Indianie, kowboje, harleyowcy, motory, terenowe samochody, tipi, westernowe miasteczko, plac zabaw itp. - wszystko to wyglądało bardzo ciekawie. Taka zabawa w różne kultury.
Indianka prowadziła chętnych do konnej przejażdżki, a raczej spaceru.
Świetnie wyposażony plac zabaw w Obozinie. Tu tez był spory ruch.
Coraz więcej osób w saloonie.
Marysia Malinowska na scenie oszacowała, że jest dwa razy więcej osób niż rok temu. Czyli impreza rozwojowa.
Harleye i inne motory harleyopodobne wszędzie budzą ciekawość. W Obozinie również budziły. Ciekawe, że harleyowcy lubią takie imprezy. Chyba łatwo dałoby się znaleźć związek - kowboj na Dzikim Zachodzie - harleyowiec. I jeden, i drugi mają (w przypadku kowboja - miał) poczucie wolności.
Barwnie wyglądająca grupka. Człek na ławce w hełmie, kobieta w zielonych włosach, młodzieniec w komandoskich spodniach i czarnych okularach... Interesujące, ale nie mieli szans w konkursie na najładniejszy strój z tamtej epoki.
Znowu kolejka. Tu - po losy.
W dniu tym w Obozinie obowiazuje inne niż na co dzień oznakowanie.
W saloonie pani kroi ciasto.
Przed budynkiem poczty.
Za ludźmi na sztucznie usypanym wzniesieniu terenowe wozy 4x4 ŁAZ.
Podsumowując. Mało kiedy się zdarza, że jedna - kilka osób w tak maleńkiej miejscowości, jaką jest Obozin, może odnieść taki sukces - pod każdym względem: stworzyć dużą imprezę, zainteresować media, ściągnąć gości. Co o ty,m decyduje? Trzy sprawy - pasja, pomysł i umiejętność jego realizacji. Fot. tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz