wtorek, 28 października 2008

Bobowskie chryzantemy

Już w sierpniu skracamy roślinom dzień, żeby zakwitły w odpowiednim czasie przykrywając je czarną folią.

Czy można sobie wyobrazić Święto Zmarłych bez chryzantem? Byłoby to bardzo trudne. Ale skąd pochodzą te nasze chryzantemy i jak się je hoduje? Aby to wyjaśnić, udaliśmy się do Bobowa. Działają tam dwa gospodarstwa ogrodnicze specjalizujące się w ich uprawie. Na miejscu okazało się, że kociewskie chryzantemy pochodzą z... Niemiec, Francji i Holandii.





Bez licencji ani rusz

- Uprawiamy chryzantemy już od około 10 lat - mówi Roger Nowak. - Mamy tu obecnie około 20 odmian, ale w sprzedaży setki. Już wiosną dostaję katalogi i podejmuję decyzję, jakie odmiany zamówię i u kogo.

- A skąd pochodzą sadzonki, które pan zamawia?

- Zamawiamy w polskich firmach, ale oni tego sami nie produkują. Teraz na wszystko trzeba mieć licencję. Kiedyś każdy mógł sprzedawać i nikt nie pytał, skąd są rośliny. Teraz są dostępne w handlu licencjonowane odmiany. Polskie firmy sprowadzają z zagranicy mateczniki i z nich produkują sadzonki. Te mateczniki to materiał wyjściowy, zdrowy i odpowiednio przebadany. Z tego co wiem, mateczniki nie są produkowane w Polsce. Są sprowadzane z różnych krajów: Niemiec, Francji, Holandii... Żeby rozmnażać chryzantemy tutaj, musiałbym wyhodować własną odmianę, na którą posiadałbym licencję. Teraz na wszystko trzeba mieć certyfikaty - nawet gdybym sprzedawał ziemniaki, musiałbym mieć odpowiednie dokumenty. Wszystkie sadzonki, które do nas trafiają posiadają certyfikaty. Rośliny sadzimy w końcu maja. Można je uprawiać cały czas pod folią, ale my sadzimy na polu, a dopiero potem przenosimy pod folię, żeby nie zmarzły i szybciej się rozwijały.

- I pod folią wszystkie czekają na Święto Zmarłych?

- Nie wszystkie. Chryzantemy sprzedajemy już od lipca, kiedy zaczynają kwitnąć. Ludzie kupują je do ogródków przydomowych oraz w doniczkach, na balkony, tarasy. Posiadamy też odmiany na kwiaty cięte. Ogółem posiadamy 5 tuneli foliowych. Każdy ma powierzchnię około 270 metrów kwadratowych, co daje ponad półtora tysiąca metrów kwadratowych upraw pod folią. Jest z tym dużo pracy. Jedynie w zimie mamy przerwę.


Roger Nowak już od dziesięciu lat zajmuje się hodowlą chryzantem i innych kwiatów.

Złote nie zakwitły

- A trudno się hoduje chryzantemy?

- Człowiek ciągle się uczy. Wymieniamy się doświadczeniami ze znajomymi hodowcami. Czasami bywają też niepowodzenia. W tamtym roku sprowadziłem sadzonki ciekawej odmiany o złotych kwiatach. Nie udało się ich wyhodować. W takim przypadku są straty. Pojedyncza sadzonka nie jest droga - kosztuje zależnie od odmiany 60 gr do 1 zł, ale gdy się ich kupuje setki, a potem jeszcze inwestuje czas i pracę, to straty mogą być spore.

Na jednej z chryzantem dostrzegam sporą, rudą, owłosioną gąsienicę. Pokazuję ją panu Rogerowi.

- Czy mają państwo problemy ze szkodnikami i chorobami?

- Ta gąsienica to dla mnie nie jest szkodnik. Najgorsze są te, których nie widać. Są na przykład malutkie pajączki. Ledwo je widać, ale jak się rozmnożą na roślinach, to pączki momentalnie brązowieją i obsychają. Podobnie jest z chorobami grzybowymi. Musimy stale spryskiwać uprawy różnymi środkami ochrony. A nie są to tanie rzeczy.

- A gdzie sprzedają państwo chryzantemy?

- Jesteśmy małym gospodarstwem, więc prowadzimy jedynie sprzedaż detaliczną. Część sprzedajemy tutaj, a część na bazarze w Starogardzie.

- Dużo jest podobnych producentów chryzantem w okolicy?

- Na bazarze w Starogardzie chyba trzech lub czterech. Ale w czasie Święta Zmarłych przyjeżdżają też z dalszych okolic i wtedy konkurencja jest większa.



Bobowska odmiana chryzantem?

- A potem przerwa?

- Tak. Potem mamy trochę wytchnienia. Chryzantemami handlujemy do pierwszego października. Potem mamy przerwę. W lutym znowu zaczynamy uprawę w tunelach. Ciężko wtedy, bo trzeba je ogrzewać, wstawać w nocy, chodzić i dokładać do pieca. Oczywiście nie uprawiamy tylko chryzantem. Proszę spojrzeć pod nogi. Tu, przed tunelem, w doniczkach stoją bratki. Są bardzo odporne, będą tak sobie stały przez zimę i nie zmarzną. Mrozy im niestraszne. A na wiosnę zakwitną.

- A jak idzie handel chryzantemami?

- Cena odmian doniczkowych to 5 - 15 zł w zależności od wielkości. Ludzie są różni. Jedni wolą się zaopatrzyć wcześniej, drudzy czekają do ostatniej chwili. Polecam jednak wcześniejszy zakup chryzantem. Rośliny są wtedy mniej umęczone ciągłym wożeniem na bazar i z powrotem.

- Widzę tu wielką różnorodność odmian. Jaka jest pana ulubiona?

- Chyba te kule - cięte, wielkokwiatowe.

- Rzeczywiście piękne... To kiedy wyhoduje pan własną, bobowską odmianę chryzantem?

- O, niestety, to wyższa matematyka - śmieje się pan Roger. - Nie bardzo wiedziałbym, jak się za to zabrać. Moja hodowla jest prowadzona na stosunkowo niewielką skalę. Odmiany powstają w tych największych.

Czesław Nawrocki zajmuje się sprzedażą chryzantem z hodowli Rogera Nowaka i, jak zaobserwowaliśmy podczas naszego spotkania, nie narzeka na brak klientów.

Co rok inna moda

Żegnam się z Rogerem Nowakiem oraz pracującym przy sprzedaży jego chryzantem Czesławem Nawrockim i przenoszę się kilka kilometrów dalej, do drugiej na terenie Bobowa hodowli chryzantem Małgorzaty i Artura Soboniaków...

- Pani Małgorzato, czy w ciągu ostatnich lat zauważyła pani jakieś trendy pod względem preferowanych przez Kociewiaków odmian chryzantem?

- Zaczęliśmy hodowlę chryzantem około 9 lat temu. Co roku obserwuję jakieś tendencję, ale one są zmienne. W jednym roku klienci preferują odmiany o kwiatach ciemnych, a w drugim jasne. W jednym - kwiaty duże, a w następnym - drobne. Jedno da się zauważyć. Ilość odmian chryzantem znacznie wzrosła. Kiedyś były tylko białe i żółte. Teraz ludzie mogą chcieć więcej.

- A skąd pozyskują państwo sadzonki?

- Mamy kilka firm, w których je co roku zamawiamy. Oni już o nas pamiętają i dzwonią z wyprzedzeniem prezentując ofertę.

- Słyszałem od poprzedniego rozmówcy, że teraz wszystkie sadzonki muszą mieć certyfikaty.

- Tak. Niedawno nawet mieliśmy kontrolę całej dokumentacji dotyczącej naszych roślin. Przyjechali do nas kontrolerzy z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Gdańsku... Proszę pójść za mną. Pokażę panu nasze uprawy.

Pani Małgorzata zabiera mnie do wnętrza jednego z tuneli foliowych. Setki doniczek z różnokolorowymi kwiatami... Prawdziwa uczta dla oka.

Prawdziwy dziw natury - jedna roślina wydała kwiaty o dwóch barwach. Tylko jeden taki okaz można zobaczyć w hodowli Małgorzaty Soboniak w Bobowie.

Małgorzata Soboniak prezentuje nową odmianę chryzantem o brązowych kwiatach.

Trochę techniki

- Te zwisające rurki to kroplowniki. Gdy mamy tu rośliny w doniczkach, wystarczy je wsadzić do ziemi w pojemnikach i za jednym zamachem, przekręcając to pokrętło, można podlać cały tunel wypełniony takimi doniczkami. Do tej pory hodowaliśmy chryzantemy bezpośrednio w ziemi na polu, a potem przesadzaliśmy do doniczek. Było to bardzo pracochłonne. W przyszłym roku zamierzamy spróbować hodować je cały czas w doniczkach. Przydadzą się wtedy te kroplowniki.

- A co z ogrzewaniem?

- Proszę za mną.

Pani Małgorzata prowadzi mnie kilkanaście metrów dalej, gdzie w jednym z pomieszczeń gospodarskich stoi wielki piec. - Co roku zużywamy kilkanaście ton miału by ogrzać nasze tunele. Z tego pieca są do tuneli poprowadzone w ziemi rury z ciepłą wodą. W tunelach są nagrzewnice.

Znowu wracamy do tunelu foliowego.

- Wśród mnóstwa kwitnących roślin zauważyłem grupę kilkudziesięciu doniczek, w których rośliny jeszcze nie zakwitły?

- To jest właśnie przykład, że nie zawsze wszystko się udaje. Rośliny mogą zginąć. Mogą też nie zdążyć zakwitnąć. Te może jeszcze zdążą zakwitnąć do Święta Zmarłych, ale jeśli nie zdążą, to stracimy je, bo już nie znajdą nabywców. Już w sierpniu skracamy roślinom dzień, żeby zakwitły w odpowiednim czasie przykrywając je czarną folią. Ale, jak widać, mimo tej całej pracy, nie zawsze wszystko się udaje. Każda roślina jest inna. Na pierwszy rzut oka wydają się identyczne, ale są różne. Jak to zwykle bywa, można znaleźć te silniejsze, ładniejsze, bardziej okazałe i te nieco słabsze.


Prawdziwy dziw natury

- A jaką odmianę lubi pani najbardziej?

- Nie ma takiej. Lubię wszystkie rośliny. Niewątpliwą nowością jest w tym roku odmiana chryzantem o brązowych kwiatach. Jest jeszcze jeden ciekawy egzemplarz. Posiadamy roślinę o dwubarwnych kwiatach. Wszystkie kwiaty są jasne, a dwa wyrosły ciemne. Wygląda jakby je ktoś uciął z innej rośliny i wetknął w ten krzaczek. Tylko jedna taka roślina nam się trafiła.

- Niesamowite!... Hodowla tych roślin wymaga chyba sporo pracy.

- Tak. Pracujemy tu oboje z mężem. Pomaga nam także syn. Są obecnie problemy z pracownikami.

- Dlaczego? Wyjechali za granicę?

- Częściowo jest to przyczyną braku rąk do pracy. Inny problem - ludzie nie chcą podejmować takiej pracy za pieniądze, które możemy im zaoferować. Ja to rozumiem. Każdy dąży do życia w dostatku, ale gdybyśmy płacili wyższe stawki, hodowla byłaby nieopłacalna.


Chryzantemy - czym byłoby bez nich Święto Zmarłych? Te z Bobowa też pewnie niedługo trafią na nagrobki, by uczcić pamięć Kociewiaków, którzy odeszli. Nieważne, czy rośliny pochodzą z Niemiec, Francji lub Holandii... teraz będą cieszyć oczy przez kilka dni albo tygodni stanowiąc świadectwo pasji kociewskich hodowców kwiatów.

Piotr Madanecki












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz