niedziela, 13 grudnia 2009

SLW "Skarszewianka" powstała dzięki "Solidarności"

11 stycznia (2002 r.) z wielką pompą w Skarszewach obchodzono 20-lecie Spółdzielni Lokatorsko-Własnościowej "Skarszewianka". Czy to data właściwa? - Nie - mówi Aniela Gemba - osoba, która, o czym informują mieszkańcy spółdzielni, miała największy wkład w jej powstanie. Rozmawiamy z panią Anielą w jej mieszkaniu, w pierwszym oddanym do użytku spółdzielczym budynku, akurat 11 stycznia, kiedy w dość odległym gimnazjum trwa zabawa spółdzielców. Pani Aniela nie została na nią zaproszona.



Prostowanie historii (tytuł prasowy)


CO, KTO I KIEDY

Nie, nie 11 stycznia - mówi pani Aniela. - Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa "Skarszewianka" w Skarszewach nie powstała 11 stycznia. Owszem, 11 stycznia została zarejestrowana w sądzie w Gdańsku. Powstała co najmniej pół roku wcześniej na zebraniu członków założycieli.

Na pomysł wpadła w 1981 r. "Solidarność" z Remigiuszem Bartkowiakiem i Wiesławem Brzoskowskim na czele.

Pani Aniela w całym tym spółdzielczym ruchu znalazła się troszeczkę przez przypadek, z racji piastowanej w Urzędzie Miasta i Gminy Skarszewy funkcji. Prowadziła mieszkaniówkę.

Takie są fakty. Dlaczego ktoś to próbuje zmienić?


DLACZEGO

Z powodu głodu mieszkaniowego SM "Kociewie", monopolista na tym terenie, od 10 lat nic już nie w miasteczku nie wybudowała i nie miała zamiaru budować. Mnóstwo ludzi, zainteresowanych tylko mieszkaniem spółdzielczym, nie miało żadnych szans na mieszkanie. Ci ludzie mogli liczyć tylko na siebie. W ogólnym spółdzielczym bałaganie pojawił się jeden promyk nadziei, a w Skarszewach właściwie wielki promień. Oto w 1981 r. zmieniło się prawo spółdzielcze.

- Z nowego prawa wynikało, że możemy powoływać spółdzielnie lokalne - wyjaśnia pani Aniela. - W ten sposób wszechwładne państwo, nie dające sobie rady z budownictwem, chciało wywołać jakiś budowlany oddolny ruch. I wywołało, ale już za późno. wczas powstawały setki spółdzielni - mówi zorientowana w temacie Aniela Gemba. - W województwie powstało około stu spółdzielni! (m.in. Euforysta w Starogardzie - red.). Potem padały jak muchy. Wiadomo - brak materiałów, cwaniactwo, paranoidalne przepisy itp. "Skarszewianka" jako jedna z nielicznych działa do dzisiaj.

KTO Z KIM

Więc padła inicjatywa "Solidarności". I z tej inicjatywy zrodziło się spotkanie - "S" - władze. - Zostałam zobowiązania przez naczelnika Józefa Handke do zorganizowania zebrania wszystkich wyczekujących na mieszkanie w Skarszewach i gminie Skarszewy w SM "Kociewie". Ilu takich wyczekujących było? Pół Skarszew. Ja też czekałam. Mieszkałam wówczas z mężem Kazimierzem przy Kościuszki na jednym pokoju z kuchnią i łazienką, z niepełnosprawnym dzieckiem.

GDZIE

- Zorganizowałam dzisiaj dla mnie historyczne spotkanie w dawnej SKR w Skarszewach - opowiada pani Aniela. - Było to w sierpniu bądź wrześniu. Przyszło około 400 osób. Byli głośni, zbulwersowani, strasznie rozgoryczeni. Władze miasta bardzo się tłumaczyły, SM "Kociewie" też. Na tym spotkaniu podjęta została decyzja o utworzeniu w Skarszewach lokalnej spółdzielni mieszkaniowej. Wybranych 20 członków założycieli, którzy opuścili salę i w tym samym budynku powołali spółdzielnię.


KTO

Założycielami byli: Bernard Spierewka, Ryszard Kaiser, Romuald Barkowiak, Feliks Lemka, Wiesław Brzoskowski, Aniela Gemba, Maria Flis, Renata Kołodziejczyk, Janina Szopińska, Stanisław Czerwonka, Krystyna Giembik, Ewa Kalksztein, Zbigniew Kluk, Zygmunt Kaszubowski, Zygfryd Szczęsny, Roman Gałązka, Edmund Baran, Grzegorz Kierszka.

- Ta dwudziestka była demokratycznie wybrana przez wszystkich ludzi na tej sali w obecności radcy prawnego. Dopiero to posiedzenie, tej dwudziestki, miało moc prawną. O tej pierwszej dacie, dacie zebrania założycielskiego członków, nie można zapominać. To właściwa data powstania spółdzielni. W sumie dwie daty są spójne - data zebrania założycielskiego członków i data rejestracji sądowej (11 stycznia 1981). Dzieli je około 4-5 miesięcy. A dokładnie kiedy?

Wiesław Brzoskowski jest historykiem Skarszew, on ją "odkopie".


DLACZEGO JA

- Od samego początku, z racji tego, że prowadziłam sprawy mieszkaniowe w Urzędzie Miasta i Gminy Skarszewy, ten temat został mi przypisany. "Solidarność" była motorem działania, ja na początku protokołowałam spotkania. Nikt nie wiedział, jak zacząć, co dalej robić. Nic dziwnego, wśród członków założycieli byli nauczyciele, mechanicy samochodowi, kierowcy, pracownik administracji. Powiedziano: " Pani pracuje w tej branży, to niech pani to robi. Czy ludzie wierzyli w tę spółdzielnię? Nie bardzo. Co niektórzy pokazywali, że im kaktus wyrośnie, jak ja tutaj, na tych połach, rozpocznę budowy. Mówili do mnie, bo na początku byłam wiceprezesem, a potem prezesem spółdzielni (po Romualdzie Bartkowiaku). Zostałam zatrudniona l lipca 1982 r. Byłam pierwszym pracownikiem (a teraz jestem pierwszą emerytką spółdzielni). Siedziba spółdzielni najpierw mieściła się w UGiM, potem w SKR-ach, potem przenieśliśmy się do budowlanki, a potem na własne śmieci - do obecnych garaży. To była pierwsza już nasza siedziba. Przez długi czas spółdzielnia nie miała nazwy, ot - normalna spółdzielnia lokatorsko-własnościowa.


NIC NIE BYŁO

Ludzie mieli prawo nie wierzyć w sukces, no bo jakie wtedy były czasy?

Nie było ani wykonawcy, ani ludzi do pracy, ani materiałów budowlanych. Ja też nie wierzyłam, że nam się uda, ale tego nikt nie wie. Nikt też nie wie, ile człowiek musiał przejść, zanim powstał pierwszy budynek. Prawie nikt. Wie pan Bartkowiak, pani Janka Szopińska i ja. "Aniela" - mówili - "zrób wszystko, żeby jak najszybciej powstały pierwsze bloki". Te pierwsze bloki dodałyby wiary.


KTO POMÓGŁ

- Wówczas największym przedsiębiorstwem budowlanym, które jako jedne z nielicznych budowało większe inwestycje na naszym terenie, był PBR-ol. On został naszym wykonawcą. Pomógł mi pan Jerzy Deka ze SM"Kociewie". Doszłam do pana Kozłowskiego, dyr. PBR-olu, i zrobiliśmy duże spotkanie. Musiałam to wszystko poznawać. Okazało się na przykład, że niby samodzielna spółdzielnia, ale nie może budować sama. Było ciało, Dyrekcja Rozbudowy Miast i Osiedli Wiejskich, które odgórnie mówiło: ty nie możesz budować sama. W każdym województwie była taka czapka - dyrekcja prowadząca budowę. To jej SM" Skarszewianka" musiała zlecić budowę. Bez tego nikt nie miał prawa budować. Oni prowadzili nadzór, pilnowali też innych spraw. Na przykład biuro projektów mogliśmy sobie wybrać, ale oni prowadzili rozmowę.

Not. T. Majewski

Tygodnik Kociewski 23 stycznia 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz