środa, 25 lutego 2004

Koń się mnie nie boi

"Trochę" tych pogadanek z dzieciakami ze starogardzkich przedszkoli mamy już za sobą. I z tygodnia na tydzień trudniej o atrakcyjne tematy. Dlatego tym razem odwróciliśmy role. Weszliśmy do grupy dzieciaków i zapytaliśmy: O czym chcecie porozmawiać? Odpowiedź była krótka i jak nigdy jednomyślna: O zwierzątkach!

Ania
- No bo ja, proszę pani, bardzo lubię zwierzątka. Ja nawet śpię z moim zwierzakiem w łóżku. Mój niedźwiadek nazywa się Pysio. Ale to nie jest takie prawdziwe zwierzątko, co ma nos do oddychania i prawdziwe oczy do patrzenia. To oczywiście moja najlepsza zabawka. No i to tylko tak się mówi, że to zwierzątko, bo wygląda jak prawdziwe zwierzę, ale tak naprawdę nie jest prawdziwe, bo to przecież pluszak. Ale mój niedźwiedź jest o wiele lepszy od takiego żywego, bo nie musi jeść ludzi i na nikogo nie ryczy. Bo takie prawdziwe cały czas ryczą. Chyba już tak muszą. To takie podobne odgłosy, jak na przykład u psów szczekanie.

Wojtek
- Ale nam nie chodziło o maskotki, tylko o takie żywe i prawdziwe zwierzęta. Pani pewnie chce wiedzieć, kto ma zwierzęta, a kto nie. No i co my z nimi zawsze robimy, nie? Bo ja mam psa. Takiego całkiem dużego. Mam go już długo. Tylko nie pamiętam, jak on był mały. Moja mama mówi, że mały był, jak ja byłem mały. I czasami mówi, że mój pies słucha mojej mamy bardziej niż ja. Mój pies nazywa się Saba i można się z nim, a tak właściwie z nią, bo to kobieta pies, bawić się. Na początku, jak byłem mały, to bawiłem się z nią piłką. Teraz biegam z nią, bo takie duże psy muszą mieć dużo miejsca. O! Całkiem jak dzieci!

Kasia
- A ja widziałam inne zwierzęta. I nawet je dotykałam. No bo takiego psa każdy może mieć. Kota też. A ja widziałam i chyba trochę miałam konia. Jak byłam mała, to na karuzeli były kiedyś takie specjalne wybiegi dla koni. W kasie mój tata musiał kupić mi żeton na tego konia, dawał takiemu panu i mogłam sobie na konia usiąść i jechać na nim. No ale nie sama. Ten pan, co pilnował tych koni, prowadził konia na smyczy, żeby nigdzie nie uciekł. Było bardzo fajnie. Te koniki były bardzo ładne, ale za to małe. Mama powiedziała, że jak nie będę dalej jeść, to też będę taka mała i w ogóle nie urosnę. Ale chyba nie będę podobna do takiego konia, bo ja nie jem samego cukru.

Krzyś
- Najlepsze zwierzęta są u mojego dziadka na wsi. Tam są polskie zwierzęta. Jest krowa, byk, świnia, koza, pies, kilka kotów. No i mój dziadek chyba kocha te zwierzaki, bo codziennie do nich chodzi i daje im jakieś jedzenie. No ale to nie jest takie z puszki, co można łatwo kupić w sklepie. Dziadek Witek codziennie sam robi im jedzenie. Tak jak babcia dziadkowi. No bo babcia kocha dziadka, więc dziadek też kocha te świnie. No i chciałem jeszcze powiedzieć, że mi najbardziej podobają się prosiaki. Zwłaszcza jak są małe, bo te duże śmierdzą trochę. A te małe są takie fajne, pokręcone z tymi ogonami. Prawie tak fajnie, jak w tym filmie o tej gadającej świni.

Monika
- A ja nie mogę mieć żadnego zwierzątka, tylko takie sztuczne jak zabawki. Bo jak miałam kota, to od razu byłam chora i miałam katar. No i wtedy mama powiedziała, że mnie bardziej kocha niż mojego kotka i musieliśmy oddać kota mojej koleżance. Ale on był śmieszny. Jak chciałam go głaskać, to zawsze, ale to zawsze mi uciekał. Czasami musieliśmy ściągać go z szafy, bo tam się schował, jak się bawiliśmy, i nie chciał zejść. Czasami się chował za telewizor, ale tata wtedy był zły, bo był sobie taki raz, że kotek przegryzł trochę, ale malutko kabelki od telewizora.

Marcin
- A mi się wydaje, że najlepsze zwierzątka są takie, przy których nie musimy sprzątać. Moja babcia mówi, że najczystsze są koty, ale ja kocurów nie lubię. Psów też się boję, bo jak byłem mały, to mnie pies sąsiada ugryzł. Najfajniejsze zwierzęta to te, co żyją w klatkach i nikomu nie robią krzywdy. Mój kolega miał kilka ptaszków, takich kolorowych i ona ładnie śpiewały. Jak zaśpiewały, to szły spać. No i codziennie tak samo.

Wiktor
- Ptaki są przecież trujące. Nie słyszałeś, jak mówili o tym w telewizorze? W innych krajach umierali od tego ludzie. Słyszałam, jak mówiła moja ciocia Ania, że to przez panią Unię. To chyba jej nowa koleżanka z pracy. No bo ona ma przyjechać i wszystko się przez nią z nerwów psuje. Babcia powiedziała, że nasze ptaki też oszaleją i na obiad nie dostanę już kurczaka z frytkami. A ja tak to lubię!

Marta
- A ja myślę, że najukochańsze jest zwierzę, które cierpliwie czeka na swojego pana. Ja mam pieska - Puszka. On jest wspaniały, bo mnie słucha, jak do niego mówię. A jak mi jest smutno, to ja mu do uszka też mówię o tym i jest mi lepiej. On wtedy merda sobie ogonem. Puszek to taki mój przyjaciel, bo zawsze jest ze mną i nikomu nie powie tego, co ja mu powiedziałam w sekrecie. Ja wiem, że on nikomu nie powie, bo on nie umie mówić. Kiedyś myślałam, że przemówi do mnie. Czekałam nawet całą noc. To było w święta. Ale nic z tego. W nocy zasnęłam i tata powiedziała, że podobno przespałam najciekawsze.

Jacek
- A mnie się chyba boją wszystkie zwierzęta oprócz konia. Psy miałem dwa i mi uciekły. Koty też miałem dwa i nigdy nie chciały mnie słuchać, dlatego powiedziałem, żeby sobie je wzięła, te głupie koty, moja kuzynka. Bo do niej zawsze przychodziły. I nawet mogła je pogłaskać. Miałem jeszcze chomika, ale też mi uciekł. Jedynie nie boją się mnie konie. Jak byłem w stajni, to chyba nawet się cieszyły, bo widziałem, jak merdały ogonami.

Zanotowała Izabela Lemańczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz