środa, 30 lipca 2003

Stawy płynące

Krótko. Prawo w Polsce stanowi, że grunty pokryte państwowymi wodami płynącymi stanowią własność Państwa w granicach określonych liniami brzegów i nie mogą być przedmiotem kupna. Przepisy o wodach płynących stosuje się do jezior i innych zbiorników, z których cieki wypływają lub do których uchodzą. Z tego wynika, że osoby prywatne mogą nabyć tylko jeziora nieprzepływowe. Dyskusja na temat, czy trzy jeziora (Stawek, Staruch i Brzęczek) w Pogódkach są jeziorami nieprzepływowymi czy przepływowymi może obrazić inteligencję przeciętnego pogódzkiego konia. Wystarczy przejść się wzdłuż rowów łączących te jeziora, a potem spojrzeć na wylot betonowej rury, skąd suma tej wody leje się w samych Pogódkach do rowu, a potem do Wierzycy.Krótko. Prawo w Polsce stanowi, że grunty pokryte państwowymi wodami płynącymi stanowią własność Państwa w granicach określonych liniami brzegów i nie mogą być przedmiotem kupna. Przepisy o wodach płynących stosuje się do jezior i innych zbiorników, z których cieki wypływają lub do których uchodzą. Z tego wynika, że osoby prywatne mogą nabyć tylko jeziora nieprzepływowe. Dyskusja na temat, czy trzy jeziora (Stawek, Staruch i Brzęczek) w Pogódkach są jeziorami nieprzepływowymi czy przepływowymi może obrazić inteligencję przeciętnego pogódzkiego konia. Wystarczy przejść się wzdłuż rowów łączących te jeziora, a potem spojrzeć na wylot betonowej rury, skąd suma tej wody leje się w samych Pogódkach do rowu, a potem do Wierzycy. Mimo tej oczywistości przepływu dwa z tych trzech jezior (Staruch i Stawek) po wcześniejszej dzierżawie stały się własnością biznesmena S. z Gdańska. Od kilku lat rada sołecka w Pogódkach bezskutecznie próbuje spowodować skontrolowanie legalności sprzedaży tych jezior. Sołectwo w 2001 r. złożyło w tej sprawie doniesienie o popełnieniu przestępstwa i pozew do sądu. Bez skutku. W odpowiedzi skierowanej do Rady Sołeckiej z up. dyrektora Agencji Własności Rolnej Skarbu [Brunona Sarnowskiego - red.] Zbigniew Pachocki napisał m.in. że: "(....) przedmiotowe nieruchomości są sklasyfikowane jako stawy rybne, a nie jak Państwo podnoszą ‘wody płynące", zatem mogły one stanowić według obowiązujących przepisów (w tym prawo wodne) przedmiot obrotu cywilno-prawnego (...). Pogódki są jak westchnienie Pogódki - metaforycznie mówiąc - są jak głębokie westchnienie. Oto z której byś strony nie dojeżdżał, zawsze widzisz je w z wysoka, z mnóstwem detali jak na obrazie Bruegla. Domostwa, ogródki, cmentarzyk, drogi, meandrująca rzeczka, ludzie. No i dwa przepyszne kościoły - jeden barokowy, drugi neogotycki. Wszystko jeszcze daleko, a zupełnie jakby na wyciągnięcie ręki. W tym pejzażu aż się prosi o spadającego gdzieś w którymś mniej istotnym fragmencie Ikara. Może spadającego do Stawku - jednego z trzech tutejszych jezior (za Stawkiem jest Staruch, a potem Brzęczek). Pogódki mają walory turystyczne Z racji uroczych widoków, głębokich parowów, położenia przy trasie Skarszewy - Kościerzyna - Zblewo (przez Górę) Pogódki mogłyby być rajem dla turystów. Zimą ktoś mógłby tutaj organizować zjazdy saneczkowe, biegi narciarskie czy jakieś inne konkurencje zimowe, ale to - z racji procesu afrykanizacji Polski - wiązałoby się z dużym ryzykiem. Latem można by tu organizować przynajmniej regionalne zjazdy lotniarzy, paralotniarzy i innych czarownic, ale to też jest ryzykowne. No bo jak taki paralotniarz spadłby do jednego z trzech jezior, to w myśl urzędowych papierów nie spadłby do jeziora, a do stawu, na dodatek prywatnego. Żaden obywatel Pogódek nie urządzi tu też zapewne kwatery agroturystycznej, bo bez plaży i jeziora równie dobrze mógłby zainwestować pieniądze w rozwój stowarzyszenia zjednoczonych komorników. Obywatele rozejrzeli się szerzej Obywatele społeczności wiejskich, po transformacji ustrojowej, w miarę uporządkowali już swoje domostwa, wymienili okna na plastikowe, zasadzili krzewy ozdobne, urządzili sobie trawniki i postawili na nich namioty rekreacyjno-gastronomiczne. I po tym rozejrzeli się szerzej dookoła. Zrozumieli, że ICH to nie tylko obszar zamknięty ogrodzeniem, ale obszar całego sołectwa. Podobnie stało się w Pogódkach. Tutejsi obywatele, po rozejrzeniu się dookoła, stwierdzili, że mają piękną i pięknie położoną wieś, rzekę i jeziora. Tu jednak STOP. Okazało się, że jeziora nie należą do nich, ba, więcej, że jezior formalnie już nie ma, a są prywatne stawy, gdzie wędkowanie czy kąpiel jest delikatnie mówiąc utrudniona. I rozpoczęli walkę o to, żeby jeziora zaistniały od nowa jako jeziora, a nie stawy, a na dodatek żeby stały się własnością państwową, czyli i wiejską, jak to było z dziada pradziada. Radny Kamiński mówi o wsi Józef Kamiński, radny RG, na co dzień nauczyciel j. polskiego i niemieckiego w tutejszym Zespole Szkół Publicznych, opowiada nam o Pogódkach i o problemie. - Pogódki (nie ma takiej drugiej nazwy w Polsce) to stara i duża wieś - mówi radny Kamiński. - Pierwsza wzmianka pochodzi z 1198 roku, zamieszkuje ją 700 obywateli. Miejscowość zawsze jest kojarzona z pobliskim Koźminem i Jaroszewami. Te trzy wsie funkcjonują razem jako jedna parafia, jeden okręg wyborczy, mają jeden ośrodek zdrowia w Pogódkach. Jest poczucie wspólnoty, interesów. W sumie liczą 1600 obywateli. Ludzie tu są dynamiczni. Mamy 4 sklepy spożywcze i jeden bar. Nawet wychodzi pismo środowiskowe - "Echo Pogódek i okolic". Są dwa kościoły - jeden barokowy Piotra i Pawła, drugi neorenesansowy, który został przypisany parafii (nie wiadomo czemu ma służyć i jak się za to zabrać)... Co do jezior... Oczekiwania społeczności tych trzech sołectw urosły - ludzie chcą kąpieliska, możliwości korzystania z wędkowania. Te jeziora, zwłaszcza Stawek, to najważniejsze miejsca rekreacji, odpoczynku. Nie powinno być tak, że przychodzi człowiek z zewnątrz i bierze coś, co ludzie pamiętają od pokoleń jako dobro wspólne, i nie pozwala z tego korzystać. Kamiński został radnym pod warunkiem Kamiński został radnym jakby warunkowo. Powiedziano mu, że ma przywrócić jeziora wsi, a uściślając skarbowi państwa. Wówczas można by coś zaplanować i wykonać. Wiejskie kąpielisko, trasę spacerową. Jak ważne to tematy, widać to dzisiaj. Jest upał. Mieszkańcy Pogódek, żeby się wykąpać, muszą albo jechać do Góry - 6 km, albo do Borówna - 12 km, albo do Twardego Dołu - niby blisko dla osób posiadających samochód, ale nie wszyscy przecież mają. A na swoje jeziora, każde z 10-hektarów i więcej, mogą sobie co najwyżej popatrzeć dla ochłody. Zwłaszcza na to pierwsze - Stawek. Jeziora, nie stawy. - Znam je od dzieciństwa (ur. w 1946 r.). Pamiętam, że na tym przepływie, którego rzekomo nie ma, pracował młyn wodny i mała elektrownia wodna, dająca prąd nawet części wsi. Nieco później to zlikwidowano, bo prywatne. Ale ten główny ciek, łączący jeziora z Wierzycą, stale istnieje. Kiedyś ze względu na szerokość był nie do przeskoczenia. W tym przepływie łowiliśmy rękoma ryby. Były też dwa naturalne kąpieliska z żółtym piaskiem, gdzie kąpałem się jako dziecko. Pierwsza próba Mocne starania od odzyskanie jezior poczyniono za poprzedniej kadencji. Na zebraniu wiejskim ludzie, którzy uwierzyli wreszcie w demokrację, mówili wprost o przekręcie. Ówczesny radny Piotr Turzyński, dyrektor szkoły Marek Justka, sołtys Marian Borkowski i rada sołecka sformułowali do sądu pozew, w którym wystąpili przeciw biznesmenowi S. Domagali się unieważnienia aktu kupna, argumentując, że jeziora - jako przepływowe - zostały sprzedane z naruszeniem prawa. @ A może ktoś kupił z niewiedzy? - pytamy zapewnie naiwnie. - Proszę pana - odpowiada na to radny Kamiński. - Ma pan mnóstwo jezior [biznesmen S. ma kilkaset hektarów jezior - red.], więc zna się pan na prawie wodnym. Przychodzi pan kupić przedmiot kupna i jako człowiek, który się zna na rzeczy, widzi pan, czy to jest jezioro przepływowe, czy nie. A mimo to dochodzi do transakcji. Czy nie jest to nabyciem własności w złej wierze? Pani sędzia, oddalając nasz pozew, powiedziała, że w momencie sprzedaży jezioro to było nieprzepływowe. Takie były dokumenty. Z tego wynika jedno: ktoś przygotował dokument spreparowany. Kant polega na tym Edwin Osowicki od 1968 r. pracował na tych trzech jeziorach jako rybak stawowy. - W 1993 miałem jeszcze legitymację służbową i nadzorowałem to jako mienie PGR Wdzydze - mówi pan Edwin. - W 1993 wziąłem z Wojciechem Kulińskim udział w przetargu na dzierżawę tych jezior. Oprócz tego udział wzięło Koło Łowieckie Gdańsk i sąsiad - Edmund Szarafin, gospodarz. Bezapelacyjnie wygrał S. Nam tylko powiedzieli, że złożył ofertę nie do odrzucenia. Potem S. dwa jeziora kupił, a trzecie dzierżawi. Ten kant polega na tym, że jezior przepływowych nie wolno kupić, a stawy niby wolno [rzekomo - red.]. A te stawy wymyślono w związku z zalaniem łąk, jeszcze za czasów PGR Wdzydze. Próbowano adaptować to na hodowle ryb, ale się nie nadawało ze względu na niespuszczalność (całkowicie nie szło spuścić wody - tam jest 4-5 metrów torfu). Poza tym nie szło hodować karpi ze względu na posocznicę, chorobę karpiowatych. Burmistrz wchodzi do akcji Sprawa - pomimo pism, publikacji w prasie i swojej rzec można oczywistości - nie miałaby żadnych szans na pomyślną dla mieszkańców Pogódek zmianę. Jeden z nich stwierdził ironicznie, że należałoby - w celu przekonania niektórych czynników o przepływowości jezior czy też stawów (to tutaj obojętne) - zatkać rurę wylotową, gdzie łączą się wody z cieków wpadających do wszystkich trzech jezior i żwawym nurtem dążą do Wierzycy. W krótkim czasie, po takiej zaślepce, zalałoby część Pogódek. Na szczęście Gmina Skarszewy ma najpotężniejszego burmistrza - zdaje się nie tylko z racji wielkości klatki piersiowej. Ten ostatnio wystosował pismo do Marszałka Województwa Pomorskiego, w którym klarownie opisuje istotę pogódzkiej sprawy. Cytujemy rzecz obok. Punkt po punkcie - przeciętny pogódzki koń zrozumie, a co dopiero Marszałek, choć nie polny. Miejmy nadzieję, że po tym piśmie już niedługo mieszkańcy tej części gminy Skarszewy pospołu będą budować kąpielisko wiejskie. Inna rzecz - hmmm... - kto odpowie na pytanie: Ile podobnych jezior na skutek różnych działań straciło swoją przepływowość? (wk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz