czwartek, 6 maja 2004

Zblewo. Dom Fischerów

Jeżeli przyjmiemy, że zabytek to obiekt mający ponad 100 lat, to Zblewo nie ma ich za dużo. Tym bardziej szkoda budynku przy ul. Kościerskiej (przed torami kolejowymi). Niszczeje on na skutek zaniedbania spadkobierców.

Obiekt można już tylko rozebrać. Na frontowej ścianie wiszą tabliczki z przestrogą, że grozi zawaleniem. To widać gołym okiem. Popękane ściany, zdewastowane ornamenty. Obiekt wygląda jak monstrum. Wstyd, bo stoi przy ruchliwej trasie z południa Polski nad morze. Powinno się go jak najszybciej rozebrać.

W domostwie mieszkają Łucja i Stanisław Ptakowie z dziećmi. Pan Stanisław akurat pracuje w ogrodzie, pani Łucja też. - Cegła już się do niczego nie nadaje - mówi pan Stanisław. - Może ta glazurowana, która tworzy w ścianie ozdoby. Dom się zawala, zwłaszcza z jednej strony.

Spoglądamy na komin, który wyraźnie ma się na boki. - Akurat komin się nie zawali. Przetrzymał wichury, to dlaczego by miał teraz? Zresztą jest zabezpieczony stalową liną.

Ptakowie mieszkają tu 20 lat. Czynszu nie płacą, bo sami robią remonty, m.in. naprawili dach. Niedługo przeprowadzą się do domu, który buduje ich syn.

Jeszcze po wojnie to był reprezentacyjny budynek Zblewa. - Przed wojną tu był hotel, wozownia itp. No i sala do zabawy. Proces dewastacji zaczął się na początku lat 90.

- Właściciel umarł. Spadkobiercy nie mogą się dogadać. Chcieliby tylko z tego pieniądze - opowiada pani. Łucja.

Główny spadkobierca z Czerska powiesił tabliczki, że budynek grozi zawaleniem. I nic się nie dzieje.

Pan Stanisław wiedzie nas po schodach do "tancbudy", ogromnej sali balowej na piętrze. Pani Łucja 40 lat temu przychodziła tu na zabawy.

U góry zaskoczenie. Wygląda tu tak, jakby jeszcze wczoraj odbyła się tu impreza. W rogu podest dla orkiestry, siedzenia, na regałach butelki na kapsle - po piwie i oranżadzie. Wielkie wrażenie robi malowany sufit z drewna.

Ptakowie mieszkają na parterze z synami. - Dużo tu przestrzeni. Mieszka nam się dobrze. Nie narzekam. Nikt z nas nie narzeka, nie chodzi, nie zrzędzi, bo po co? - mówi panie Łucja. - Piwnice też są wielkie. Tam, w piwnicach, jest kamień. Ogólnie solidny był dom.

Oczywiście zgadzają się z nami, że obiekt już dawno powinien być rozebrany. Starostwo naciskało, ale na spadkobierców nie ma siły.

Oprac. na podstawie artykułu w Tygodniku Kociewiak - Dziennik Bałtycki

Zdjęcia

Stanisław Ptak jest pewien, że komin się nie rozwali. Dom - horror. Czyżby starostwo nie miało żadnych urzędniczych instrumentów, by spadkobiercy to rozebrali? W "tancbudzie". Wspaniały sufit, podest dla orkiestry.



Opracowano na podstawie artykułu z Tygodnika KOCIEWIAK (środowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz