sobota, 24 października 2015

EDMUND ZIELIŃSKI. Heniek – to był dobry człowiek

Zwykle na stronie Wirtualnego Kociewia zamieszczam felietony o sprawach ważnych, o osobach ciekawych, zasłużonych, o historii naszej wsi. Tym razem chciałbym zamieścić wspomnienie o człowieku bardzo przeciętnym, zwykłym, niczym niewyróżniającym się mieszkańcu Zblewa.

p { margin-bottom: 0.25cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); line-height: 120%; widows: 2; orphans: 2; }p.western { font-family: "Calibri",sans-serif; font-size: 11pt; }p.cjk { font-family: "Calibri",sans-serif; font-size: 11pt; }p.ctl { font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 11pt; }
















W poniedziałek 28 września przeniósł się do wieczności mieszkaniec Zblewa Henryk Klin. Młodzi powiedzą - już był stary. Ja powiem, że był młodszy ode mnie 8 lat i mógł jeszcze żyć. Cóż to jest 67 lat? Niezbadane są wyroki Boskie.
Urodził się Białachowie, w mojej wsi, 17 września 1948 roku. Byliśmy prawie sąsiadami. Chodziliśmy do tej samej szkoły. Znałem tę rodzinę, jego rodziców, którzy zapewne wyszli na spotkanie swego syna. Kiedy budowaliśmy dom przy ul. Jaśminowej, Heniek służył nam swoją pomocą i miał baczenie na wznoszony dom. Pamiętam, że gdy układałem bruk na ścieżce przed domem, przyszedł do mnie i powiedział: - Edziuś, robisz jak dawni, musisz coś napisać do Gazyti Kociewski o ti ścieżce.
Napisałem, a jakże, a Heniek pozytywnie zrecenzował mój felieton.

Kiedy byłem stałym korespondentem w tej gazecie, Heniek pilnie śledził moje felietony o młócce, żniwach czy wykopkach i zdawał mi relacje, mówiąc: - Jó, Edziuś, tak to richtich było.
Od czasu postawienia krzyża na zblewskim cmentarzu, wyrzeźbionego przez braci Zielińskich, był jego stałym konserwatorem. Kto teraz będzie go konserwował? Stojącą kapliczkę u wylotu ulicy Chojnickiej w roku ubiegłym pokrył drewnochronem przedłużając jej żywot na dalsze lata. Wiele lat temu, kiedy gospodarstwo moich dziadków było jeszcze w pełnym rozkwicie, Heniek pokrywał ściany mieszkania farbą, a wzór nakładał wałkiem. Kto to dziś robi? A ile karasi złowionych przez Henia przewiozłem ze Zblewa na mój zaspiański stół? Heniek - dziękuję Ci za to.

W czwartek 1 października odbył się pogrzeb Heńka. W ostatniej drodze oprócz rodziny towarzyszyło mu wiele mieszkańców Zblewa i okolic. Piękną homilię wygłosił ksiądz proboszcz zblewskiej parafii. Powiedział między innymi: Posługę duszpasterską pełnię już 30 lat. Udzielałem ostatniego sakramentu Henrykowi, który po kilkudziesięciu minutach oddał ducha Bogu. Zwykle zgon następuje po kilku godzinach, dniach, a nawet tygodniach po udzieleniu ostatniego namaszczenia. Tutaj nastąpiło to wkrótce, co zdarzyło mi się po raz pierwszy - zmarł w łasce uświęcającej.
Umierał spokojnie, uporządkował rodzinne sprawy i zażyczył sobie, by go pochowano w grobie swoich dziadków. Tak się stało. Niech spoczywa w Pokoju.
Gdańsk 1 października 2015 Edmund Zieliński

Zdjęcia:


Heniek na Jaśminowej w 2013 roku



Wychodzę z torbą karasi od Heńka



Heniek jego zięć i ja


Krzyż cmentarny w Zblewie


Ostatnie pożegnanie.
Foto Wojciech i Edmund Zieliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz