Kultura w dzierżawie
(materiał archiwalny - Gazeta Kociewska 1998)
- Hmm... co to jest właściwie ta kultura?- pytają radni. - Jakiś chórek, zespolik szarpidrutów, ping-pong, kółeczko teatralne, maniak wydłubiący świątka z lipy, nawiedzona hafciarka - a po co to komu? I domy kultury albo się wydzierżawia, albo instruktorom każe się zarobić na swoje utrzymanie. Kultura ma przynosić gminie pieniądze (na marginesie: ciekawe, czy sami radni i urzędnicy przynoszą gminie pieniądze!).
Osieczna leży na wszelkich możliwych peryferiach - powiatowej, wojewódzkiej, a nawet grzybnej, bo w tutejsze lasy jeszcze nie docierają na podgrzybki z Elbląga. Osieczna, zatopiona po uszy w lasach, pachnąca żywicą i Krównami Wielkimi, leży również na peryferiach politycznych i kulturalnych, W polityce, owszem, toczy się jakiś spór, ale niepolityczny, w kulturze bryndza. Gminny Dom Kultury zlikwidowano, po klubach RUCHU zostały tylko wspomnienia. Tylko Biblioteka Gminna jeszcze się ostała - niczym reduta.
Jak w Osiecznej, leżącej na peryferiach i pachnącej Krównami, rozwiązuję się tę sprawę.
Jeszcze przed naszą erą
kompetentnWiesław Zieliński pierwszy raz w swoim młodym życiu (30 l.) jest radnym. Mało tego -jest też wiceprzewodniczącym Rady Gminy i członkiem Komisji Kultury itd. W temacie kultura jest osobąą, ale na razie za wcześnie o tym mówić. Niedawno opracował program działalności Rady Gminy na drugie półrocze. Jednym z punktów programu jest właśnie kultura. Jakaś sesja albo część sesji ma być kulturze poświęcona.
Zieliński przyznaje, że kultura i sport to faktycznie "działki" traktowane po macoszemu. "Bo wie pan, dzisiaj wszystko jest komercyjne, musi przynosić dochody. To prawda, że kultura to sfera budżetowa, a więc odpowiada za nią samorząd. Może taka kultura powinna się zająć jakąś reklamą, żeby zdobyć na siebie pieniądze..."
W Osiecznej po Gminnym Ośrodku Kultury faktycznie została biblioteka. Kiedyś, jeszcze przed naszą erą - wspomina Zieliński - były kluby rolnika. Ale to dzisiaj jest archaiczne. Przed naszą erą w Klaninach, gdzie mieszka pan Wiesław, stał telewizor, była szafa z książkami, kino objazdowe przyjeżdżało, grało się w szachy, warcaby.
To Zieliński pamięta z czasów, jak chodził jeszcze w krótkich porciętach. A GOK w Osiecznej pamięta z czasów, kiedy to chodził do szkoły. Wtedy grał znany daleko poza granicami gminy zespół Apogeum. Grał standardy lat 70. - Czerwone Gitary, Skaldowie i podobne. Dzisiaj obiekt GOK-u - własność gminy - jest dzierżawiony na imprezy. Nie ma żadnego etatu dla instruktorów kulturalnych.
A jakie jest wyobrażenie o funkcjonowaniu kultury młodego wiceprzewodniczącego Rady w gminie Osieczna?
Sympatyczny radny jest nieco zakłopotany. Zabiłem mu klina. W zasadzie nie ma wyobrażenia, jak to powinno się kręcić. Jest za tym, żeby istniał jakiś ośrodek kultury, sala kinowa, galeria twórców z okolicy, oczywiście zespól muzyczny. Może to ostatni dzwonek, żeby coś ruszyć, bo jeszcze coś ludzie robią - ostatni Mohikanie. Na przykład pani Teresa Talaśka, prowadząca koło KGW w Osówku. Lubi pracować z dziećmi. Natomiast Cybulowie to działalność gospodarcza - zauważa pan Wiesław. Cybulowie, co tworzą zespół Paradise. Grają disco polo. To nie jest ta kultura wysoka. Cybulowie to kultura masowa. Numer telefonu do menegera Paradise? Zygfryd Cybula 5881484.
Poza tym Zieliński zauważa, że trudno coś wymyślać, jeżeli idzie o kulturę, kiedy gmina jest rozbita przestrzennie.
W sumie dochodzimy do kwestii finansowania kultury. Skąd wziąć te parę etatów? Zieliński zgadza się, że w niektórych urzędach gminnych te urzędnicze telefony komórkowe powinno się uskromnić, podobnie te etaty. W Osiecznej nie, pani sekretarz nie ma na biurku nawet stacjonarnego telefonu.
Apogeum
W sąsiednim pomieszczeniu UG przy biurku siedzi Mirosław Włoch, ongiś członek zespołu Apogeum. Po Apogeum zostało wspomnienie jak po długich włosach (wtedy mówiło się"piórach") z lat młodzieńczych. Wspomnienie jak po Bitelsach. Pan Mirosław wspomina, że za czasów Apogeum w Osiecznej było apogeum kulturalne. Mnóstwo robili dla dzieci. Klub RSW Prasa był, sprzęt muzyczny teź - GOK-owski, przyjeżdżali artyści.
Apogeum rozpoczynał od kilku melodii. Potem zyskał sławę. Istniał 15 lat. Występował na potańcówkach, wieczorkach, sala pękała w szwach. Nikt tego dla biznesu nie kręcił. Przy okazji klecił się kabaret Dużo się działo. Pojedynki - Czerwone Gitary kontra Skaldowie. Dzisiaj są Cybulowie, ale i jakiś zalążek młodego zespołu. Grają Nirwanę czy coś w tym rodzaju. Zdjęcia Apogeum ma brat Mirosława - Roman.
Siadamy z Romanem Włochem na ławeczce przy jego domostwie. Roman Włoch przegląda album. Stare czasy - łza się w oku kręci... Wybieramy zdjęcie Apogeum w podstawowym składzie.
Dla wybranych
Nie ma Gminnego Ośrodka Kultury, to może te zadania powinna przejąć szkoła? Szkoła 30-lecia LWP, z samolotem na placu (chyba ruski i stary, warto by wymienić na F16).
Dyrektor Irena Szczygielska z góry ucina moje mrzonki o szkolnym domu kultury. W ogóle nie ma żadnych dodatkowych środków na jakąkolwiek działalność. Ale...działalność jest. Chór szkolny Anny Bugajewskiej - nauczyciela muzyki, kółko plastyczne Zenony Chylickiej, Szkolny Klub Sportowy Bogdana Czai, kółko polonistyczne Haliny Czai i zajęcia komputerowe z Internatem.
Do niedawna było więcej zajęć pozalekcyjnych, bo Rada Gminy przekazywała pieniądze za likwidację GOK-u na zajęcia szkolne, ale teraz budżet gminy się uskromnił o 2 stare miliardy. Pani dyrektor uważa, że i bez pieniędzy można robić. Warunek - jeżeli się chce. Na przykład piękna patriotyczna impreza 2 Maja w szkole. Inicjatywa wyszła z dołu. Nic nikt nie robił w celu uczczenia 3 Maja. To nauczyciele się zdenerwowali i zrobili.
Pani dyrektor zgadza się jednak, że to akcyjność, nie żadne-systemowe rozwiązania. Poza tym mnóstwo dzieci nie ma możliwości uczestnictwa w kulturze. Kultura jest dzisiaj dla wybranych. Na przykład niektóre dzieci w Osiecznej pięknie grają na instrumentach. Gdzie się nauczyły? Ano nauczycielka muzyki udziela lekcji prywatnie. Kiedy sama pani dyrektor uczyła się w szkole, dwa razy w tygodniu przyjeżdżał nauczyciel gry pan Zygmunt Rzeniecki i lekcje dawał bezpłatne.
A co by pani zrobiła, gdyby...
O... Pani dyrektor świetnie by wykorzystała potencjał ludzki. Kółko fotograficzne, teatralne, muzyczne, plastyczne, taneczne, dziennikarskie. Można wymyślać i wymyślać. Nawet instrumenty muzyczne są, bo kiedyś była młodzieżowa orkiestra. Co do Gminnego Ośrodka Kultury - próbowano ratować. Paniom instruktorkom od kultury dano szansę zarabiać na... bufecie. Dziś została biblioteka gminna, ale już są propozycje, by połączyć ją z tą szkolną. Dobrze, że tego nie można robić.
Manager
Zygfryd Cybula nauczał historii w latach 1975 -1982 był naczelnikiem gminy, potem wrócił do szkoły, organizował wycieczki, imprezy artystyczne. W tym dziele pomagała mu żona Edyta - polonistka, hobby - muzyka. Dziś Zygfryd Cybula jest menagerem Paradisu.
Najpierw kilka zdań, wspomnień. Z. Cybula jako naczelnik popierał wszelkie inicjatywy kulturalne aż do upadku GOK-u. A zapraszało się wtedy gwiazdy i gwiazdeczki. Hankę Bielicką, Eleni, zespół Prometeusz, Rodowicz (państwo Cybulowie twierdzą, że w Osiecznej Maryla zaczęła karierę), kameralne orkiestry symfoniczne.
Bilety fundowały tutejsze zakłady pracy: tartak, cegielnia, GS. Przychodziły setki ludzi. Ale z gminy też trzeba było niekiedy dołożyć. Okres stanu wojennego to zastój w kulturze. Do 1992 r. jakość imprez się pogarszała. W końcu doszło do dewastacji sali i sprzętu. Osieczna zyskała sobie złą opinię. No i nastały czasy komercji.
Zygfryd Cybula pomyślał. On na emeryturze, sala w GOK-u duża, synowie Artur i Dariusz skończyli WSP w Słupsku, świetnie grają na różnych instrumentach, synowa Anna krótko śpiewała w METRO - nic tylko stworzyć zespół muzyczny. Akurat leciał amerykański serial Paradise - nazwa dla zespołu jak ulał.
W 1992 r. Osieczna pod względem imprez cieszyła się tak złą sławą, że nie było nawet chętnego do zorganizowania zabawy w najbardziej dochodowym wielkanocnym okresie. Pan Zygfryd przesłuchał swój zespól j stanął do przetargu. Warunek - działalność kulturalna i oświatowa. Wiedział, że sobie poradzi - wcześniej robił takie imprezy z ramienia Komitetu Rodzicielskiego. Wziął pożyczkę i kupił sprzęt muzyczny.
Od początku to miał być biznes i jest biznes. W 1992 roku na zabawy przychodziło 60 ludzi, dziś około 300. -To jest całkowita kultura - mówi Cybula. - Jako belfer mam odpowiednie podejście do wszystkich. Przez 7 lat policja interweniowała może z trzy razy. Na zabawach skojarzyło się około 150 par. To ważne, bo gdzie ludzie mają się dziś kojarzyć? Komunikacji nie ma, brak kontaktów w pracy, to gdzie mają się poznawać z różnych wiosek i gmin? A tak, Lubichowo do nas, Kaliska do nas, ciągną całe wioski, walą gminy. Muzyka wszechstronna, od tanga, walca po disco polo i muzykę biesiadną. Ludzie przyjeżdżają, bo gra Paradise. Publika jeździ na zespół. I chce się czuć bezpiecznie.
Hmm... Kultura. Cybulowie robią też poza zabawami dużo dla gminy. Festyny gratisowe, konkursy piosenek, koncerty w szkole. Z dzierżawy pomieszczenia w byłym GOK-u radość ma też i UG, gdyż zarabia i to niemało, bo ok. 10000 zł rocznie.
Ale czy to jest kultura? - drążymy.
Niby tak, ale panu Zygfrydowi jednak marzą się gwiazdy i gwiazdeczki w Osiecznej, jak kiedyś. Jednak to minimum 15 baniek. Zmieniły się realia i czasy.
A czy warto utrzymywać ośrodki kultury? - drążymy.
Pani Edyta Cybula, ongiś animator kultury na terenie gminy (nie tylko tej wąsko pojętej, bo i ogródki jordanowskie to też kultura), stanowczo stwierdza, że jak najbardziej ośrodki kultury powinny być. Telewizja nigdy nie zastąpi czegoś, co się dotknie, nauczy, przeżyje samemu.
A Paradis i dzierżawa obiektu? Przecież tak nie będzie wiecznie trwać. To jest sytuacja przejściowa - kończy pan Zygfryd.
Tadeusz MAJEWSKI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz