Spacerujemy z aparatem. Wszędzie się coś dzieje. Największy podziw budzą pokazy jeźdźców. To trzeba długo ćwiczyć, żeby nie wypaść z siodła.
Szary Wilk (Sławek, 44 l.) na co dzień pracuje w muzeum w Gdańsku, ale ma duszę prawdziwego Indianina. W rozmowie z bladymi twarzami wyglądał groźnie. Może to przez ten przepyszny pióropusz.
Gdańszczanin Ryszard Jurkiewicz, na co dzień etnograf, tu w stroju indiańskim przed tipi.
Tipi to nie jest mały namiot. U podstawy ma koło o średnicy 5 metrów. To, że w tym miejscu powstała osada indiańska, jest czymś oczywistym. tak na Dzikim Zachodzie było, choć w westernach - filmach wygląda to inaczej.
Jeszcze raz szary Wilk. Ten pióropusz jest tak piękny, że trzeba było zrobić zdjęcie z boku.
Obok byk. Co prawda nie prawdziwy, ale równie gwałtowny w ruchach. Ta dziewczyna nie utrzymała się na nim długo.
Było ich dwóch - jakby urodzonych w siodle. Jazda z boku. W książkach Karola Maya był jeszcze strzał.
Kolejny przejazd. Jeździec w niezwykłej pozie bez trzymanki.
Tak samo i tutaj.
Wydawałoby się - prosta sprawa: stać tak na siodle na koniu. Widzowie docenili i wynagrodzili gromkimi oklaskami.
Stroje w Obozinie były rozmaite. Dama z w sukni z XIX wieku i panowie harleyowcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz