piątek, 3 sierpnia 2012

W "Matysie" Mietka Koseckiego pełne obłożenie

Zniechęcony rozmową z Wojciechem Laskowskim z Pączewa, który przekonywał mnie, że kończy się już agroturystyka, pojechałem do Restauracji "Pod Wieżą" w Skórczu. Akurat trafiłem na jej właściciela Mietka Koseckiego. Obeszliśmy lokal, w którym od kilku lat nie byłem. Porobiłem zdjęcia rzeźb Zygmunta Ollera, które prezentuję w osobnej galerii. Właściwie to był nasz pożegnalny obchód, gdyż Mietek po wielu latach pracy restauratora wystawił "Wieżę" na Allegro.

- Mówią, że największym marzeniem mężczyzn po pięćdziesiątce jest posiadać lokal gastronomiczny, a tymczasem ty się go pozbywasz. To wbrew psychologii - zauważyłem.

Okazało się, że Mietek chce już od tego odpocząć. Był w tej branży w Skórczu pionierem...




















Po chwili jechałem za nim wąską, asfaltową drogą w stronę Wielbrandowa (nie wiedziałem, że i tu, w gminie o sporym procencie dróg asfaltowych, jest jeszcze taki kawał asfaltu). Mijaliśmy wybudowania wielbrandowskie, które pisane wielką literą stają się sołectwem. Potem jechaliśmy już drogą gruntową. Po skręcie w prawo ukazał się częściowo docieplony dom. Wydawało się, że stoi samotnie, otoczony przez spokojną przestrzeń łagodnie pofałdowanych pól z dojrzewającym zbożem. Z bliska oko oprócz domostwa wyłowiło jeszcze elementy: staw, drzewa, białą budę kempingową, studnię, stary, ale już na gumowych kołach wóz, kilka siedzisk zacienionych daszkami z trzciny. Z całości emanował niebywały spokój.


Młody człowiek płynął łódką. Wiosłował z takim zapałem, jakby był nie na stawie, a daleko od brzegu na dużym akwenie wodnym. Stojąc po kostki w wodzie od strony plaży czekała na niego dziewczyna. Pod drugiej stronie stawu w cieniu drzew Mietek stworzył miejsce do rozmyślań.

- Hm, ciekawe - rzekłem. - A kąpać się można?

- No pewnie. Ten staw mam ze trzy metry głębokości.

Schowaliśmy się przed słońcem pod trzcinowy daszek i zaczęliśmy pić - szklanka po szklance. Z pepsi już tak jest - wychylasz jedną i nalewasz następną. Gasi czy pobudza pragnienie? Mietek opowiedział mi już dokładnie, dlaczego rozstaje się z "Wieżą". Potem poszedłem przyjrzeć się domostwu od strony majaczącego daleko centrum Wielbrandowa. Rozpoznałem cegły, jakie wypalano - tak ustaliłem w jednym z reporterskich śledztw - w połowie XIX wieku w cegielni przy drodze z Wiebrandowa do Barłożna. Wybudowano z nich dworek w Wielbrandowie, zabudowania gospodarcze majątku, domy przymajątkowe, tu i tam porozrzucane domostwa, a być może i dookolne wsie, na przykład Wielki Bukowiec po pożarze. Czyli ten dom ma ze 140 lat. Świadczyły też o tym stojące kilkanaście metrów od domu sporych rozmiarów ponad stuletnie tuje.

Mówią, że historia jest nauczycielką życia, czyli teraźniejszości - myślałem. - Jednak nie u nas. Włócząc się po tych wioskach nieraz zdumiewała mnie logika tych, którzy je tworzyli. Obowiązkowo budowano cegielnię i tartak. Dzięki temu jednolity styl zabudowy był czymś oczywistym. Do tego ludzie mieli miejsca pracy. No tak, ale jak można porównać tamtą cegłę z dzisiejszą, z eksportu? - zapyta ktoś. Otóż można! Wystarczy przyjrzeć się budynkom w Wielbrandowie i okolicach. Stoją? Stoją. A glina? Podobno jest. Na przykład w takiej Zelgoszczy są ogromne pokłady i w kilku kolorach. Ale kto by dziś inwestował w cegielnie, kiedy zamknęli nawet w Opaleniu? Wątpię też, że są ludzie, którzy umieliby wznowić produkcję. To tak, jak z zapałkami. Kupuję i się nie zapalają. Myślałem, że mam pecha, tymczasem mój ojciec, gdy go odwiedziłem, wziął z szafki pudełko, próbował zapalić i po nieudanych próbach mruknął: "Zapomnieli już nawet, jak się robi zapałki". Ma chyba rację. Zapomnieliśmy nawet robić zapałki. Niech robią Chińczycy.


Jak już wdałem się w dygresję, to jeszcze o tych o żywotnikach. Są z Wirt. A po co te Wirty stworzono? Niby po to, żebyśmy mogli tam wyjeżdżać na wycieczki do ogrodu dendrologicznego? Nie. Stworzono z przyczyn praktycznych. Była to hodowla krzewów i drzew (pomijając te potrzebne do produkcji desek), jakie najlepiej pasują do naszego klimatu. Stąd również stare tuje w Wirtach i nieco młodsze w Kocborowie. A w przypałacowych parkach jako dominujące miododajne lipy, cieniste dęby, buki, również czerwonolistne, oraz kasztanowce. A egzotykom pozwalano ewentualnie rosnąc w oranżeriach. Wszystko te 150 czy 100 lat temu powstawało w jakiejś logicznej harmonii.

Mietek Kosecki stał przy studni. Trzymał wiadro.

- To nie jest atrapa. Popatrz, jaka woda.

- Kryształ.

Gapiliśmy się w tę wodę w wiadrze jakby to było piwo najlepszej marki.

Po chwili Mietek zaczął oprowadzać mnie po domu. Pokazał kuchnię, łazienki, pokoje i mini świetlicę z telewizorem.


Sporo zachodu kosztowało go i kosztuje doprowadzenie tego domu do stanu, jaki widziałem w Pączewie - pomyślałem. - Dokończyć docieplenie, zbudować werandę, zagospodarować tę całą przestrzeń. No i wtedy zapraszać gości. No właśnie - gości.

Wchodziliśmy, nieco skrępowani, do pokoi, gdzie ktoś ewidentnie mieszkał.

- Mietek, jak to może być? Przecież nie masz strony internetowej, a goście są!

- Jedni mówią drugim, że tu warto przyjechać.

Do kuchni weszła para w średnim wieku. Z Wrocławia.

- A internet państwo tutaj mają? - rzekłem wyzywająco, no bo jak można bez internetu?!

- A po co tu internet? I tak z nim mamy do czynienia codziennie w pracy. Przyjeżdżamy tu wypoczywać, a nie śledzić wiadomości.

Cóż. Dwie kwatery. W Pączewie udająca hotel i tu, w Wielbrandowie, gdzie przyjeżdża się odpocząć niesztampowo, bo pośród zbóż i w ciszy - z pełnym obłożeniem. Chyba jednak Panie Wojtku nie ma Pan racji z tym końcem agroturystyki.

Tadeusz Majewski



Agroturystyka

Ranczo "Matys"

Oferujemy miejsca noclegowe w eleganckich pokojach 2, 3 i 4-osobowych z łazienką oraz w apartamencie z kominkiem. Zapewniamy całodobowe wyżywienie. Dla dzieci przygotowano plac zabaw i boisko do gier sportowych oraz kąpielisko z plażą. Dla wędkarzy oferujemy rybny staw oraz łódkę.

Rezerwacja oraz dodatkowe informacje pod nr tel./fax 58 582 47 88

e-mail: emko2020@wp.pl.

Wielbrandowo, ul. Główna 16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz