jest jej pogodzić się z zarzutami, że nie dba o społeczność Klanin. "Bolą nas oskarżenia o to, że zaniedbujemy mieszkańców Klanin. To nieprawda! Robimy wszystko, co możliwe, by polepszyć jakość życia Klanin. W minionym okresie do najważniejszych inwestycji w Klaninach należą między innymi uzdatnianie wody (kwota 45449,67 zł), Odnowa Wsi Klaniny - (kwota 16959,23 zł), droga Klaniny (2008 rok) - kwota 160000 zł z tego: środki z FOR 110000 zł, 5000 zł środki samorządowe. Gmina dodatkowo corocznie ponosi koszty na: dowozy dzieci do szkoły, oświetlenie ulic, opiekę społeczną, utrzymanie dróg. W roku 2008 zakupiono do świetlicy wiejskiej w Klaninach stół do tenisa stołowego oraz zorganizowano festyn sołecki. Zespół Szkół Publicznych w Osiecznej umożliwia dzieciom wyjazdy na basen, zawody sportowe, rozwijanie swoich pasji…. Czy to mało? Ocenę pozostawiam Państwu…" - mówi B.Tomczak.

Tymczasem czekamy na zebranie sołeckie.

F.L. & T.M.

Kazimierz Szmagliński (w środku): Jezioro w Klaninach było od zawsze sercem tej wioski. Nie ma Klanin bez jeziora…


Jerzy Frischmuth: Dopiero z radia dowiedziałem się, jaki jest ze mnie wrogo nastawiony człowiek...



Sesja Rady Gminy Osieczna. Atmosfera bardzo gorąca.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz