czwartek, 9 lipca 2009

W stronę tożsamości pomorskiej (raz jeszcze, bo warto)


Wszystko zależy od ludzi. Jeśli poczują, że są sobie bliscy, że chcą sobie pomagać, zaufać, z sobą współpracować, że są gotowi do wzajemnej pomocy, do kompromisu, że chcą wspólnie przekształcać swoje miejsca na ziemi to wiele będzie możliwe, a przede wszystkim możliwa będzie raczej lepsza niż gorsza przyszłość.

Czy Województwo Pomorskie ma tożsamość, a raczej, czy mieszkańcy naszego województwa mają poczucie wspólnoty regionalnej, nie tylko z powodu granic administracyjnych?

Naukowcy odczytali z kości, że neandertalczycy wymarli z powodu nieufności i niechęci do siebie samych oraz do innych. Żyli w grupach około dziesięcioosobniczych, a w ciągu swojego żywota spotykali (z niechęcią) przeciętnie pięćdziesięciu dalekich krewnych. Nie za mały mózg powolny w kojarzeniu i niezdolny do wyobrażenia sobie czegokolwiek, nie niezgrabne dłonie niezdatne do produkowania coraz skuteczniejszych narzędzi, lecz zamknięcie w małych grupkach niechętnych sobie wzajem było powodem ich kresu, kresu, który w jakimś sensie otworzył świat nam, ludziom myślącym (i otwartym).

W przypadku Kaszubów i Kociewiaków poszukiwanie tożsamości jest raczej poszukiwaniem tego, co nie zostało zgubione. W przypadku Województwa Pomorskiego praca nad tożsamością jest jak najbardziej wskazana. Nie tylko Kaszubom i Kociewiakom potrzebna jest otwartość na siebie, ale też na dzisiejszych mieszkańców Żuław i Powiśla, i Gdańska, który z Gdynią i Sopotem, Wejherowem, Pruszczem, a i Tczewem staje się centrum metropolitalnym. Zawłaszczenie, próba zdominowania, przypisywanie sobie pierwszeństwa cech i praw szczególnych, a odmawianie ich innym, bez względu na intencje, to fałszywe drogi budowania wspólnoty.

Kaszubi i Kociewiacy trwali na przekór burzom dziejowym niby trzciny na wietrze. Padały księstwa i królestwa, przemijali ciemięzcy, a myśmy trwali. Pochylali się, lecz nie łamali, ginęli prawie, lecz się odradzali, trwali jakby na przekór losowi w swych zapadłych zamkach, w ostojach nigdy nie ostatnich. Trwali w zgodzie z zasadą Machiavellego cytowanego przez Mickiewicza "czasem sposobem lwa, a czasem lisa".

Nie zawadzi też spytać dzisiejszych Kaszubów i Kociewiaków, czy nadal mają problem "bosych antków". Czy godni zaufania są tylko swoi? Czy obcy będzie obcym jeszcze w drugim pokoleniu? Warto też spytać o dzisiejszą identyfikację z regionem.

"Mały słownik języka polskiego" pod redakcją Stanisława Skorupki, Haliny Auderskiej i Zofii Łempickiej Państwowego Wydawnictwa Naukowego z roku 1969 wyjaśnia znaczenie słowa tożsamość w następujący sposób: "bycie tym samym; to, że ktoś jest taki sam lub że coś jest takie samo, identyczne, jednakowe". Tożsamość poglądów i zwyczajów rodziny, grupy, społeczności, czy regionu można przez analogię opisać jako poczucie identyczności, wspólności tego samego kanonu tradycji w praktyce lub świadomości.

Tradycję zaś opisać należy jako przekazywane z pokolenia na pokolenie treści kulturowe (obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy postępowania) uznawane przez zbiorowość, np. regionalną, za ważne i doniosłe dla teraźniejszości i przyszłości.

Region zaś to obszar odznaczający się swoistymi cechami (np. geograficznymi, etnograficznymi, gospodarczymi) wyróżniającymi go spośród innych obszarów. Tyle definiowania pojęć winno wystarczyć.

Co do tożsamości i tradycji pewno wątpliwości nie ma, lecz słowo-termin "region" wymaga przynajmniej określenia, w jakim znaczeniu będzie na potrzeby tej dyskusji używane. W stronę jakiej wspólnoty regionalnej mamy się udać? Odpowiedź brzmi: w stronę regionu administracyjnego, dzisiejszego Województwa Pomorskiego. W stronę regionu takiego, jak go rozumie Unia Europejska albo raczej takiego, jaki UE zapisała w swych dokumentach, szczególnie finansowych. To ostatnie zdanie mogłoby być powodem całkiem sporej dyskusji, ale zostawmy to, bo ona już od dawna trwa i skończona nie jest. A może chodzi o coś więcej? Może to coś więcej jest wciąż niejasne, nieustalone. Czy przyszła Europa będzie Europą regionów, czy pozostanie Europą ojczyzn?

W "Popularnej encyklopedii powszechnej" (2003 r.), w dodatku do niej "Atlasie Polski" w tomie 1 "Przyroda, społeczeństwo, gospodarka" na stronie 18. zamieszczono mapę "Terytoria i grupy etniczne". Pośród nazw głównych terytoriów etnograficzno-kulturowych znajdujemy Pomorze, Wielkopolskę, Kujawy, Dolny Śląsk, Górny Śląsk, Małopolskę, Mazowsze, Podlasie, Mazury i Warmię.

Na Pomorzu zapisano też jako ważniejsze grupy etniczne Kaszubów, Kociewiaków i Słowińców (dziś grupę historyczną). Pośród zaś nazw głównych terytoriów etnograficzno-kulturowych zachowanych w tradycji historycznej i geograficznej miedzy innymi prócz Ziemi Lubawskiej jest też Region Rzeszowski. Można by rzec niezłe zamieszanie. Analizując tę mapę dojść można do wniosku, że chcąc uniknąć powszechnego identyfikowania regionów etnicznych z regionami-terytoriami, np. Kaszuby, Kociewie, Kujawy, Podhale, pomieszano wszystko z wszystkim, otwierając tym samym nowe rozumienie regionów wyłącznie jako regionów administracyjnych. Może zresztą taki wniosek jest nie do końca uprawniony.

Skupmy się na Pomorzu. Pomorze geograficznie to niewielka część kontynentu europejskiego, tak, jak na przywołanej wcześniej mapie, obszar położony na brzegu Morza Bałtyckiego między dolnym biegiem Odry i Wisły i rozciągającego się do doliny Noteci i Kanału Bydgoskiego.

Dzisiaj mamy trzy województwa pomorskie: Pomorskie, Zachodnio-Pomorskie i Kujawsko-Pomorskie. Trzy z fragmentem też pomorskim Województwa Warmińsko-Mazurskiego.

Województwo Pomorskie to część terytorium Polskie, część Pomorza, specyficzna geologicznie, klimatycznie, przyrodniczo, itd., związana z Morzem Bałtyckim, w tym w sporej części z Zatoką Gdańską, ujściem Wisły i Żuławami. Warto tu i być może w innym miejscu spytać, czy dostatecznie tę morskość w myśleniu strategicznym o przyszłości wykorzystujemy, czy gospodarczo nie odwracamy się plecami do naszego morza?

Województwo Pomorskie to część Pojezierza Pomorskiego, region piasków i lasków, ale też Żuław, ale też Doliny Wisły, ale też Borów Tucholskich.

Województwo Pomorskie (terytorium województwa) ma nieprostą, acz ciekawą historię. Z pokorą ustępując historykom, odnotowuję tylko, że nie zawsze Polska z należytą uwagą zajmowała się tą jej częścią. Po książętach pomorskich, po Krzyżakach i królach polskich przyszły czasy zaboru pruskiego i wreszcie (dla części Pomorza) naprawdę Polska, choć na krótko, bo druga wojna światowa to wcielanie Pomorza do Rzeszy, terror i nie po raz pierwszy na siłę zniemczanie. Po wojnie na nowo Polska, lecz inna, nie do końca wolna i dzisiaj wolna, demokratyczna prawdziwie, samorządowa. Wojny, kolejne zmiany przynależności państwowej, rola Gdańska jako miasta hanzeatyckiego, osadnictwo polskie, niemieckie, holenderskie, szkockie, itd., wszystko to mniej lub bardziej odcisnęło ślad na (małym i wielkim) Pomorzu.

Etnicznie Województwo Pomorskie zamieszkują rdzenni Kaszubi i Kociewiacy. Powiślanie i Żuławianie, to w znikomej tylko części ludność rdzenna, tak jak i Gdańszczanie, czy szerzej mieszkańcy Metropolii Trójmiejskiej. Po roku 1945 wielu ludzi, wygnańców Jałty znalazło na Pomorzu nowe miejsce do życia. Do dzisiaj można to zauważyć. W drugim i trzecim pokoleniu już nie zawsze pamiętając, skąd przyszli, słusznie w pełni czują się Pomorzanami. Prócz tego na części Pomorza, będącej dzisiaj Województwem Pomorskim, zaznaczają wyraźnie swoją obecność z różnym nasileniem mniejszości narodowe, takie jak: ukraińska, niemiecka, tatarska, czy też żydowska.

Administracyjnie Województwo Pomorskie, ograniczając skalę historyczną do wieku XX, to Prusy, Polska, Niemcy, Wolne Miasto Gdańsk i Polska. Przedwojenne Województwo Pomorskie z siedzibą w Toruniu różniło się bardzo od dzisiejszego. Po wojnie też pierwsza siedziba Województwa Pomorskiego była w Toruniu, potem powołano niemałe Województwo Gdańskie i małe Województwo Gdańskie, teraz mamy spore Województwo Pomorskie. Te zmiany, zwane reformami administracyjnymi, robiono z powodów politycznych, w nosie mając tradycje i budowanie tożsamości regionalnej.

Od jakiegoś czasu mamy modę pogranicza, choć we współczesnym świecie normą staje się wielokulturowość. Pomorze to obszar wciąż zmieniających się granic, przenikania kultur, dawniej życia obok siebie i razem Polaków, Niemców, Żydów, Szkotów, Flamandów.

Po drugiej wojnie światowej ludzie ze wschodnich kresów, ale też z Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza tworzyli na Pomorzu nowe społeczeństwo. Dzisiaj dzieci tych nowych Pomorzan nie czują już swej wileńskiej czy lwowskiej kresowości, zapominają o swych hrubieszowskich, kaliskich, ostrołęckich korzeniach, ale też w metropolii, szczególnie najmłodsi, niechętnie powołują się na kaszubskie czy kociewskie korzenie.

Dzisiejszym pograniczem dla Kociewia jest tylko i wyłącznie graniczenie z Kaszubami, w sensie wyrazistości granicy regionu etnicznego, kultury, a ostatnio nie innej gwary a odrębnego języka.

Współcześnie gwara kociewska nie jest już powszechna, ale tu i ówdzie słychać jeszcze ten nasz polski język domowy, sąsiedzki, regionalny. Doceniamy wartość naszej gwary, chociaż wiemy, że dbając o to, żeby całkiem nie zginęła, nie możemy przywracać jej siłą, bowiem nic niewarta jest miłość narzucona.

Pamiętając to wszystko, co wyżej, można podjąć próbę ustalenia istnienia, bądź nieistnienia tożsamości współczesnej wspólnoty obywatelskiej Województwa Pomorskiego.

Państwo, jego instytucje, podziały administracyjne nie muszą być doskonałe, ale powinny być trwałe i akceptowane.

Co współczesne, obowiązujące prawo samorządowe mówi o wspólnocie obywatelskiej?

W ustawie z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym w rozdziale 1 w artykule 1 w punkcie 1 czytamy, że "Mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową". W punkcie 2 tego samego artykułu wyjaśnia się, że gmina to wspólnota samorządowa i odpowiednie terytorium. W artykule 4 punkcie 3 znajdujemy zapis "Ustalenie i zmiana granic gmin dokonywane są w sposób zapewniający gminie terytorium możliwe jednorodnie ze względu na układ osadniczy i przestrzenny, uwzględniając więzi społeczne, gospodarcze i kulturowe oraz zapewniający zdolność wykonywania zadań publicznych".

Prawem, jego literą, ustawą tożsamości nie ustanowi się.

Prawie wszyscy godzą się z opinią, że samorządy gminne udały się. Zgadzając się z tą opinią, żądać trzeba, aby dać im pieniędzy, bo mają za mało, a wyjątkowo skutecznie potrafią je wydawać. Co do powiatów wciąż jest wahanie, a niesłusznie. Są potrzebne, przyjęły się, bo nigdy tak naprawdę nie zniknęły ze świadomości i praktyki, przynajmniej w XX wieku. Można się tu zastanowić nad kompetencjami powiatów, ale w celach porządkowych, a nie centralizujących. Co do województw też wszyscy się godzą, że i ten etap reformy samorządowej udał się, z tym, że w województwach mamy do czynienia z widoczną dwuwładzą, rywalizującą ze sobą. Pamiętając, że podstawą układu samorządowego jest rozdzielność kompetencji, trzeba pracować nad formami ich współpracy. Państwo zaś musi dla własnego dobra zapomnieć o kuszącej centralizacji, pamiętając o tym, że prócz samorządów tak naprawdę nie ma innych organizmów-instytucji, z których i dzięki którym żyje państwo.

Nad tożsamością należy pracować, ale póki sama się nie pojawi, jest tylko postulatem. O ile powołanie gminy, powiatu, czy województwa ustawą jako czynność administracyjnego podziału nie podlega dyskusji, o tyle powołanie wspólnoty mieszkańców aktem prawnym jest tylko faktem życzeniowym. Wspólnota to przecież wytwór sam w sobie, powstający w czasie, dochodzący do poczucia wspólnoty poprzez wspólne działanie, tradycję, kulturę, świadomość. Tożsamości wspólnoty w żaden sposób nie uda się ustanowić administracyjnie.

Nie jestem zobowiązany do naukowej powagi, toteż pozwolę sobie na przypuszczenie, ze tożsamość można opisać porównując ją do cebuli. Pierwsza warstwa, a może i druga, decydują o barwie, wieńczą kształt. Ta warstwa (warstwy) zewnętrzna to tożsamość narodowa-krajowa, polska. Druga to tożsamość regionalna lub regionalno-etniczna, pomorska i kociewska. Trzecia to tożsamość sublokalna (np. powiatowa albo Ziemia Skarszewska). Czwarta to tożsamość gminna, czy też miejska, wiejska. Piąta to tożsamość dzielnicy, części wsi, wybudowania, ulicy. Szósta to tożsamość ojcowizny, rodziny szerokiej i siódma w końcu to tożsamość rodziny - mąż, żona, dzieci, rodziny najbliższej, domowej. Może znalazłem tych tożsamości za dużo albo zapomniałem choćby o tożsamości europejskiej, bo przecież czujemy się, nazywamy, bo jesteśmy Europejczykami.

Grass w "Blaszanym bębenku" opisuje siedem spódnic babci, ciepłych spódnic, w których można się ukryć, które w fałdach i kieszeniach kryją niejedną tajemnicę, które przyciągają, łączą.

Różne warstwy tej tożsamości różnej są siły, ale istnieją i bez wątpienia są prawdziwym bogactwem. Czy potrafimy je wykorzystać? Czy są naszą chlubą, cechami jeszcze widocznymi na co dzień: szacunek dla życia rodzinnego, porządek, solidność, solidarność nie tylko w nieszczęściu, odpowiedzialność i pracowitość. Co z prawdziwą wartością, bez wątpienia pozytywną, jaką jest tradycyjna religijność? Religijność otwierająca serca, nie uwikłana w fobie i politykę.

Jak zatem osiągnąć cel, którym powinna być wspólnota regionalna. Może kluczem jest zrównoważenie rozwoju gospodarczego, kulturowego, społecznego. Zrównoważenie, które jednak nie może być ujednolicaniem, zacieraniem różnic, lecz zrównoważenie, którego istotą jest równe traktowanie grup etnicznych, subregionów, powiatów i gmin. Traktowaniem przez kogo? Przez władzę demokratycznie wyłonioną ze społeczności województwa czyli przez samych siebie.

Niech pozostaną różnice, ale też niech wytworzy się zespół cech wspólnych w świadomości Pomorzan z Województwa Pomorskiego. Takie postulowanie wydaje się realne

Może rozbudujemy nawet ten wcześniej wymieniony, pozytywny przecież zbiór cech współczesnego Pomorzanina i dodamy kierowanie się pragmatyczną, chłodną kalkulacją, a nie emocją; patrzenie pod nogi, ale i za wzgórek, planowanie tego, co zrobimy do wieczora, ale i tego, co chcielibyśmy zrobić, do czego dojść za rok, za dziesięć lat; może podstawą codziennego działania stanie się współpraca, współdziałanie, porozumienia, zawsze szukanie kompromisu; może w końcu uciechę z cudzego nieszczęścia uznamy za wstyd, grzech i obciach, a "to się nie uda" zastąpimy "uda się, wspólnie prawie wszystko jest możliwe" i niczego nie będziemy pozorować, niczego nie udawać, a jeśli czegoś nie będziemy chcieli zrobić, to powiemy nie i kropka; może w końcu zrozumiemy, że sprawy publiczne to nasze sprawy. A może to wszystko, co wyżej, to pobożne życzenia? Może wystarczy odpękać swoje osiem godzin, usiąść przed ekranem i utopić się w pokręconej na wszelkie możliwe sposoby iluzji.

Czy istnieje tożsamość pomorska? I tak i nie, najtrafniej byłoby powiedzieć, że tworzy się, powstaje.

Może jest tak, jak w przypadku grupy etnicznej - istotą jest świadomość. Mówię, że jestem Pomorzaninem, tak jak mówię z dumą, że jestem Kociewiakiem. Taką mam świadomość, tak czuję. Mówię to i jeśli słyszę, że inni też identyfikują się z moim regionem, to jest mi raźniej, czuję się pewniej, bezpieczniej. Nie jestem sam.

Tożsamość regionalna jest przeciwna unifikacji, lecz nie neguje, a współtworzy tożsamość ogólniejszą, np. krajową. Bogactwo, polifonia, różnorodność tożsamości, nie odmawiających sobie wzajem racji bytu, współistniejących i współtworzących siebie jest ożywczą osnową współczesności.

Andrzej Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz