czwartek, 13 września 2007

Nowe książki. Andrzej Grzyb

Nowe książki. Andrzej Grzyb W Lauvsnes trolle pasą dorsze

Podróż zawsze jest wielka niewiadomą

Z Andrzejem Grzybem rozmawia Tadeusz Majewski

Napisałeś kolejną książkę o wyprawie na dorsze. Właściwie to reportaż, w którym żywe opowiadanie co pewien czas przerywasz dygresją, opowiastką, refleksją, wreszcie - wzmianką do domu a Kociewiu. Nie udaje się tam, na tym morzu, zapomnieć o domu?
- Łowiąc dorsze z przyjaciółmi na dalekiej północy, w norweskich fiordach, duchem jestem, tu, na Kociewiu. To chyba naturalne, że kiedy złowię tego swojego pięknego dorsza, kiedy adrenalina opada, to wraca człowiek myślami do domu, martwi się, czy wszystko jest w porządku, jak ze zdrowiem mamy, czy żona radzi sobie z licznymi przecież domowymi sprawami, co zdarzyło się w gminie, powiecie, na Pomorzu. Piszę i to myślenie o domu, chcę, czy nie chcę, trafia do książki.
Jak taka książka powstają od strony "technicznej"? Już w domu? Z pamięci?
- Książka powstaje w trakcie wyprawy, dzień po dniu, metodą trochę podobną do reportażu. W domu, po powrocie, jest poprawiana, polerowana..
Kto ma być czytelnikiem książki? Dzisiaj mówi się - "docelowym odbiorcą"?
- Piszę te podróżnicze książki dla przyjaciół. Kiedyś mawiało się w teorii literatury, że autor, pisząc, myśli o czytelnikach, mówi, pisze do i dla kogoś, snuje opowieść, kryjąc to adresowanie oczywiście, ja nie kryję, piszę dla przyjaciół, o których opowieść jest, wiem, że zechcą ją przeczytać. Bynajmniej tym minimalistycznym stwierdzeniem nie odbieram apetytu innym przyjaciołom i sympatykom, prawa do przeczytania tej książki, wręcz przeciwnie, zachęcam ich.
Książka zaskoczyła mnie wieloma wymiarami. Niby piszesz o łowieniu dorszy, tymczasem kto wie, czy nie większa część tekstu dotyczy świata, któremu przyglądasz się z perspektywy zimnej Norwegii. Spor w niej tez filozofii, myśli o mijającym czasie...
- Cały czas hołduję zasadzie, nie zmyślaj, życie jest ogromnie ciekawe, zaskakujące i różnorodne. Idź do ludzi, bądź między ludźmi, spróbuj dać coś z siebie, a może się odwzajemnią. Może to spotkanie, ta podróż okaże się nie tylko miło spędzonym czasem, ale przyniesie pomysły i refleksje na przyszłość. Bo przecież bardziej niż fascynujące krajobrazy norweskiej północy, czy wielkie ryby, interesuje nas to, co prawdziwie tajemnicze, przyszłość. Żeby porządnie myśleć o przyszłości musimy ciągle zdawać sprawę z przeszłości i po prostu sumiennie wypełniać zadania teraźniejsze. ktoś kiedyś mówił, że teraźniejszość to takie mgnienie, mgnienie ledwo między przeszłością a przyszłością.
Wybrałem kilka fragmentów, które mi się podobały. Pierwszy o tym waszym osprzęcie i orle. Takie zderzenie. Jacy jesteśmy zabawni z tą całą nasza techniką w porównaniu z ptakiem.
(...) Może piękna pogoda, ale pewniej głód piskląt w gnieździe, przygnała nad nasze głowy orła. Usiadł na skale i przypatrywał się nam. Może ciekaw był, jak my łowimy ryby, jemu do połowu wystarcza dobry wzrok i szpony, tym na łodzi, czyli nam, kije, kołowrotki, pilkery, gumy, echosondy i Bóg wie, co jeszcze, często nie wystarcza. Podpłynęliśmy do orła, żeby zrobić mu zdjęcie. Gdzieś ze skał wzbiła się w powietrze mewa i nic sobie z siły orła nie robi, zaatakowała go i przegoniła. Ze skalistego brzegu po drugiej stronie doszedł nas płacz małej foki. Wypatrywaliśmy jej bez skutku. Po chwili ucichła, widać matka wróciła ją nakarmić. (...)
Drugi fragment to taki naturalistyczny obrazek...
(...) Dzień trzeci zaczynamy tak, jak poprzedni skończyliśmy. Idziemy z Ludwikiem na pomost pogadać z dorszami. Wieje jak na Syberii zimą, zamiast śniegu szaroczarne skały i szaroniebieska woda podobna do kiepskiej odmiany atramentu. Łowię dziecię diabła norweskiego czyli kurka szarego. Ryba mocno uzbrojona w kolce i ostrogi, o wyglądzie raczej paskudnym. Rodzina kurków jest z rzędu skorponokształtnych. Głowy mają pokryte kostnymi płytkami, resztę ciała łuskami. Ryby te wydają dźwięki przypominające brzęczenie bądź warczenie. Zamieszkują głównie morza strefy umiarkowanej i tropikalnej. U brzegu Norwegii żyją dzięki ciepłu Golfsztromu. Tam, na dole przy dnie fiordu wszyscy polują na wszystkich. Dobrze to było widać wczoraj przy oprawianiu wieczornego połowu. Wielki dorsz wypluwa rdzawca, rdzawiec okowiela, a inny dorsz małego kraba. Tak naocznie można zobaczyć fragment głębinowego łańcucha pokarmowego. Życie jednego to śmierć drugiego. (...)
I dwa fragmenty z początku i końca książki - refleksje na temat podróżowania.
(....) Podróż zawsze jest wielką niewiadomą. Kiedy decydujemy się wyruszyć, wiemy skąd, dokąd chcemy podróżować, gdzie jest nasz cel, lecz nie wiemy, co czeka nas za pierwszym zakrętem i co czeka nas u celu. Idąc pieszo możemy się potknąć, skręcić kostkę, złamać nogę. Jadąc konno, rowerem, czy też samochodem nie możemy być pewni żadnego kilometra. Lecąc samolotem, płynąc statkiem, zdani jesteśmy na wiatr i burze, a jeśli byliśmy choćby dostatecznymi uczniami szkoły życia, to wiemy, że wszystko, co człowiek zrobił, w najmniej spodziewanym momencie zepsuje się, ulegnie awarii, rozleci się, nawet gdyby było z najlepszej firmy i w stu procentach z tytanu.
Niebezpieczeństwo, niespodzianka jest wpisana nie w plan, lecz w naturę podróży.
Ludzie ostrożni, pesymiści i ci, którzy nie do końca zagłuszyli w sobie przyrodzony strach, unikają podróży. Kiedy myślą o niewygodach, o każdym niepewnym kilometrze, kosztach, przeziębieniach i kto wie, o czym jeszcze, oddają bilet, nim go kupili.
(...) Szef Stefan liczy gatunki ryb, które w Norwegii złowiliśmy. Wyszło jedenaście. Sporo jeszcze przed nami.
Droga powrotna zawsze wydaje się krótsza. W końcu nie byliśmy daleko. Ledwo za progiem. Zdobyliśmy kilka gór, opłynęliśmy kilka fiordów. A warto zobaczyć wiele więcej. Czy będzie nam dane? Któż wie, co ukrywa następna góra, co jest w czasie przyszłym.
Podróż nigdy nie jest zakończona, zawsze jest miejsce, cel, pytanie domagające się odpowiedzi, sprawdzenia, zobaczenia, zrozumienia. Kiedy ustaniesz, w drogę wyruszą inni.

1. Autor książki ze swoim trofeum. Repr. MK
2. Ptaki jakby ze zdziwieniem patrzą na nas, zaopatrzonych w mnóstwo przedmiotów, dzięki którym próbujemy coś złowić. One do połowów nic nie potrzebują. Repr. MK
3. Tym razem wyprawa była udana. Repr. MK









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz