środa, 22 października 2008

Marazm - A. Malinowska

Efekty już są! Rozrosły się komórki w urzędzie, pączkują wydziały do pozyskiwania kasy...


Przemysław Edgar G. jak mantrę powtarza, że "Platforma co innego obiecała przed wyborami, a teraz robi co innego". Tę samą mantrę, mimo że to inna opcja i inny szczebel zarządzania, można powtarzać patrząc na poczynania władz Starogardu.

Marazm - takie określenie często padało z ust kandydata na najwyższe stanowisko, gdy pytano o stan miasta. ("Marazm" według słownika to przygnębienie, apatia, bezwład i zastój.) Obiecywali, że gdy tylko oni przyłożą ręce do steru, to miasto rozkwitnie, oczyści się, będzie bezpiecznie, wesoło, będzie praca i pieniądze. Połowa kadencji i rozkwitu nie widać, czysto jest tylko miejscami, w dalszym ciągu słupy i inne miejsca pooblepiane papierzyskami. W czystej postaci można zobaczyć takie udekorowane "dziwo" za pomnikiem A. Mickiewicza, na skwerze na wprost urzędu. Pod masami papierów na pewno jest jeszcze napis "Nie naklejać plakatów". Co tam napis! Wokół pojemników przy cmentarzach góry śmieci, które przed 1 listopada będą rosły w zastraszającym tempie. W jakim tempie będą wywożone - zobaczymy. Na terenach do ewentualnego zagospodarowania - po dawnych koszarach i ujeżdżalni - zarośla po pachy, pod Jabłowem "dzikie pola". Bezpieczniej nie jest - przynajmniej ja nie mam takiego odczucia. Wesoło - i owszem, gdy się patrzy na najważniejszych, jak pląsają i próbują śpiewać na estradzie. "W temacie rozrywka to bardziej straszno niż śmieszno" - powiedziałby jeden z tych, co to własne piętno odcisnął na języku polskim. Praca jest - do zrobienia. Pieniądze szerokim strumieniem z Unii Europejskiej, programów norweskich i innych wszelkich miały płynąć nieustannie, bo fachowców w dziedzinie pozyskiwania mamy pono najlepszych - importowanych, z otwartymi głowami, niezaściankowych. Efekty już powinny być. Ależ są! Rozrosły się komórki w urzędzie, pączkują wydziały do pozyskiwania kasy, tylko kasy nie ma i inwestorów nie widać. O kompetencji urzędników najlepiej świadczy ten "spaprany" przetarg na wymianę okien w Szkole Nr 4. Matematyk w podstawówce, aby pokazać dzieciom praktyczne zastosowanie działań, mógłby dać uczniom zadanie policzenia okien, obliczenia powierzchni jednostkowej i policzenia całości. Do tego średni koszt okna i zapewne w obliczeniach nie byłoby takich "kleksów", na jakie pozwolili sobie urzędnicy (nawet jeśli nie oni to obliczali, tylko zlecili firmie z zewnątrz). Nie chcieli być posądzeni o korupcję? Mają za to zapewnienie o niekompetencji. Nie pierwszy to już raz. Gdzie te zapewnienia, że kontynuowane będą kompleksowe remonty szkół? Przy Gimnazjum Nr 2 płot, który pamięta pierwszego dyrektora (jeszcze wtedy zwanego kierownikiem podstawówki nr 6), walące się ogrodzenie przy wyremontowanej szkole - wstyd. A tu szef komisji budżetowej uprzedza, że będzie z finansami kiepsko i bardzo kiepsko. Kryzys? A miało być wyjście z marazmu? Co innego obiecują, a co innego robią.

Ja nie narzekam, ja tylko powtarzam za Przemysławem Edgarem G.

A. Malinowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz