- Rodzice na wsi więcej inwestują w wykształcenie dzieci niż ci w mieście - mówi Zofia Spica. I chyba ma rację, bo droga studenta ze wsi po dyplom jest znacznie trudniejsza niż studenta z miasta. Ale to to jeszcze pal licho. Prawdziwy tor przeszkód zaczyna się dopiero po zdobyciu dyplomu
Krystian Spica akurat zastępuje w sklepie mamę. Pani Zofia pojechała po towar. Jesteśmy w jednym z dwóch sklepów w Jabłówku. Kiedyś w tym budynku mieściła się świetlica RUCH-u. Trzy lata temu, kiedy Zofia Spica była radną RG Bobowo, próbowała urządzić tu z powrotem świetlicę, ale z kawą i ciastkami. W końcu został sam sklep. - Z samego sklepu nie da się wyżyć - mówi Krystian. - No, może jedna osoba - dodaje po chwili.
Krystian skończył studia rolniczo-leśne. W nazwie jest też słowo zarządzanie. Ma tytuł inżyniera. Szukał pracy w swoim kierunku, ale nic nie znalazł. Zresztą nie tylko on nie znalazł. Z jego pokolenia w Jabłówku może z dziesięć osób też pokończyło studia i nie ma pracy. Poszukują jej w dziedzinach nie mających nic wspólnego ze zdobytym wykształceniem. Udało się koleżance Krystiana. Ukończyła takie same studia jak on i pracuje jako sprzedawczyni w Hypernowej. Krystian stara się do "szkółki" policyjnej w Słupsku. - Weszliśmy do Unii, ale póki co, nic się nie zmieniło - zauważa bez śladu goryczy młody człowiek. Może z tą Unią wiąże jakieś nadzieje, ale w dłuższej perspektywie czasu? Czy myślał o własnym biznesie? - Tego w ogóle nie brałem pod uwagę, bo trzeba mieć kredyt. A kredyty w tych małych bankach (Krystian ma na uwadze parabanki pożyczające pieniądze w tzw. systemie argentyńskim - red.) są wysoko oprocentowane. W związku z tym ponosi się wielkie ryzyko. Zresztą tu, w Jabłówku, nie widzę szans na jakiś rozwój.
Taki jest los młodych wykształconych. Nie widzą szans w miejscu, gdzie mieszkają, bo nie mają pomysłu, a raczej kapitału. A miejsce jest atrakcyjne - przy szosie, blisko miasta. Zapewne przez te walory w Jabłówku powstał CEZAR, produkujący kuchnie i okna z PCV, a ostatnio ktoś założył fermę strusi i chciał rozwinąć przy szosie gastronomię (niestety, przez zimę wiele ptaków padło).
Przyjeżdża Zofia Spica. Nie za bardzo chce teraz rozmawiać, bo jest trochę zdenerwowana. Oprócz towaru przywiozła garść nowych informacji na temat nowych reguł dotyczących handlu w Unii Europejskiej. A te nie wróżą dobrze sklepikowi w Jabłówku, który jakby nie patrzeć mieści się w pomieszczeniu byłej świetlicy.
Oprac. na podstawie artykułu zamieszczonego w Tygodniku "Kociewiak" - środowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz