czwartek, 20 września 2007

Piętnaście domów stałych

Zdrójno, gm. Osieczna. Dwa spojrzenia na wieś

Piętnaście domów stałych

Zdrójno leży przy leśnej, piaszczystej drodze Osieczna - Kasparus. Jedziemy przez las, uściślając Bory Tucholskie. Mijamy kilka aut grzybiarzy. Rejestracje - Gdańsk, Elbląg. Na chwilę przystajemy. Grzyby rosną - turki i podgrzybki.

Wszystko da się policzyć
Sołtys Anna Landowska mieszka w centrum wsi. Sołtysuje po raz pierwszy, od lutego 2007 r. Zaprasza do środka. Przy kawie notujemy, że stałych jest tu...
- Policzę. Jeden, dwa, trzy, cztery... siedem.
Siedem osób?
- Siedem domów stałych. Rodzinnych. Kiedyś takich było piętnaście. A ilu stałych mieszkańców? Szybko policzę. U nas troje, u... pięciu, sześciu z dziećmi... Około dwudziestu stałych mieszkańców licząc dzieci. Prawo wyborcze ma, policzę... jeden, dwa trzy... 14, 15. Niecała dwudziestka. Do szkoły osinobusem jeździ dwoje i dwójka malutkich. Do Osiecznej jest 5 kilometrów. Do Kasparusa - 9.
Tak Zdrójno daje się opowiedzieć w liczbach.
Oprócz tych siedmiu domów stałych w Zdrójnie stoją domy letników. Ile, pani sołtys na razie nie wie, bo nie ma książki meldunkowej byłego sołtysa. Prawdopodobnie jest około 40 działek, a domków ze dwadzieścia. W jednym domku mieszka profesor Janusz Hankowski - jeden z pierwszych letników. W starym, rozwalającym się domu w centrum nad rzeczką mieszkali pierwsi letnicy, ale już od dawna nikt tam nie zagląda. Pisano do nich, żeby przyjechali, nikt się nie odezwał.

Kiedyś mieli kilka krów
Na zebranie wiejskie przyjechała wójtowa, zrobiono wybory. Pani Anna była jedyną kandydatką. Zgodziła się. Gospodarstwem już się nie zajmuje, jest na rolniczej emeryturze (niecałe 550 zł), więc czemu nie? Przy okazji wspomina okres świetności Zdrójna.
- Dwie - trzy krowy, dwie świnie, takie tu były gospodarstwa. Mleko odstawiali do zlewni w Osiecznej (teraz budynek wystawiony na sprzedaż). Trudnili się rolnictwem, ale pracowali też w tartaku w Łobodzie i, jak mój mąż Paweł, w lesie jako pilarze... Do Łobody mamy stąd 4 kilometry.
Łoboda leży już w gminie Śliwice, a więc w województwie kujawsko-pomorskim...
- Linówek też. Mówię Linówek, bo jest jeszcze bliżej Zdrójna. Chodziłam tam do szkoły.
A skąd pani pochodzi?
- Stąd. Z domu byłego sołtysa Józefa Ossowskiego.
Pisze się przez dwa s?
- Ja byłam przez jedno s, ojciec przez dwa s, brat też przez dwa s. Jak się kto napisał we wniosku na dowód, tak zostało.
A ma pani jakieś pamiątki rodzinne?
- Dzieci robiły "rodzinne korzenie" w szkole, zabrały i pogubiły.

Ziemia jeść nie woła
Z tego, co pani mówi, wynika, że tu mieszkają prawie sami starsi ludzie?
- Tak. Już prawie nikt nic nie hoduje. Ja miałam krowę, zlikwidowałam. Niektórzy mają po jednej krowie. Może ktoś ma jakiegoś cielaka.
To po co pani ziemia?
- Połowa ziemi. Druga połowa to las. Na razie, jak inni, ziemię trzymam. Nie sprzedam na działki, bo nie mam drogi dojazdowej. Musiałabym użyczyć przez swoje podwórko... Niech sobie ziemia leży, jeść nie woła. A ja wiem, co będzie? Może jeszcze będzie się ją używać. Na roli pracuje córka. Syn mieszka w Bydgoszczy. On z roli by nie wyżył. Córka chciała iść do pracy do Śliwic, ale raz rzekli jej, że nie potrzebują, bo jak dojeżdża 9 km rowerem, to będzie mało wydajna, a drugi raz rzekli, że skoro ma okulary, to będzie źle widzieć. To było w firmie drzewnej.
A grzybów tu nikt nie skupuje?
- Kiedyś był skup, teraz dowożą do Osiecznej. Ja ostatnio na grzyby nie chodziłam, bo kopałam ziemniaki.
Co tu ludzie zbierają?
- Kiedyś tylko kurki i prawdziwki, ewentualnie gąski. Podgrzybki kopali. A teraz podgrzybek to najlepszy grzyb. Im mniejszy tym lepszy. Od niedawna zbierają też turki i mniejsze miodówki.

Sołtys zajmuje się ściąganiem podatków oraz wywiesza ogłoszenia gminne i np. dotyczące wściekłych lisów. Spotkania sołeckie organizuje przy ognisku, z obecnością letników. Ludzie, na ogół emeryci, podatki nadal płacą, bo, jak sołtys, nie wyzbyli się ziemi (sołtys ma 4,32 ha).
A co chciałaby pani zmienić we wsi?
- Mieszkamy w dole, na zboczach rzeczki. Kiedy przychodzi deszcz i burza, robią się w drodze wyrwy. Chciałabym, żeby utwardzili tę drogę.
Przez chwile rozmawiamy o tej rzeczce. Nazywa się Brzezina. Łatwo pomylić z idącą przez Krówna Prusiną. Brzezina wypływa ze Zdrójna (kawałek za wsią w trawiskach są Zdroje), wpływa w jezioro Brzezianek, płynie do Kasparusa, potem do Szlagi i wpada do Wdy. Na całej długości rzeczki urzędują bobry. Właściwie cała struga jest obobrowana. Bobry są wszędzie. Mąż idzie rano i już, po nocy, są nowe tamy. Co kawałek są tu tamy.
A telefony macie?
- Linia stacjonarna jest. I wszyscy mają komórki.
A co pani ogląda w telewizji?
- Te nasze - Polsat, Bydgoszcz (Gdańska nie mamy), TVN. Za dużo nie oglądam, bo wiecznie są reklamy. Ale wiadomości oglądam.
A wczoraj Nelly Rokitę pani widziała?
- Nie.
To szkoda. Byłby ciekawy komentarz. Do wyborów ludzie tu chodzą?
- W miarę idą. Do Osiecznej, do kościoła, a potem wybierać. Za PRL-u po stare babcie przyjeżdżał samochód.
Jeszcze o tym, co by tu można było zmienić.... Macie czyściutkie jezioro Zdrójno, macie rezerwat - w kierunku na Kasprus, macie Bory dookoła. Tylko nie ma asfaltowego dojazdu. Czy pani wie, że toczy się dyskusja na temat szosy: Kasparus - Zdrójno - Osieczna - Zimne Zdroje - Czarna Woda? Gdyby była ta szosa, mielibyście więcej turystów.
- Ona pójdzie z boku. A jak nie pójdzie, to też dobrze. Dalej będzie cicha, spokojna wioska.
Tak pani mówi? Wystarczy pani takie Zdrójno?
- Mieszkam tu 56 lat. Wystarczy. Tu poznaliśmy się z mężem.
A na wczasy panią nie ciągnie? Sprzedałaby pani z hektar ziemi i wyjechalibyście na przykład do Egiptu?
- Na wczasy do siana i na pole... Tu wystarczy. Może jakby człowiek raz pojechał, to by chciał więcej...
A jakaś promocja miejscowości, turyści?
- Ziemi nie ma na sprzedaż. A nas samych jest tu już dosyć.
Tadeusz Majewski

Zdjęcie:
Anna Landowska: nas samych jest tu dosyć. Fot. Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz