sobota, 28 lutego 2004

ZABAWA Z... GAZEM

Karnawał się wprawdzie skończył, jednak nie wszyscy uczestnicy imprez mają miłe wspomnienia z nim związane. Przednia zabawa skusiła dwudziestoosobową grupę starogardzian do skorzystania z oferty biura podróży Vida-Tour. Tymczasem uczestnicy opowiadają ze zgrozą w oczach o bójce, potłuczonych szybach i interwencji policji, zamiast proponowanych atrakcji. Wilhelm Własienko, właściciel biura i organizator balu nie zgadza się z wersją zdarzeń opisaną przez gości. - Nie użyłem gazu łzawiącego, bo go nie mam - mówi. - Pamiętam, że poszedłem do hotelu żeby się przebrać i wówczas usłyszałem odgłosy bójki. Bałem się, że jej uczestnicy zdemoluję mój lokal. Przedostałem się do mikrofonu, który leżał na barze i poprosiłem o opuszczenie sali, bo ktoś rozpylił gaz.- Od czterech lat korzystamy z oferty tego biura i zawsze byliśmy zadowoleni - opowiada Tomasz K., uczestnik zabawy. - Jednak tym razem na sali było wyjątkowo tłoczno. Już około godz. 23 co bardziej podpici goście słaniali się na nogach i przewracali, na co właściciel w ogóle nie reagował. W pewnym momencie na sali doszło do bijatyki, w której udział wzięło około dziesięciu balowiczów. Rozpylono gaz. - Ustalamy, kto go użył - mówi podinspektor Marek Lewandowski, zastępca naczelnika sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie. - Poszkodowane są dwie osoby, w tym jeden mężczyzna, który ma uszkodzone ścięgna prawej dłoni. Podejrzewamy, że zaistniały pewne zaniedbania, ale nie mogę jeszcze o nich mówić ze względu na dobro toczącego się postępowania. Wilhelm Własienko, właściciel biura i organizator balu nie zgadza się z wersją zdarzeń opisaną przez gości. - Nie użyłem gazu łzawiącego, bo go nie mam - mówi. - Pamiętam, że poszedłem do hotelu żeby się przebrać i wówczas usłyszałem odgłosy bójki. Bałem się, że jej uczestnicy zdemoluję mój lokal. Przedostałem się do mikrofonu, który leżał na barze i poprosiłem o opuszczenie sali, bo ktoś rozpylił gaz. Przygotowuję przeprosiny dla gości, którzy zostali narażeni na niebezpieczeństwo w tym zajściu. Właściciel biura zaprzecza też jakoby nie można było otworzyć okien, co zarzucają mu uczestnicy zabawy. Skarżą się też na policję, że nie zostali przesłuchani. - Nie mogą oni żądać od policjantów, aby przyjęli od nich zeznania, kiedy są nietrzeźwi - tłumaczy podinspektor Lewandowski. - Przepisy wręcz tego zabraniają. Zapraszam poszkodowanych do komendy policji w Starogardzie. Prowadzimy tę sprawę w ramach usprawnienia procedur, bo powinien się nią zająć posterunek w Lubichowie. Ponieważ większość uczestników jest ze Starogardu chcieliśmy im zaoszczędzić dojazdów na przesłuchania. Jarosław Stanek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz