wtorek, 2 lipca 2013

Irena i Zygfryd Chrznowscy: Smętowo Graniczne po wojnie

Oto fragment reportażu, który ukazał się w książce Tadeusza Majewskiego pt. "Przeplotnia" część tekstu pt. "Zapomniany bohater. Był blisko Piłsudskiego", ale z innymi zdjęciami.

(...) W Smętowie Irena Ubowska wyszła za mąż za Zygfryda Chrzanowskiego.
- Po wojnie była tu węzłowa stacja kolejowa. Zniszczono mosty w Tczewie i tutaj szły linie z Warszawy - przez Prabuty, Kwidzyn, Smętowo, Tczew, Gdańsk, do Gdyni. Z Kwidzyna przez Opalenie przez drewniany most. Później go zdjęli. Wtedy Smętowo coś znaczyło. Dziś nad Wisłą są jeszcze wypusty, ale to po moście jeszcze starszym niż ten drewniany.
Pan Zygfryd opowiada o powojennych smętowskich realiach...

(materiał "wklejony" 2006.06.26)



- A jak pan poznał panią Irenę?
- Poderwałam w teatrze. To było w 1953 roku. Wtenczas odbywały się tutaj zabawy. Była też orkiestra. Wszystko organizował Zbigniew Oparka - kolejarz, prosty człowiek bez szkół. Miał polot. Organizował też przedstawienia.

Molier z pieczątką
- Wyjeżdżaliśmy do Pelplina, do Nowego, stroje pożyczaliśmy z teatru z Bydgoszczy - dopowiada pani Irena. - Może pan sobie wyobrazić, że ten teatr to nie było bylecajstwo. Wystawialiśmy "Śluby panieńskie" i "Świętoszka" - ambitny repertuar. W "Ślubach panieńskich" grałam panią Dobrójską, a w "Świetoszku" Elwirę.
Pan Zygfryd był redaktorem technicznym. Zajmował się światłem, kasą... Tak, tak... W Smętowie były stemplowane bilety. Jeździł też do Świecia do cenzorów po zezwolenia.
- Zezwolenia załatwiało się w starostwie - wspomina Chrzanowski. - Przedstawiało się książeczkę, na przykład Moliera, wbijali do tego Moliera stempel i Molier przechodził.

Polowanie na chłopców
- A jak to było z tym podrywem w teatrze?
Pani Irena: - Poznaliśmy się podczas przedstawienia.
Pan Zygfryd: - Na przedstawienia przychodziło wielu ludzi, bo nikt nie wiedział jeszcze o telewizji.
Pani Irena: - Mąż jest 1924 rocznik. Wtedy w Smętowie z tego rocznika mężczyzn nie było wielu. Można powiedzieć, że to mi się udało. Jak się jakiś chłop pojawił na horyzoncie, to trzeba było go łapać. Między nami jest pięć lat różnicy, w granicach przyzwoitości... Ale nie był to chybiony wybór. Jak to było dokładnie? Sala nieogrzewana, trzeba było się przebierać za kulisami, a mój przyszły mąż biegnie z płaszczem. Był troskliwy.
Pan Zygfryd:- Łatwo było udawać.
Pani Irena: - Na dłuższą metę to się nie da udawać.
















Okupacja. Wspomnienia Zygfryda
- Rzeczywiście, chłopów w Smętowie było mniej niż kobiet - potwierdza pan Zygfryd. - Wielu nie wróciło... W 1943 wzięli mnie do Wehrmachtu. Wylądowałem na Rodos. Na Bałkanach dostałem się do niewoli jugosłowiańskiej. Miałem szczęście. Jugosłowianie na początku z jeńcami się nie patyczkowali. Nie pytali, czy Niemiec czy Polak. Od razu kulka w łeb. A swoją drogą nie mieli powodu pytać - Niemcy mocno zaleźli im za skórę... A Smętowo podczas okupacji? Za sklepem w centrum przebiegała granica między powiatami starogardzkim i świeckim. Przychodziło się tu za okazaniem odpowiedniej przepustki. Przed wojną parafię zakładał ksiądz radca Paweł Szynwelski. W miejscu, gdzie dziś znajduje się remiza. Nazwano jego imieniem ulicę. W części Smętowa należącej do powiatu starogardzkiego od 1905 roku istniał kościół ewangelicki. A to dlatego, że w niedalekim Bobrowcu zamieszkiwali ewangelicy i trzy rodziny polskie. Może nie trzy - niech pan napisze kilka, tak będzie bezpieczniej. Do parafii katolickiej szło się więc w czasie okupacji do powiatu świeckiego przez pola, żeby uniknąć kontroli.

Warto o proboszczu
- Warto napisać o tym proboszczu. Był w Smętowie cały czas. Parafię utworzył w 1937 roku. W 1939 Niemcy go aresztowali i wywieźli do Dachau. Siedział w obozie do końca wojny. Wyzwolili go Amerykanie. Po wojnie nosił brodę, bo miał zdeformowaną szczękę. Działał w Smętowie. Chętnie przychodził na spektakle.


Smętowo dzisiaj
- Jest niby kółko seniorów, organizują spotkania, ale na ogół koncentrują się na organizacji wycieczek - mówi pan Zygfryd. - To miejscowość kolejowa. Właściwie przed wojną mieszkali tu sami kolejarze. Co to była zresztą wtedy za miejscowość? Stacja, poczta, mleczarnia i jeszcze Czerwińsk, majątek. Trzy domy i nieco później poniatówki... Świetlicę zlikwidowano z rok temu. Stała naprzeciw dworca. Kiedy powstała? Tuż po wojnie z rozebranej ekspedycji kolejowej w Opaleniu. Rozebrano, bo mówili, że wymaga za dużo remontów. Łatwo się rozbierało, bo pruski mur. A szkoda - odbywały się w niej wesela i zabawy. Jest gminny dom kultury, ale tam nie ma dużej sali.

- Troszeczkę śpiące to wszystko - kończy pani Irena.

ZDJĘCIA: 1/ Jeden z aktorów smętowskiego teatru w sztuce Fredry. 2 i 3/ Teatr ze Smętowa występuje w swoim domu kultury i w domu kultury w Skórczu.4/ ksiądz radca Paweł Szynwelski, wielce zasłużony dla Smętowa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz