niedziela, 31 października 2004

Derby gminne - Zblewo-Kleszczewo

W niedzielę na stadionie w Zblewie odbyły się piłkarskie derby gminy Zblewo. W pojedynku o lepsze miejsce w dolnej części tabeli grały drużyny Sokoła Zblewo i Gromu Brzozy Kleszczewo. Zrobiliśmy z tego spotkania fotoreportaż. Z góry nadmieniamy, że nie interesują nas tu sprawy ściśle sportowe. Próbujemy po prostu oddać klimat tego wydarzenia. I pomarzyć, jak mogłoby to wyglądać.

Piąta liga to nie byle co. Tu już grają zawodnicy mający pojęcie o kopaniu piłki. Więc spotkanie Sokoła z Gromem - tak można by pomyśleć - powinno być ciekawym



















widowiskiem.


Tu także, jak można było się spodziewać, na uformowanych z betonowych płyt stopniach z jednej strony (typowo polskich prowizorycznych trybunach) i na trawie okalającej boisko powinno się zgromadzić
teoretycznie minimum z 1000 kibiców. Rachunek prosty - 3000 zblewiaków plus 1000




















kleszczewiaków plus osoby zainteresowane z innych sołectw daje circa 5 tysięcy. Odejmujemy połowę - kobiety (spośród licznych spraw jakich nie rozumieją, nie rozumieją też piłki). Wychodzi 2500. Z tego minimum co piąty jednak powinien być. Wszak to V liga i na dodatek derby.



Tymczasem rozczarowanie. fakt, że pogoda jest taka sobie. Lepsza jednak na mecz niż na grzyby. Jedynie na "trybunach" stoi większe skupisko. W innych miejscach kilkuosobowe grupki.
;@ Ile może być? - Ze 150 kibiców? - pytamy Tadeusza Antków, mieszkańca Zblewa, jednego z nielicznych, wieloletnich zagorzałych kibiców Sokoła.
- Więcej będzie. Z 300 - odpowiada Antków.
Ale później policzyliśmy. Wyszło nam mniej niż 250.
Rozczarowanie.
Pierwsza połowa, choć wynik był 1:1, wyraźnie należała do Sokoła. Ogólnie mówiąc zblewiacy lepiej biegali i wyżej skakali do piłki. Doping owych 250 kibiców, wzmocniony Specjalem, był rachityczny, czasami - jak to na meczu - bardzo daleko odbiegający od poprawnej polszczyzny.
Przerwa. Idziemy za piłkarzami do szatni. W telewizji piłka nożna wygląda jak czysty show. Soczysta zieleń, elegancja zwodów, strzały, wyjścia na pozycje. Nawet powtarzane faule są na swój sposób widowiskowe. W rzeczywistosci jest zupełnie inaczej. Z bliska widać straszliwą mordęgę. Biegnący piłkarz dyszy,



faul to nieprzyjemny dla ucha dźwięk, jakby chrobot trzaskających kości, podcięty zawodnik wydaje jęk, kibice klną jak drużyna szewców. Kiedy idzie się za nimi do szatni, słychać charakterystyczny chrzęst korków na betonie. Stroje są przepocone,

brudne po wślizgach i faulach, na twarzach pot, na kolanach otarcia, ślady męskiej, twardej walki.


Piłkarze siadają na betonie szatni, zdejmują buty, łapią oddech. Potem mówi trener. Ten z Sokoła mówi od razu. Właściwie - co wynika z jego wypowiedzi - przy przewadze w prawie wszystkich elementach gry Sokół powinien wygrać. W szatni Gromu na początku długa chwila oddechu. Potem wychodzi trener. Notes w dłoni, słowa krótkie i mocne. Panowie, jak tak dalej będzie, przegramy i to z kretesem - wynika z jego słów. Uzasadnia zmiany, mówi, co należy zmienić.
Druga połowa. Kibice nadal śledzą mecz z letnim zainteresowaniem. Poziom widowiska słaby. Dużo fauli, mało sytuacji podbramkowych. O dziwo, teraz lepsi są kleszczewiacy. Rady trenera są w stu procentach trafione. To oni stwarzają kilka groźnych sytuacji. Ogólnie jednak wygląda na to, że obu drużynom remis odpowiada. Ot, derby bez temperatury.
- Mało kibiców, bo w Sokole gra tylko czterech piłkarzy ze Zblewa - zauważa jeden z kibiców. - Kiedyś grali wszyscy i na taki mecz przychodziły całe rodziny.


A skąd reszta?
- Ze Starogardu, z Kociewia.
Tacy wędrujący zawodnicy. Są wspaniali - koniecznie chcą grać, nieraz pomimo zaawansowanego jak na piłkarza wieku.
Robimy zdjęcie panu Tadeuszowi, który do puszki zbiera datki (za nim wspomniany wyżej Tadeusz Antków). Piłkarska kolekta. Co łaska - tak nazywa się system finansowania naszej kopanej. I z czym my chcemy podbijać Europę?
Stadion po meczu pustoszeje błyskawicznie. Chłopak z torbą na rowerze zbiera butelki.
;@ I jak tam?
- Słabo.
;@ Co to znaczy słabo?
- Tylko pięć.
;@ A jak jest dobrze?
Zdarza się piętnaście. Ale teraz na ogół oni biorą butelki z sobą.
Rozczarowanie. Słaby poziom, słabe widowisko.


Możemy teraz pomarzyć. Taki mecz to cykliczne widowisko w gminie, w sołectwie. To spektakl, daleko mogący wybiegać poza samo widowisko sportowe. Tymczasem tu wyglądało tak: spotkali się, powalczyli, rozjechali się. A ja chciałbym przyjechać na festyn


sportowy. Na widowisko, jakie kiedyś widziałem w Pelplinie w barażach Wierzyca Starogard - Wierzyca Pelplin. Muzyka przede meczem, występy zespoły, solistów (wszak tych w gminie Zblewo nie brakuje), barek z piwem, jakieś przyzwoite miejsca do siedzenia, ktoś sprzedaje chipsy, koniecznie komentator.
Powiecie - zachciało mu się Ameryki. No tak. Chociaż dlaczego by nie?
Tekst i foto Tadeusz Majewski

Tekst - Tygodnik Kociewiak - środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz