W pinczyńskiej szkole trwają prace nad realizacją projektu "Kobiety siłą Kociewia", dofinansowanego ze środków Programu "Działaj Lokalnie VII" Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, realizowanego przez "Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce" oraz Lokalną Grupę Działania "Chata Kociewia". Główny cel jaki przyświeca tym działaniom jest utworzenie "Izby pamięci poetek" i ocalenie od zapomnienia twórczości Małgorzaty Hillar, Wandy Dembek i Franciszki Powalskiej. W związku z tym chciałaby przybliżyć czytelnikom życie i twórczość tych niezwykłych kobiet.
Zacznę od Franciszki Powalskiej, której "Pamietnik" ma być wkrótce wydany. Poetka urodziła się 9 marca 1884 roku w Konarzynach, nieopodal Starej Kiszewy. Przez prawie całe swoje życie mieszkała w Pinczynie. Jej dzieciństwo przypadło na okrutne czasy zaborów. W swoim "Pamiętniku" poetka wspomina, że język polski był językiem zakazanym, za jego używanie ludzie byli srogo karani. W domu u Szramków bardzo dbano, aby dzieci mówiły po polsku i znały rodzimą kulturę. Wieczorami ojciec Franciszki uczył je ojczystego języka. Natomiast poetka samodzielnie czytała wielkie dzieła: "Ogniem i mieczem", "Potop", "Krzyżacy".
W 1898 roku wyjechała za chlebem do Niemiec, tam pracowała kilka lat. W ten sposób pomagała rodzicom. Po powrocie do kraju wyszła za mąż za Franciszka Powalskiego. Jak sama wyznała, nie był to związek zawarty z miłości, a z litości. Jej mąż był od niej o 1,5 roku młodszy. Ojciec Powalskiego był inwalidą, matka już nie żyła. Miał on jeszcze dwie młodsze siostry, którymi należało się zająć. Przez wiele lat matkowała im właśnie Franciszka. Pomimo początkowego braku miłości byli zgodnym i szanującym się małżeństwem. Urodziło im się dziewięcioro dzieci. Franciszka Powalska owdowiała w 1948 roku. Przeżyła I i II wojnę światową. W tym czasie ciężko pracowała na gospodarstwie. Była kobietą bardzo religijną.
Często, aby umilić sobie czas przy pracy, układała wierszyki i piosenki opowiadające o codziennym życiu na wsi. Swoje życie i twórczość spisała w "Moim pamiętniku" w 1964 roku. Został on napisany w gwarze stosowanej w Pinczynie i okolicy. Franciszka Powalska zmarła 30 grudnia 1970 roku.
W "Moim pamiętniku" umieściła wierszyki i piosenki, które opowiadały o trudzie życia na wsi, ale także opisywały piękno Pinczyna. W jednym z utworów opiewa piękno Kociewia oraz wyraża swą miłość do tej ziemi. Wspomina tu okrutne chwile: zabory, okupację. Przede wszystkim jednak podkreśla swą wielką miłość do regionu i kraju.
I młodzi przyznają swe strony kochają
Choć ziemia piaszczysta jednak jest ojczysta
Kochamy ta ziemia nasza Polska święta
Co krwią naszych przodków jest tak przesiąknięta
Wielokrotnie w swym "Pamiętniku" wspomina ludzi, którzy wywarli wielki wpływ na rozwój Pinczyna. Podkreśla rolę księży: Kirsteina, Hoffmanna, Larysza. Szczególnie dużo miejsca poetka poświęca działalności ks. Stanisława Hoffmanna, który wybudował kościół, położył bruk na ulicach Pinczyna, wywarł wielki wpływ na miejscową szkołę (obecnie miejscowe Publiczne Gimnazjum nosi jego imię). Zorganizował "Towarzystwo śpiewu", chętnie pomagał pinczyniakom. Był również posłem na sejm. We wrześniu 1939 roku wrócił z Warszawy do Pinczyna, aby w tych trudnych chwilach być razem ze swoimi parafianami. Powrócił tu, pomimo że wiedział, że czeka go śmierć.
Ks. Hoffmann został rozstrzelany w Lesie Szpęgawskim, niedaleko Starogardu Gdańskiego. Po wojnie mieszkańcy Pinczyna postawili mu pomnik. I to zdarzenie nie uszło uwadze poetki.
Za Starogardem jest Szpęgawsk, w tym szpęgawskim lesie
Ile tam leży pomordowanych, kronika nam niesie
I tam nasz Ksiądz Hofman, przed śmiercią swą zdołał
Niech żyje Polska! Wesoło zawołał
Więc też jego szczątki po wojnie tu wzięli
I na pamiątkę jemu pomnik postawili
Boć na to zasłużył, gdy kościół budował
Sam chętnie pomagał i ciężko pracował
W swoim "Pamiętniku" wielokrotnie Powalska ukazuje zmiany, jakie zaszły w Pinczynie po wojnie. Cieszy się, że we wsi jest piękny, murowany kościół, kolej, świetlica, poczta, telefony, elektryczność, kiosk oraz spółdzielnia (sklep).
Zachwala również zapał mieszkańców, którzy pragną jeszcze wiele dobrego dla wsi zrobić. Są niezmordowani w swej walce o polepszenie życia w wiosce. Zadziwiać tu może jedność, zgodność w dążeniu do celu. Praca jest ważnym elementem w "Pamiętniku", ukazuje autorka trud prostych ludzi, którzy powoli swoim wysiłkiem budują przyszłość. Nie ma tu miejsca na lenistwo, cwaniactwo. Pokolenie Powalskiej wiedziało, że aby coś w życiu mieć, trzeba ciężko pracować.
Dzięki Powalskiej możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat dawnego Pinczyna. Kreśli ona słowem obraz wsi w czasie zaborów, w okresie międzywojennym, okupacji i czasach PRL-u. Poznajemy kawałek historii kociewskiej wioski, ale także ludzi. Jesteśmy świadkami zmian zachodzących w Pinczynie. Dzięki tej autorce wiemy, jak żyli ludzie w tych trudnych czasach, jakie mieli kłopoty, jak walczyli z zaborcą, okupantem, towarzyszami.
"Pamiętnik" jest dziełem regionalnym, trzeba koniecznie dodać - ważnym dziełem. W żadnym tekście nie znajdziemy tylu cennych informacji o Pinczynie. Przecież dowiadujemy się tu nie tylko o życiu ludzi na przełomie XIX i XX wieku, ale także poznajemy stare legendy.
Zwraca tu uwagę plastyczność języka. Czytając "Pamiętnik" mamy wrażenie, że jesteśmy świadkami przedstawionych tu wydarzeń. Nie jest to utwór o życiu jednej osoby, a o całej społeczności. Życie prywatne Powalskiej przeplatane jest troskami mieszkańców. Religijność i patriotyzm to priorytety ludzi z minionych czasów, które są tu szczególnie podkreślone. Plastyczność i prostota języka powodują, że z kart "Pamiętnika" przemawia do nas swojska prawda o życiu, ludziach.
To tylko zarys życiorysu i twórczości Franciszki Powalskiej. Zachęcam do przeczytania "Pamiętnika" tej autorki i do odkrycia Pinczyna, legend związanych z tą ziemią i historii niezwykłych ludzi związanych z tą wsią.
Elżbieta Prześrut-Prądzińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz