wtorek, 15 lipca 2003

Pierwszy Zjazd

- Wszyscy, jak tu siedzimy, musieliśmy pomagać rodzicom. Pamiętam słowa ojca: "Wiem dziewczynki, że macie jutro maturę, ale buraki czekają" - wspomina jedna z bliźniaczek, Renata Włodarczak...Prawdziwy inicjator

Oficjalnymi pomysłodawcami i organizatorami Zjazdu Absolwentów Smętowskiej Podstawówki, który odbył się w sobotę (5 lipca), są: Renata Włodarczak, Janina Bereziańska, Arleta Sommer, Bożena Paluch i Mieczysław Gniewkowski. Jak się później okazało, prawdziwym inicjatorem był ich drugi wychowawca klasowy, ówczesny nauczyciel wf, pan Jerzy Waruszewski.

- Podczas otwarcia gimnazjum, w którym uczestniczyłem jako gość z ramienia władz związkowych, spotkałem Renię Szulcównę i namówiłem ją na spotkanie klasowe. Renia, obecnie pani Renata Włodarczak, kierowniczka świetlicy szkolnej, powołała Komitet Organizacyjny i sfinalizowała w stosunkowo krótkim czasie owe przedsięwzięcie - mówi pan Jerzy.

- Najpierw planowaliśmy spotkanie w małym gronie, ale przybywało chętnych, impreza się rozrosła. Jest to podwójna okazja. Minęło 35 lat od ukończenia szkoły i 50. urodzin każdego z nas - dodaje Arleta Sommer.

Radosne powitania

Okrzyki. Ojej, Wiesia! Gdzie jest Arleta? Tyle lat nie widziałam Lidzi Dąbkowskiej, w życiu bym jej nie poznała. Małgosia, gdzie się podziewasz? Ta jest Renia, a ta Janka - woła i wskazuje ręką dumny, że rozpoznał tak bardzo do siebie podobne bliźniaczki Szulcówy rodem z Bobrówca Grzegorz Lipski. Kim zostali w dorosłym życiu? Wśród zebranych są nauczyciele, urzędnicy, maszyniści, rolnicy, pracownicy banku, lekarz, fryzjer, terapeuta, pracownik telewizji kablowej, agent ubezpieczeniowy...

Dobre notowania

Wszyscy ciepło wspominają szkołę. - Nasza szkoła miała wysoki poziom. Uważam, że uczyli nas wspaniali ludzie. Kiedy znalazłam się w Liceum Medycznym w Grudziądzu, szybko stałam się bardzo dobrą uczennicą. Przyznam jednak, że długo ciążył na mnie syndrom prowincji. Nie wierzyłam w swoje możliwości. Zostałam lekarzem, bo zawsze lubiłam się uczyć, choć w domu musiałam też pomagać w gospodarstwie - opowiada dzisiejsza pani doktor, chirurg dziecięcy, Bogumiła Baran z Elbląga.

- Wszyscy, jak tu siedzimy, musieliśmy pomagać rodzicom. Pamiętam słowa ojca: "Wiem dziewczynki, że macie jutro maturę, ale buraki czekają" - wspomina jedna z bliźniaczek, Renata Włodarczak.

Ich Troje

Pierwszą wychowawczynią w klasach I-IV była pani Czesława Szalewska. Pozostała we wspomnieniach jako troskliwa opiekunka, ucząca maluchy samodzielności. Plotła warkoczyki dziewczynkom, broniła przed przeziębieniem zapinając płaszczyki, wiążąc czapeczki czy trzewiczki. W klasach V i VI wychowawcą był przystojny młodzieniec, nauczyciel wf - Jerzy Woroszański (na zdjęciu z 1965r.).

- Bardzo mile wspominam tę szkołę, mimo iż pracowałem tylko dwa lata. Moja przygoda z wami zaczęła się od nakazu pracy, zaraz po skończeniu SN -u. Zostałem rozdzielony z narzeczoną, też nauczycielką. Chcieliśmy być razem. Udało się. Po dwóch latach oboje znaleźliśmy posady w Tczewie. Pomógł mi w tym Komitet PZPR - śmiejąc się opowiada pan Jerzy. Przez ostatnie dwa lata w klasie VII i VIII matkowała obecnym absolwentom młodziutka mężatka, polonistka pani Maria Piotrowska.

- Rozmiłowała mnie w literaturze. Dzięki niej polubiłam Mickiewicza. Ostatnio wróciłam z wycieczki po Litwie i Białorusi, jego śladami - opowiada pani Bogumiła.

Wiele miłych słów i podziękowań kierowano do pani Marii.

Przy obficie zastawionym stole i muzyce do późnej nocy wspominano mile spędzone szkolne lata i opowiadano o sukcesach i porażkach w swoim dorosłym życiu.

Teresa Wódkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz