piątek, 4 czerwca 2010

Starogard Gdański. "Rewitalizacja Rynku" - pomysł na udawanie dobrej roboty

Na uroczystej sesji Rady Miasta, jaka odbyła się 17 kwietnia 2010 r. w Starogardzkim Centrum Kultury, prezydent I i II kadencji Paweł Głuch przez godzinę mówił m.in. o niebywałych wręcz osiągnięciach, jakie miały miejsce za jego prezydentury.

W tej chwalbie wyprzedziła go przewodnicząca RM w owych czasach Grażyna Hoppe. Właściwie wyszło, że Starogard zaistniał dopiero w historii świata od czasów I kadencji.

Zapomniał Paweł Głuch nadmienić o licznych projektach, jakimi mamiono mieszkańców tudzież o fatalnych błędach (?), jakie kontynuowali jego następcy. Mszczą się one do dzisiaj i doprowadziły Królewskie Miasto do rangi zaścianka.

Z obszernej listy zaniechań warto tu choćby wspomnieć o planach budowy aqua parku na Piekiełkach czy Osiedla nad Stawem. W obu przypadkach plany przecież były bardzo zaawansowane, a w pierwszym - radni jeździli oglądać tego typu obiekt bodajże do Leszna.

Ze spraw bardzo dla niego przykrych nie wspomniał Głuch o niefortunnej sprawie kablówki, co kosztowało miasto miliony po przegranym procesie z Polsatem S.A. Nie wspomniał też, że budynek SCK-u postawiono już za komuny, a po wyzwoleniu jedynie dano mu szlif i to po części (jakoś się nie mówi o tym, że przy tym w istocie "biurowcu" w II etapie budowy miała stanąć sala widowiskowo-kinowa na bodajże 800 miejsc).

Nie wspomniał też, że powstanie szkoły w Żabnie to szczęśliwy zbieg okoliczności - wiąże się z inicjatywą prywatną śp. Jerzego Wąsa, właściciela "Korala", który porwany duchem zmian wzniósł tam obiekt pod 5-gwiazdkowy hotel.

Przejęcie od szpitala w Kocborowie gospodarstwa pomocniczego również nie było żadnym osiągnięciem. Warto przypomnieć, że od tego czasu nastąpiła degradacja dworku Konrada oraz otaczającego go parku, który przy niewielkim nakładzie mógł stać się drugim parkiem miejskim o wybitnych walorach przyrodniczych. Dzisiaj niestety ten niezwykły teren stał się własnością prywatną i nawet go nie widać.

Wiele za tych dwóch kadencji Głucha jest "genialnych" pomysłów i równie wiele zaniechań. Jego kontynuator Stanisław Karbowski działał już mniej spektakularnie w słowach, bo niestety nie miał takiego daru wymowy, nawet w Kaliningradzie, Bałtijsku czy Hillerod. Miał za to do tego odpowiednie służby.

Metoda propagandowa pozostała ta sama - spowodować, by słowa, szerzej - pomysły ubrane w słowa - w podświadomości starogardzian zaistniały jako dzieła realnie wykonane.

W tej propagandzie przebija jednak wszystkich Edmund Stachowicz. Przy spacyfikowanych mediach, wieloletnim tumanieniu starogardzian mamy w efekcie całkowite wręcz zobojętnienie mieszkańców podobno stolicy Kociewia wobec tego, jakie to miasto jest i będzie. Nikogo już nie jest w stanie zdziwić, że prezydent Edmund Stachowicz jedzie do Konga czy Chin nawiązywać - właściwie co? Nie zdziwiłoby też nikogo, gdyby jutro Stachowicz wyleciał z przewodniczącym RM Piotrem Cychnerskim na księżyc.

Nikogo nie dziwią najbardziej absurdalne pomysły, jak na przykład pomysł budowy parkingu pod Rynkiem, zbudowana za ok. 800 tys. zł wieża wspinaczkowa, zamawianie firm zewnętrznych za pieniądze podatników w celu opracowania marki miasta, strategii, kierunków rozwoju itp., jakby od tego nie było licznych rodzimych urzędników.

Nikogo nie dziwi zainstalowanie na dwóch kortach w OSiR-ze ok. 30 lamp, jakich nie mają nawet korty, gdzie grają Wielkiego Szlema. I to w mieście, w którym historia nie zanotowała ani jednego turnieju rozgrywanego w porze zachodu słońca.

Nikogo już tu nic nie dziwi. Bezsensowna przebudowa berlinki, żółtych rur przy niej, kompletna degradacja trzech głównych arterii miasta - ulic: Kościuszki, Lubichowskiej i Skarszewskiej oraz nierówna kostka na Rynku, nie mówiąc o dziurach na ulicy Podgórnej.

Totalnym przykładem politycznego pustosłowia jest Rewitalizacja Rynku. Gdy ostatnio pytano mnie, co przez 20 lat spektakularnego pobudowano w mieście, rzekłem, że nic, oprócz tego, co wybudowali Szwarc i Pastwa (na uroczystej sesji te właśnie budynki oraz b. Hypernową pokazywano jako przykłady świadczące, jak miasto się pięknie zmieniło, zupełnie jak gdyby to była zasługa jego włodarzy). Na to kobieta się żachnęła i powiedziała: A rewitalizacja Miasta?

To klasyczny przykład, jak powtarzając komuś ciągle to samo, w mózgu wywołuje się wrażenie, że coś się dzieje w sferze czynów, a tu, w tym przypadku, o zgrozo - że coś się już stało.

Dużo wysiłku będzie kosztować teraz tych sprytnych konceptualistów, by ukryć bardzo przykrą dla nich niespodziankę. Urząd Marszałkowski nie przyznał środków na "realizowaną" z takim mozołem i od 2005 roku koncepcję. Najlepiej byłoby nic o tym nie mówić, zakopać, przemilczeć, zapomnieć, tym bardziej, że przecież zbliżają się wybory.

My jednak tę sprawę odsłonimy. Może w tym kompletnie biernym społeczeństwie, gdzie od lat nie prowadzi się żadnej publicznej dysputy, znajdą się ludzie, którzy przypomną sobie o demokracji.



Jutro

Rewitalizacja Rynku - cz. 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz