środa, 15 lipca 2009

Wędrując po ogrodach pana Huberta

Zaczęło się od marzeń. W pobliżu szkółki roślin Frank-Raj ruszyły prace nad czymś całkiem nowym. Właściciel szkółki Hubert Kopciowski, z wykształcenia historyk sztuki, postanowił połączyć swe pasje, by stworzyć coś unikalnego. I w końcu stało się - mariaż historii, sztuki i ogrodnictwa doprowadził do stworzenia Polskich Ogrodów Ozdobnych. Piotr Madanecki opisuje niezwykłe miejsce, które już na stałe wpisuje się w mapę najciekawszych turystycznych atrakcji regionu.


Dziś wreszcie nadszedł dzień naszej długo planowanej rodzinnej wycieczki. Wraz z żoną, jej babcią i dziadkiem wyruszamy odwiedzić Polskie Ogrody Ozdobne we Franku. Miejsce to niezwykłe, choć ciągle jeszcze zbyt mało rozreklamowane wśród rdzennych Kociewiaków oraz odwiedzających nasz region turystów. A szkoda, bo chyba w całym kraju nie znajdzie się czegoś podobnego.
Frank leży około 25 km od Starogardu. Już podczas drogi opowiadam moim pasażerom o historii tego miejsca i mojej znajomości z Wandą i Hubertem Kopciowskimi. Zaczęło się to wszystko 4 lata temu. Obok szkółki Frank-Raj, od początku prowadzonej przez rodzinę Kopciowskich, stopniowo zaczęły powstawać pomniejszone wersje najbardziej znanych ogrodów świata. Musiało minąć kilka lat, zanim posadzone w nich rośliny trochę podrosły, ale od samego początku miejsce to stanowiło cel wycieczek miłośników ogrodnictwa. "Przyjeżdżają tu wycieczki z całej Polski. Ostatnio byli studenci ogrodnictwa w ramach zajęć terenowych odwiedzający najciekawsze tego typu obiekty" - powiedział mi kiedyś pan Hubert.

W ogrodach
Chwilę po wykupieniu biletów jesteśmy już wśród zieleni. Przechadzając się ścieżkami wśród kwiatów udajemy się w prawdziwą podróż w czasie. Oto ogród średniowieczny, barokowy, a tu renesansowy. Jest nawet replika fragmentu ogrodu przy Pałacu Opatów w Gdańsku Oliwie. Wszystko drobiazgowo zaplanowane w oparciu o istniejącą dokumentacje i plany ogrodów z poszczególnych epok. Na terenie każdego z ogrodów znajdują się kolorowe tablice informacyjne, gdzie opisano każdy z nich wskazując elementy charakterystyczne. Wśród roślin dyskretnie rozmieszczono stylowe elementy architektoniczne: balustrady, studnie, altanki, rzeźby. Ogrodu wiejskiego strzegą pięknie malowane furtki.
- Te furtki podobno kilka lat leżały w stawku. Zostały wyrzucone przez właścicieli, a znajoma artystka wydobyła je z wody i pięknie pomalowała. Te motywy kwiatowe bardzo pasują do wiejskiego ogrodu - tłumaczy nam Wanda Kopciowska, którą spotykamy podczas zwiedzania.
Na terenie ogrodu znajduje się też prawdziwa tężnia solna. Ma ona służyć za miejsce inhalacji ze względu na tworzące się wokół specyficzne aerozole. Tężnia ma kształt słupa o wysokości około 2,5 metra. Pan Hubert wspominał mi kiedyś, że aż tydzień zajęło oddelegowanemu pracownikowi stworzenie tej budowli. Tworzą ją tysiące starannie przyciętych i połączonych w pęczki gałązek. Solanka spływając po nich rozpyla wokół zdrowotną mgiełkę. Wokół rozstawiono pieńki, na których można wygodnie usiąść, a całość jest z jednej strony otoczona przez wysoki żywopłot, co tworzy zaciszny kącik dla spragnionych wypoczynku.
Kilkanaście metrów dalej rozpoczyna się zadziwiający finezyjnie kształtowanymi roślinami ogród japoński. Jeszcze do niedawna w pobliżu można było oglądać oryginalny, napędzany wodą odstraszacz jeleni. Obecnie z powodu awarii jest tymczasowo zdemontowany. Miłośnicy medytacji znajdą tu też kącik dla siebie - specjalnie w tym celu stworzone miejsce.
- Utrzymanie takiego ogrodu musi kosztować wiele pracy. Widać to szczególnie w przypadku ogrodu japońskiego, gdzie wszystkie rośliny wymagają ciągłej kontroli i kształtowania przez cięcie - zagajam.
- Tak, to wszystko wymaga bardzo dużo pracy. Ja wchodząc do ogrodu w pierwszej kolejności rozglądam się poszukując miejsc, gdzie trzeba będzie przeprowadzić pielenie albo przycinanie. Ot, takie zboczenie zawodowe - śmieje się pani Wanda.
Przechodzimy do innej części ogrodów. Tutaj możemy podziwiać stylizowane ruiny "Przybytek Arcykapłana" i "bramę gotycką". Stanowią one element ogrodu sentymentalno-romantycznego wzorowanego na ogrodach z XVIII i XIX wieku. Do zabawy z dźwiękiem zachęca także "grota szeptów" (ogród barokowo-angielski). Są to dwie półkoliste czasze, wewnątrz których osoby odwrócone do siebie tyłem mogą toczyć rozmowę szeptem. Co ciekawe, osoba przechadzająca się w tym samym czasie pomiędzy czaszami niczego nie usłyszy. Jednym z bardziej interesujących miejsc jest również labirynt. Gęste, powstałe z nasadzeń ligustru, pracowicie kształtowane przez cięcie żywopłoty dopiero w tym roku osiągnęły wysokość półtora metra, co daje możliwość niesamowitej zabawy dzieciom. Nad tym zielonym labiryntem góruje niewielka wieżyczka obserwacyjna, skąd można nadzorować poczynania pociech. A w labiryncie czekają niespodzianki, na przykład mechaniczny piesek odzywający się szczekaniem w chwili, gdy się do niego zbliżymy. Przystajemy i czekamy na moją żonę i jej babcie, którym zwiedzanie labiryntu sprawia niezłą frajdę.

Palmiarnia
Palmiarnia stanowi niewątpliwie jedną z największych atrakcji kompleksu. To chyba jedyna prywatna palmiarnia na terenie kraju udostępniana dla zwiedzających. Powstała dopiero rok temu i już od początku zaczęła przyciągać gości. Obiekt ma powierzchnię 200 m2, ale docelowo zostanie rozbudowany do rozmiarów dwa razy większych przewyższając powierzchnią palmiarnię w Gdańsku Oliwie. To właśnie tutaj zastajemy inicjatora i właściciela tego przedsięwzięcia Huberta Kopciowskiego. Właśnie oprowadza wycieczkę, która przybyła tu autokarem.
- A to doktor Piotr Madanecki z Katedry i Zakładu Biologii i Botaniki Farmaceutycznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, który pomaga mi w zdobywaniu nowych botanicznych i zoologicznych atrakcji - przedstawia mnie wycieczkowiczom.
Rzeczywiście, palmiarnia od samego początku rozpaliła nie tylko wyobraźnię pana Huberta, ale także i moją. Wkrótce po ukończeniu budowy włączyłem się w planowanie nowych nabytków i zająłem się hodowlą kilkudziesięciu gatunków roślin egzotycznych. Nasze mieszkanie w okresie zimowym przeobraziło się w laboratorium, gdzie prowadziłem eksperymenty nad hodowlą coraz to nowych tropikalnych roślin. Skupiliśmy się głównie na roślinach użytkowych, stąd dzisiaj z dumą mogę pokazywać wiele okazów, które wyhodowałem z nasion. Dziś to spore rośliny, a za rok lub dwa może dochowamy się owocujących drzewek. Pan Hubert twierdzi, że tropikalne rośliny użytkowe będą głównym kierunkiem rozwoju kolekcji roślin egzotycznych w przyszłości. Trudno się z tym nie zgodzić obserwując zainteresowanie, jakim cieszy się ten niewielki na razie dział. Wspólnie udało nam się wyhodować między innymi afrykańskie akacje, papaje, imbir, kumkwat, ananasy, eukaliptus, awokado, mango, soję czy bawełnę. Pięknie prezentują się też poletka sorgo oraz ryżu. Ten ostatni prawdopodobnie niedługo zakwitnie. Kwitnie batat zwany także patatem lub słodkim ziemniakiem i orzeszek ziemny. W palmiarni obejrzeć też można spore okazy cytryny, kiwi, bananowca czy figowca. Aby zmusić do kiełkowania niektóre egzotyczne nasiona musiałem skonstruować inkubator. Niektóre nasiona wymagały specjalnego traktowania podczas przygotowania do zasadzenia. Nasiona akacji trzeba było na pół godziny wrzucić do wrzątku, a lotosu orzechodajnego - potraktować pilnikiem w celu uszkodzenia grubej, nieprzepuszczalnej łupiny. Same rośliny musiały być doświetlane i dogrzewane przez regulowane elektronicznie lampy i grzałki. Odwdzięczyły się bujnym wzrostem, który wprawił w zadziwienie nawet pana Huberta. Obecnie lotosy orzechodajne można podziwiać w oczku wodnym na terenie palmiarni.

Do palmiarni na wywczasy
Największe jednak zdziwienie budzi szybkość, z jaką rozwijają się rośliny po umieszczeniu ich w optymalnych warunkach. Zwiedzanie palmiarni jest szczególnie ciekawe dla dziadka mojej żony, który sam zajmuje się hobbystycznie hodowlą egzotycznych roślin i dochował się już kilku sporych okazów. Jego dumą jest w szczególności drzewko awokado, które wyhodował z nasionka, a obecnie ma 3,5 m wysokości i zajmuje sporą cześć pokoju.
- Dziadku, zobacz jakie duże są te papaje. Aż trudno uwierzyć, że są w tym samym wieku jak te, które hoduję dla Ciebie w mieszkaniu.
- A może wstawilibyśmy je tutaj na kilka tygodni na wywczasy, żeby podrosły? - proponuje dziadek i już po chwili rozmawiamy o tym pomyśle z panem Hubertem, który chętnie się na to zgadza.
- A oto stewia zwana też stewią cukrową. Roślina używana jako naturalny słodzik. Pochodzi z Ameryku Pd. i zawiera substancję 300 razy słodszą od cukru. Wystarczy czubek łyżeczki suszonych liści, by osłodzić szklankę herbaty, a dodatkowo roślina nieznacznie obniża ciśnienie i wykazuje właściwości bakteriobójcze. Roślina jest naturalnym słodzikiem przydatnym w walce z otyłością i przy cukrzycy - pan Hubert prezentuje zwiedzającym ostatnio sprowadzoną przeze mnie atrakcję palmiarni.
- A można spróbować listek? - proszą zwiedzający.
- Panie Hubercie, trzeba tę roślinę szybko rozmnożyć lub sprowadzić większą ilość, bo nim się pan obejrzy, zostanie żywcem zjedzona przez zwiedzających - śmieję się.

Potomek smoków i reszta
Zwierzęta zasiedlające palmiarnię stanowią dodatkową atrakcję. Chyba najciekawszym z nich jest legwan zielony. Jest jeszcze młody. Ma około 40 cm długości i mieszka w palmiarni dopiero od niedawna, a już stał się pupilkiem pana Huberta. Na jego terrarium widnieje dumny napis "legwan zielony - potomek smoków"
- Pięknie pozuje do zdjęcia. Rzeczywiście przypomina jakiegoś dinozaura lub smoka - odzywa się moja żona, Ania.
- Czy on aby jest prawdziwy? Zupełnie się nie rusza - żartuje dziadek. W tym momencie obserwujący nas nieruchomo legwan dostojnie odwraca głowę. Teraz nie ma już wątpliwości. Oprócz legwana podziwić można papugi, kolorowe rybki, żółwie i patyczaki.


A na koniec... zakupy
Nasza wizyta dobiega końca. W sklepiku znajdującym się przy wejściu na teren ogrodów można nabyć szereg drobnych ozdób i pamiątek, a także opracowany przez właścicieli ilustrowany przewodnik po Polskich Ogrodach Ozdobnych. Jednakże prawdziwą gratkę dla miłośników ogrodów będą zakupy w sąsiadującej szkółce roślin Frank-Raj. To tutaj znika nam z oczu babcia. Chwilę szukamy jej w tłumie, po czym stwierdziwszy, że chyba szybko do nas nie dołączy. Wolnym krokiem zmierzmy do mini zoo, gdzie podziwiamy ozdobne ptactwo. Karłowate kurki, bażanty gołębie. Obok beztrosko biegają po dużej wolierze milusińskie króliczki. Oto marzenie każdej dziewczynki - stwierdza moja żona demonstrując nam stojący nieopodal miniaturowy domek dla lalek. Wreszcie pojawia się babcia. Ma ze sobą dwie rośliny.
- Mają jasne liście, właśnie czegoś takiego szukałam, żeby rozjaśnić trochę niektóre zakątki naszego ogrodu - stwierdza babcia. - Niestety zapomniałam zapisać nazwy.
- Niech się babcia nie martwi, na pewno jeszcze tu wrócimy.

Piotr Madanecki

więcej informacji: http://www.frank-raj.pl/

Zdjęcia:



W palmiarni są dwa żółwie, ale tylko jeden daje się sfotografować. Fot. Piotr Madanecki.



Legwan zielony szybko stał się ulubieńcem właściciela i zwiedzających. Fot. Piotr Madanecki.



Niewątpliwą atrakcję palmiarni stanowi dział tropikalnych roślin użytkowych. Znajdziemy tu zarówno egzotyczne owoce, jak i warzywa. Na zdjęciu kwitnący okaz batata zwanego także patatem lub słodkim ziemniakiem. Fot. Piotr Madanecki.



Mini poletko dorodnego ryżu stanowi obiekt nieustannej obserwacji - wszyscy zastanawiają się czy uda się uzyskać nasiona. Fot. Piotr Madanecki.



Palmiarnia we Franku to niezwykły, egzotyczny zakątek stanowiący część kompleksu Polskich Ogrodów Ozdobnych. Fot. Piotr Madanecki.



Papaja jest smacznym owocem, który możemy kupić w supermarketach. W palmiarni we Franku możemy podziwiać tę szybko rosnącą roślinę. Fot. Piotr Madanecki.



Tylko jedno z kilku zamówionych nasion orzeszka ziemnego wykiełkowało, ale szybko udało się uzyskać sporą roślinę, która właśnie zaczyna kwitnąć. Fot. Piotr Madanecki.







Ogrody obfitują we wkomponowane w zieleń figury oraz charakterystyczne dla poszczególnych epok elementy architektoniczne. Fot. Piotr Madanecki.



Pan Hubert chętnie oprowadza gości po swoich ogrodach. W działaniach służących popularyzacji tego unikanego kompleksu wspomaga go także żona Wanda. Fot. Piotr Madanecki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz