poniedziałek, 12 grudnia 2011

KS. PRAŁAT ZENON GÓRECKI. Chrystus jest w zasięgu ręki

Z księdzem prałatem Zenonem Góreckim, proboszczem parafii zblewskiej rozmawia Tadeusz Majewski.

- Porozmawiajmy o bohaterze zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Jak to możliwe, że po dwóch tysiącach lat Chrystus jest cały czas wśród nas obecny, a przy tak przeogromnych zmianach naszego sposobu życia, jakie nam przyniosła technologia, nic nie straciła na aktualności książeczka "O naśladowaniu Chrystusa"?




- To prawda, tysiące ludzi naśladują Chrystusa, a w skali świata miliony. Jest obecny w modlitwie, we wspólnocie, no i udziela nam łaski sakramentów świętych. Fenomen jego obecności polega na tym, że jest Bogiem. "Ja jestem z wami aż do skończenia świata". Wszystko, co powiedział, jest aktualne. Człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa w stałości, ukorzenienia i to wszystko znajdujemy w Jezusie Chrystusie. Świat się zmienia, ale Chrystus się nie zmienia, Ewangelia się nie zmienia. Wszystko się zmienia w świecie, a prawo Boże jest niezmienne. Człowiek wierzga, ale i tak w głębi swej istoty jednak skłania się ku Bogu. Człowiek z natury jest istotą religijną, wierzącą. Człowiek wierzy - albo w prawdziwego, jedynego Boga, albo kłania się bóstwom przez siebie stworzonym. We wszystkich kulturach, tradycjach zawsze człowiek skłania się ku Bogu. To jest wpisane w naturę człowieka. W Ameryce Południowej najbardziej zagubione plemiona indiańskie też mają swoje religie i swoje obrzędy. W czasach prekolumbijskich na terenie dzisiejszego Meksyku ówcześni Indianie mieli bóstwo na każdy dzień roku, czyli mieli ponad 300 bóstw. A więc nie ma społeczności niereligijnych. Człowiek jest istotą religijną.

- Może to jest ten szósty zmysł - coś, co w człowieku podpowiada, że Bóg istnieje? A co takiego jest w Ewangelii, że ciągle jest aktualna?

- Tam jest prawda o człowieku, o jego wielkości i ograniczoności. My jesteśmy genialnie ograniczeni. Tam znajdujemy całą prawdę o nas, no i prawdę o Bogu, który jest miłością i miłosierdziem, bratem i przyjacielem. Nikogo Pan Bóg nie odrzuca i każdemu daje szansę powrotu. Jak w przypowieści o synu marnotrawnym.

- Hm... człowiek wierzga. Ciekawe określenie.

- Się buntuje, udaje, że nie słyszy, że nie widzi, ale jednak natura skłania ku temu, że przychodzi taki moment w życiu, jakiś taki zakręt, kiedy wszystko się wyczerpało, kiedy upadło wiele autorytetów czy wyobrażeń, i następuje powrót do źródła.

- Nieraz mówią "jak trwoga, to do Boga", ale chyba niepotrzebnie kpiąco. To też mówi o naturze człowieka.

- Bo taka jest prawda. Kiedy już wszystko się zawali, mój świat zostanie zburzony, to chodzę po tych gruzach i wracam do źródła. A On ciągle wraca do poszczególnych ludzi, ciągle Go ktoś znajduje, ciągle ktoś Go gubi, On ciągle jest. Chrystus jest w zasięgu reki. Dla Chrystusa nikt nie jest przegrany.

- I tak ten nasz bohater istnieje już dwa tysiące lat...

- Istnieć będzie aż do skończenia.

- Dzięki Kościołowi.

- Gdyby nie było Kościoła, też by istniał. Gdy jeszcze nie było wspólnoty Kościoła w naszym rozumieniu, to było tych dwunastu, no i oni w ówczesnym świecie ferment zrobili. Chodzili z Chrystusem, słuchali, opowiadali i również ich słowu zaczęli wierzyć inni - że Jezus z Nazaretu jest Mesjaszem, Zbawicielem. Oni zrobili ten dobry ferment. I potem, po Zesłaniu Ducha Świętego, gdy już było wielu wyznawców drogi Chrystusowej, pojawiły się struktury Kościoła. Przykładem jest też Rosja. Kiedy komunizm runął, to nie była pustynia. Wiara w tych babuszkach trwała, wiara była w sercach tych ludzi. Pojawili się kapłani z zagranicy, z Polski i innych stron, i okazało się - ludzie pamiętali o Bogu. Nie było Kościoła strukturalnego, hierarchicznego, ale była wiara, była żywa tradycja.

- I przez wieki powstała tradycja, której czasami daleko do Ewangelii...

- Nie wszystko zostało spisane na kartach Ewangelii. Oprócz tego są jeszcze Listy Apostolskie. Ludzie również sobie opowiadali różne wydarzenia i powtarzali słowa Pana Jezusa czy potem historie z życia apostołów, męczenników. I właśnie te ustne opowieści to jest Tradycja. I z tej Tradycji Kościół czerpie, i każde pokolenie coś tam dołoży. Polska wytworzyła swoistą celebrację Bożego Narodzenia. Czasami odnosi się wrażenie, że ludzie świętują, ale nie wiedzą, co. Świętujemy Narodzenie Pana Jezusa! Wigilia, prezenty, karp, to jest właśnie ta forma świętowania. Tak samo w każdym domu rocznice urodzin są inaczej świętowane. Roczek, osiemnastka, ta magiczna pięćdziesiątka. To też się zmienia. Moje pokolenie osiemnastych urodzin tak hucznie nie obchodziło. Społeczeństwo stało się bogatsze i stać je na to, by na urodziny wynajmować sale i bardzo wystawnie je obchodzić. Formy świętowania Bożego Narodzenia też się zmieniają. Polską tradycją było, żeby w izbie, gdzie odbywa się wieczerza wigilijna, w kącie tej izby zorientowanym na wschód, stał dorodny snop zboża. Potem to zostało wyparte przez kolorową choinkę, która przyszła pewnie w czasach saskich z terenów niemieckich. Polski obyczaj to snop zboża. Choinka jest bardziej efektowna. To normalne zjawisko przenikania różnych tradycji. Albo weźmy dzisiejsze dekoracje domów, ulic. Nasze miasta były ciemne, szare, podobnie wsie, ale od 10 - 15 lat są kolorowe już w okresie Adwentu.

- Dlaczego Święta Bożego Narodzenia są takie w swoim charakterze ciepłe?

- Bo to są te Narodziny. To emanuje, to wychodzi z serca. Do tego jeszcze pora roku - zimno, ciemno, ślisko, mróz - skłania ku temu, żeby siedzieć w domu i przeżywać to wspólnie, rodzinnie.


- Co by było, gdyby Chrystus pojawił się teraz na przykład w Zblewie i zaczął głosić nauki?

- No pewno byłoby tak samo, jak dwa tysiące lat temu. Chrystus się nie zmienił, nasze reakcje też się nie zmieniły. Jedni byliby za, inni przeciw, obojętni. Między tymi trzema grupami zawsze jest napięcie. One dziwią się sobie nawzajem: czemu ten wierzy, czemu ten nie wierzy, a czemu ten jest obojętny.

- Miejscowości bez kościołów są dziwnie martwe. Pamiętam smutek Nowej Huty za czasów PRL-u. Miasto bez kościołów. Mówię o architekturze. Kościół w miejscowości jest konieczną, najważniejszą budowlą, stojącą najwyżej i najwyższą. Tak jest również w Zblewie.

- Bo kościół jako budowla ma być przedsionkiem nieba, miejscem uprzywilejowanym, w którym człowiek spotyka się z Bogiem. Jest to miejsce wyciszenia. Kościół zawsze był centrum miejscowości. Przeżywamy w nim przez cały rok misterium naszego zbawienia - Narodzenie Chrystusa, potem Zmartwychwstanie, mamy święta Maryjne, wspomnienia liturgiczne różnych świętych, od tego roku wspomnienie błogosławionego Jana Pawła II, no i nasze rodzinne uroczystości: chrzty, I Komunie, bierzmowanie, śluby i pożegnania naszych zmarłych... Co to za droga, która nie prowadzi do kościoła? - napisał chyba Tołstoj.

- Proszę o kilka słów dla czytelników "Kuriera".

- Życzę mieszkańcom gminy, żeby się cieszyli swoimi rodzinami, małżeństwem i dziećmi. I niech pamiętają, ze względu na Kogo świętujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz